- Devon? Mógłbyś zejść ze mnie? - wystękał przygnieciony Jack. Jedna wajcha z pulpitu uwierała go w pewne strategiczne miejsce. - Chyba się wykoleiliśmy - rzucił odkrywczo, gdy udało mu się wreszcie zaczerpnąć więcej powietrza.
Eunice również się przewróciła, jednak na jej nieszczęście trafiło na podłogę a nie tyłek Jacka.
- Zwariowałeś? Mogliśmy przez Ciebie zginąć! - krzyknęła w stronę Jacksona, który od jakiegoś czasu zachowywał się co najmniej dziwnie. Pomijając fakt, że zapewne był pedałem jak Devon, zaczęła go podejrzewać o celowe zabicie Jareda oraz wcześniejszą śmierć Vasilija. Zastanawiała się tylko jaki w tym wszystkim mężczyzna ma cel...
Devon wstał z Jacka z lekkim westchnieniem rozczarowania oraz jęknięciem bólu, gdyż mocno się poobijał. Wyprostował się i otrzepał z kurzu oraz brudu. - No to musimy iść dalej pieszo. Nieciekawa okolica...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- To nie moja wina! - odpysknął Jack i wyszedł przed pociąg, by zobaczyć przeszkodę, która spowodowała wypadek. Był to pień drzewa. Jack jednak zauważył, że pień jest przepiłowany. - Ktoś chyba zrobił to specjalnie - stwierdził dotykając gładkiego drewna. - Lepiej się stąd zabierajmy - dodał i zarzucił na ramiona plecak.
Spojrzał na mapę. - Hm... chyba się zgubiliśmy. Most powinien być już jakiś czas temu - oznajmił, badając mapę. - Spróbujmy iść jeszcze jakiś czas wzdłuż torów. Zobaczymy...
Kiedy szliście wzdłuż torów, nie napotkały was więcej żadne niemiłe niespodzianki. Wkrótce jednak tory się skończyły, a waszym oczom ukazały się skały i ściana, w której powinien być wjazd do kopalni. Jednak szyny urywały się na zawalonym rumowisku. Ktoś ewidentnie wysadził wejście do środka.
Obok kopalni znajduje się mały drewniany budyneczek, wyglądający jak jakiś magazyn górniczy. Jeśli wejdziecie do środka możecie znaleźć skrzynię z dynamitem (to zapewne jego użyto do wysadzenia wejścia). Możecie też znaleźć coś jeszcze jeśli chcecie.
Edytowane przez Jack Jackson dnia 17-02-2018 17:56
- Gdybyś jechał wolniej i patrzył na tory a nie na tyłek Devona, nie doszłoby do tego! - odpowiedziała Jackowi i z obrażoną miną ruszyła wzdłuż torów. Nie wiedziała skąd ostatnio było w niej tyle złości, ale w tym momencie miała ochotę ukrzyżować Jacksona.
Gdy dotarli do zawalonej kopalni jej niechęć do Jacka jeszcze bardziej wzrosła. Mieli dojechać do stacji badawczej a tym samym stali przed stertą gruzu. Niemniej była zaniepokojona tym, że ktoś zdecydował się zawalić kopalnię. Może ktoś próbuje coś w niej ukryć? Dziwne.
- Niestety nie znam tego znaku. - odparła Reedusowi i skierowała swe kroki w stronę składziku na dynamit. Miała nadzieję znaleźć tam coś, co pomoże im ustalić powód wysadzenia wejścia do kopalni.
Jack także popatrzył na znak, ale uznał, że nie jest on wart jego uwagi. Znacznie bardziej zainteresował się jednak drewnianym budyneczkiem. Ruszył w jego stronę, przyśpieszając kroku tak, aby wyprzedzić Eunice.
Jack wyprzedził Eunice i podszedł do drewnianych, ledwie trzymających się w zawiasach drzwi. - Wejdę pierwszy. Tam może być niebezpiecznie - wykazał się dżentelmeństwem Jack. Pchnął drzwi, które jakimś cudem nie wypadł i wszedł do wewnątrz. Od razu zaniósł się kaszlem od kurzu, który wzbił się pod wpływem jego kroków. Przez dziury w deskach do wewnątrz wpadało trochę światła, rozświetlając nico mrok panujący w owym przybytku.
Eunice weszła za Jackiem do środka i korzystając z sytuacji, że mężczyzna zaczął kaszleć, zaczęła dobierać się do jednej ze skrzynek leżących pod ścianą. Wieko skrzyni było uchylone, a to, co było w środku wywołało na jej twarzy ogromne zaskoczenie. Znajdował się tam cały zapas dynamitu, który nie był jakoś specjalnie zabezpieczony.
- Chyba już wiem jak zawalono kopalnię... - rzuciła do mężczyzn. Jej uwadze nie umknęło to, że brakowało kilka lasek dynamitu, które zapewne wykorzystano to wysadzenia wejścia.
Devon wszedł do środka zaraz za Eunice, więc nie zwrócił uwagi co robi Jack. Jego wzrok padł na zdjęcie "jego" kopareczki oprawione w ramkę. Poczuł jakieś dziwne rozrzewnienie na jej wspomnienie. Nagle usłyszał dziwne dźwięki, których źródło i pochodzenie były ciężkie do ustalenia. - A to kurwa co?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Eunice również odwróciła się w kierunku drzwi skąd dochodziły tajemnicze dźwięki. Jej ciało pokryło się gęsią skórką na myśl o tym czymś, co wydawało owe głosy. Blondynka dałaby sobie uciąć rękę, że gdzieś już słyszała coś podobnego. Pytanie tylko gdzie?
