Richard... zaczerwienił się () pomimo swojej ciemnej karnacji. Nastąpiła niezręczna sytuacja, którą na szczęście przerwało otwarcie się drzwi wejściowych i wparowanie do chaty kolejnego chłopca z martwym królikiem w dłoni. - Babciu, zobacz... - zaczął od progu i urwał w pół zdania, widząc obcych ludzi. Spojrzał pytająco na Richarda. - A to jest Mikhaił. Mikhaił, przywitaj się z gośćmi - uśmiechnął się do niego Richard.
ok, jutro bym chciała już to skończyć /
-----------------------------------------------------
Usiedliście do kolacji, którą przygotowała babcia Bakunin. Na zewnątrz robiło się powoli ciemno.
Richard chciał poczekać do końca posiłku, by dać wam instrukcje odnośnie tego, co musicie zrobić. W międzyczasie spoglądał na Franciskę, która przypominała mu jego pierwszą i jedyną żonę. Czuł się z tym bardzo niezręcznie. Nic jednak dziwnego, zapewne kazdy mężczyzna, który nie miał kobiety przez ponad 150 lat, czułby się nieswojo w obecności takiej urodziwej dziewoi.
Francisce przez ten krótki czas w głowie zaroiło się od pytań. Nie chciała być jednak nieuprzejma - wobec babci Bakunina, która przyjęła ich bez słowa oraz oczywiście wobec Ryśka - więc starała się milczeć. W końcu jednak na dworze zahukała sowa, co zwróciło jej myśli ponownie wobec wszystkich tajemnic Syberii i zdecydowała się odezwać: - A zatem, Richardzie... Czy mógłbyś wytłumaczyć jeszcze raz, czego od nas oczekujesz?
Miała mnóstwo wątpliwości, jednak nie wiedziała, czy w obecności Bakuninów może mówić otwarcie.
/sorry że tak wyprzedzam, Umba i Arctic, ale też chyba chcę to skończyć, a teraz mam dużo czasu na pisanie
Jack milczał przez dłuższy czas, gdyż jego mózg dostał zbyt dużo informacji na raz, co spowodowało małe spięcie. Nagle jednak coś tam zatrybiło w jego łepetynie i ilustrując swoją frustrację odpowiednio dobranym jackfacem, wypalił za nic mając wszelkie normy grzecznościowe: - Vasilij nie jest człowiekiem? - odezwał się nagle, plując śliną do talerza. W ogóle nie zwrócił uwagi na to, ze mały Vasilij siedział przy tym samym stole i teraz patrzył na niego szeroko otwartymi oczami. - To czym niby jest? Jakimś demonem? To jest śmieszne! - walnął pięścią w stół. - Ja jestem człowiekiem nauki. Więc nie opowiadaj mi tu jakichś bajeczek o potworach odbierających ludziom człowieczeństwo. Coś takiego nie istnieje. To chore! Sam jesteś chory!
Przy stole zapadła kłopotliwa cisza. Wszyscy patrzyli w milczeniu na Jacka, któremu najwyraźniej puściły nerwy. Teraz spojrzał na Franciskę. - Chyba nie zamierzasz słuchać tego człowieka? - wskazał palcem na Richarda. - Nawet go nie znasz! Zaufasz komuś, kto...
Dalsza część zdania nie została jednak już przez nikogo usłyszana, gdyż na zewnątrz właśnie rozległy się dobrze już wam znane niezidentyfikowane dźwięki...
Jeśli ktoś podszedłby teraz do okna, zobaczyłby potężną chmurę czarnego dymu...
Nabyty ekwipunek: tajemnicze "coś" w kieszeni, płotno z egipskimi rysunkmi i mapą z logiem Dharma
Edytowane przez Jack Jackson dnia 10-03-2018 23:35
Na zewnątrz rozpętało się piekło, ale Francisca początkowo je zignorowała. Zebrała uwagę Jacka i wśród powszechnie panującego hałasu wykrzyczała: - Który co?!
Devon przysłuchiwał się Jackowi i jego tyradzie, gdy nagle usłyszał tajemnicze dźwięki. To drugi raz w życiu. Reedus poczuł, że krew pulsuje mu szybciej, a jego serce wypełnia strach. Dla otuchy złapał najbliższą osobę, zupełnie przypadkowo Richarda, za rękę i za kolano. - Co to jest?!
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Wszystko to trwało krótką chwilę, która jednak wydawał się wiecznością. Oprócz odgłosów "potwora" słychac było też krzyki ludzi. Kiedy wszystko ucichło, Richard spojrzał na Devona i odpowiedział na jego pytanie: - Cóż... To był wasz "Bakunin"
Ekwipunek: eyeliner
Edytowane przez Richard Alpert dnia 10-03-2018 23:45
- Który co? - zapytała ponownie Francisca, gdy odgłosy opadły, a mieszkańcy domu ponownie skupili się na sobie. Nie mogła pozwolić na to, żeby ktoś ją zdradził po raz kolejny, tak jak Jack.
Francisca głośno wypuściła powietrze z ust. Naprawdę bała się, że Jack wie o czymś, co splamiłoby perfekcyjny obraz ich nowego sprzymierzeńca. A eyeliner... Cóż, w Portugalii mężczyźni byli aż nazbyt konserwatywni i rzadko kiedy golili pachy. Eyeliner to miła odmiana.
Jej uwaga wróciła do Richarda. - Mi to wyglądało jak chmura nanorobotów... Czyli tak jakby malutkich maszyn - dodała, gdy zorientowała się, że w latach 70 nanotechnologia mogła być jeszcze czymś zupełnie obcym dla ludzi. Z resztą, nanoroboty po dzień dzisiejszy stanowią wielką tajemnicę skrywaną przez najbogatsze rządy i naukowe placówki takie jak inicjatywa Dharma. Ślepy fart skierował ją jednak do laboratorium, gdzie na własne oczy zobaczyła prototypy takich cudów. To dlatego wierzyła w sens pracy na archipelagu.
- Nanoroboty brzmią najrozsądniej.
Devon również był człowiekiem nauki i łatwiej było mu uwierzyć w tak zaawansowaną technikę niż dziwne potwory i demony. Reedus wciąż trzymał za rękę i kolano Richarda, który póki co nie protestował. Devon rzucił wyzywające spojrzenie Francisce.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Eunice miała już przygotowanego kija, by zdzielić Jacka w tę jego parszywą mordę, gdy po raz kolejny usłyszeli dziwne dźwięki dochodzące z zewnątrz. Blondynka przyglądała się czarnym kłębom dymu z przerażeniem w oczach. Pierwszy raz w życiu ujrzała realne wcielenie szatana.
- "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę" - rzuciła w stronę towarzyszy, którzy zachowywali się według niej irracjonalnie. Właśnie otrzymali dowód na to, że mają do czynienia ze złem w postaci czarnego dymu. - Sami widzieliście. Żaden człowiek nie zdołałby stworzyć czegoś takiego. To zło w czystej postaci. - dodała i zwróciła się do Alperta. - Richardzie, jak możemy to coś pokonać?
- To nie byłby najrozsądniejszy pomysł - odpowiedział Devonowi Richard, nie wyczuwając w jego tonie sarkazmu. - To by go tylko umocniło... Musicie wrócić do swoich czasów, gdzie z tego co mówiliście, udało mu się już przyjąć ludzką postać. Prawdopodobnie jest o krok od spełniania swojego zamierzenia. Musicie go również zabić, nim dokona ostatecznej przemiany.
Richard wstał, strącając rękę Devona ze swojego kolana i podszedł do szafki, z której wyjął trzy pistolety. Rozdał je Devonowi, Francisce i Jackowi. Następnie popatrzył na Eunice i jej kija. - To chyba będzie lepsze - podał jej nóż: https://img-ovh-cloud.zszywka.pl/0/0327/5516-sztylet-mrocznego.jpg
Z tym, że wyryte obecnie na nim imię brzmiało "Vasilij". To nóż do sernika - To noz zwany aesahaettr. Ty musisz to zrobić - spojrzał na nią znacząco.
Ekwipunek: eyeliner
Edytowane przez Richard Alpert dnia 11-03-2018 13:07
Od dłuższego czasu Francisca miała poważne wątpliwości co do planu Richarda. Myślała, że mężczyzna chce od nich, aby zabili "Vasilija" teraz, w przeszłości, co troszeczkę nie miało sensu zważywszy na fakt, że ów tajemniczy człowiek w przyszłości był cały i zdrowy. W czasoprzestrzenne paradoksy nie wnikała. Nie pomyślała jednak, że Alpert będzie im kazał wrócić do ich czasów. A może nie chciała o tym myśleć, ponieważ to oznaczało jedną rzecz... I teraz z tego powodu serce stanęło jej w gardle.
- Wrócić do naszych czasów? A ty? Co z tobą, Ricardo? - zapytała. Nie znała jego prawdziwego imienia, ale sądziła, że taka iberyjska wersja "Richarda" brzmi bardziej seksownie.
- Oczywiście, że muszę to być ja. Tylko z pomocą Boga zdołamy pokonać to coś. - odparła i schowała sztylet za pazuchę. - Jakieś instrukcje? Muszę przebić nim jego serce, mózg czy może wystarczy poderżnąć mu gardło?
Devon popatrzył na swój pistolet z lekkim powątpiewaniem. Jak zastrzelić chmurę? - Co oznacza ostateczna przemiana? My go znamy w ludzkiej formie. Jest jakiś kolejny krok?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.