Nie zastanawiając się zbyt długo zakonnica otworzyła drzwi i wyszła ze składziku, w ręku ściskając swój krzyżyk.
Francisca podążała za grupą. Kolejne symbole - ten wymalowany sprejem wyglądał nadzwyczaj znajomo? - oraz kolejne odnalezione artefakty uświadamiały ją, że historia, która tu się wydarzyła, jest bardziej skomplikowana, niż jej się zdawało.
Gdy weszli do domku, Francisca zajrzała do skrzynki z dynamitami, gdyż była ciekawa, w jakim stanie są laski. Jako osoba z chemicznym wykształceniem, stwierdziła, że do czegoś może się w końcu przydać. Wzdrygnęła się na ich widok, gdyż były popękane i najmniejsze uderzenie mogłoby zainicjować niekontrolowaną eksplozję. Wtem zauważyła, że spomiędzy dwóch lasek wystawał kawałek jakiegoś płótna. Stwierdziła, że śmierć w wyniku wybuchu dynamitu jest chyba łagodniejsza niż bycie rozerwanym przez miejscowego mutanta, więc delikatnie wyciągnęła materiał, przedstawiający dziwny malunek:
Nie zdążyła jednak zastanowić się nad jego znaczeniem (ani zajrzeć na rewers płótna, gdzie MG może coś umieścić ;p ), gdyż po chwili usłyszała nadchodzące z zewnątrz dźwięki. Schowała płótno do kieszeni i podeszła do drzwi, przez które wyszła zakonnica.
- Eunice! Schowaj się do środka, to mogą być oni! - powiedziała, choć ruch drzew i dźwięki bardziej wskazywałby na coś w rodzaju transformersa.
Jack zauważył, że Francisca chowa coś do kieszeni (jakby on sam przed chwilą nie robił czegos podobnego). Zaniepokoił się tym dziwnie mocno. - Znalazłaś coś ciekawego? - zagadnął, starając się ukryć fakt, że zależy mu na dowiedzeniu się, co to takiego.
- Czy jest coś ciekawszego od zbliżającego się do nas zmutowanego monstrum? - odparowała Francisca, patrząc cały czas ze strachem w kierunku Eunice. Skąd w niej wzięło się nagle tyle odwagi? - Euniiiice! - krzyknęła ponownie, zakonnica jednak, odmawiając pod nosem coś w stylu Psalmu 23, nadal wpatrywała się w las.
Nie podejrzewając Jacka o brak lojalności (wszak nie wiedziała, że coś ukrywał w kieszeni, ani też nie zorientowała się, że pomylił drogę), wyciągnęła kawałek materiału i rzuciła mu nawet na niego nie patrząc.
- Łap, wygląda na to, że oprócz zmutowanych stworów zaatakują nas również prehistoryczni Egipcjanie.
Jack złapał szmatę i rozłożył ją przed sobą, po czym zamrugał nerwowo oczami, jak zawsze, gdy coś działo się poza jego kontrolą i wiedzą naukową. - Co to jest? - zapytał Wallace, bombardując ją morderczym jackfacem, jakby ona miała to wiedzieć. - Znalazłaś to tutaj? - potrząsnął płótnem. - To bez sensu. Co Egipcjanie mieliby robić na Syberii? - potarł swoje spocone od nadmiaru wysiłku myślowego czoło.
Następnie odwrócił szmatę na druga stronę, mając nadzieję, że znajdują się tam może jakieś objaśnienia do obrazka. Jednak zamiast odpowiedzi, doszło tylko więcej pytań. Na odwrocie płótna wyrysowana była średniej jakości mapa:
- Patrzcie, tu jest logo Dharmy, góry, ocean... To nie jest nasz archipelag, prawda? - zapytała z cieniem wątpliwości. Wołałaby, aby ktoś inny jej to wszystko wytłumaczył, ale była tak dumna ze swojego odkrycia, że zaczęła mówić sama. - Zaraz, a jeśli to jest mapa tamtej wyspy na Pacyfiku, o której mówił Mżawka, to znaczy, że... druga osoba, która przeniosła się z wyspy tak jak ten Nicholas, wylądowała tutaj? A skoro mapę znalazłam w skrzynce z dynamitem, to ta osoba... zdetonowała tunele? - mówiła, patrząc pytającym wzrokiem na Jacka, jakby chciała, żeby potwierdził jej słowa. Nie czuła się jeszcze swobodnie w wariackim gadaniu o podróżach w czasie.
- Skąd wiesz, że to ocean? - Jack nie był pewien, że te kilka kresek po lewej to od razu jakiś ocean. Jedno jednak nie ulegało wątpliwości. Na rysunku było logo Dharmy... - Nie wiem, co to wszystko znaczy - Jack był tym podłamany i dało się zauważyć, ze wcale nie udawał i nie odgrywał żadnej roli. Naprawdę nie ogarniał. - Trzymajmy się planu. Musimy dotrzeć do stacji naukowej - zawyrokował. Dźwięki z zewnątrz ucichły już jakiś czas temu.
Tymczasem Eunice, która cały czas klepała jakieś modlitwy, doznała wreszcie jakiegoś objawienia. Usłyszała tuż koło siebie wyraźnie szept swojej przełożonej siostry Jude Martin: - Nie ufaj Jackowi
Kiedy otworzyła oczy, nie zobaczyła jednak nikogo.
Edytowane przez Jack Jackson dnia 18-02-2018 22:57
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.