- Najlepszy użytkownik (! nie postać)
- Najlepiej wykreowana postać
- Najbardziej lubiana postać
- Najmniej lubiana postać
- Najciekawsza postać
- Najładniejsza kobieta
- Najprzystojniejszy mężczyzna
- Najlepszy NPC
- Najlepsza para
- Najśmieszniejszy moment MP
- Najdramatyczniejszy moment w MP
- Najlepsza akcja MP
- Najlepszy wątek MP
- Ulubione momenty
- Najzabawniejsza postać
- Najbarwniejsze posty
- Najbardziej wzruszający moment MP
- Najbardziej niedołężny moment MP
No dobra, może nie wypada mi zaczynać, ale tak jakoś wyszło
Na początku dziękuję wszystkim aktywnym za udział w grze, nawet mimo mojej czasowej nieobecności. Edycja przez moje... hm... problemy osobiste nie wyszła taka, jaka miała być w zamierzeniu. Nie byłam w stanie wczuć się w grę, bo inne myśli zaprzątały moją głowę... Mimo wszystko dobrnęliśmy do końca i co ważniejsze rzeczy się pojawiły
Największe podziękowania dla Flaka i Liona, którzy wymyślili fajną historię i postacie sióstr W następnej kolejności podziękowania należą się Umbastycznemu, Diego i mremce, którzy sporo i dobrze pisali Następnie osobom, które były aktywne do czasu: adiemu, April,jazeerze. Szkoda, że szybciej sobie odpuściliście. No i wreszcie Lincolnowi, który tradycyjnie robił obrazki
A teraz zwykłe podsumowanie:
- Najlepszy użytkownik (! nie postać) - tu nie może być nikt inny jak Flaku - świetnie wykreowana postać, retrospekcje, duże zaangażowanie w grę, no i wreszcie 1 miejsce
- Najlepiej wykreowana postaćjak wyżej - Fabienne Aumont
- Najbardziej lubiana postać Bernard Baelish adi dopóki grał, pisał zabawne posty
- Najmniej lubiana postać Daisy Taliaferro
- Najciekawsza postać Fabienne Aumont
- Najładniejsza kobieta Katya Prokofiew
- Najprzystojniejszy mężczyzna Robert
- Najlepszy NPC
- Najlepsza para Fabienne i Sylvie
- Najśmieszniejszy moment MP Bernard w szafie profesora
- Najdramatyczniejszy moment w MP
- Najlepsza akcja MP
- Najlepszy wątek MP
- Ulubione momenty pobyt na statku
- Najzabawniejsza postać Bernard
- Najbarwniejsze posty Flaku
- Najbardziej wzruszający moment MP Peter rozpaczający po Katyi i postanawiający porzucić nałóg dla miłości
- Najbardziej niedołężny moment MP
We are all evil in some form or another, are we not?
Podziękowania już złożyłem w temacie, więc nie będę się powtarzał Tym razem ponownie daruję sobie klasyczne podsumowanie, ale pomyślałem sobie, że w zamian wrzucę uporządkowaną historię sióstr
Z racji tego, że przez całą edycję retrospekcje były pomieszane chronologicznie, to mogły być trochę niezrozumiałe i większość mogła się pogubić. Dodatkowo dzieliły ich też czasami zbyt duże odstępy czasowe. Niektóre to klasyczne retrospekcje, a inne w postaci snów, bądź też snów na jawie. Postarałem się je jako tako uporządkować (moje - błękitne, Liona - czerwone). Nie wiem, czy kogokolwiek to obchodzi, ale wcześniej już powiedziałem sobie, że to zrobię, więc robię. Pozdrawiam
_____________________________________________________________________________________________________________
Szczyt lata. Mała dziewczynka z rozpuszczonymi włosami i w błękitnej sukience stoi przy ladzie i obserwuje przez szybkę lody w srebrnych pojemnikach. Podobają jej się te co zawsze- brązowe z ciemnymi wiórkami. Po chwili trzyma wafelek z dwoma gałkami, liże i oddaje się czekoladowej przyjemności. Nagle znajduje się na zewnątrz, w jednej rączce trzyma lody, drugą trzyma za rękę kobietę o takich samych orzechowych oczach, o takiej samej drobnej budowie mimo całkiem dorosłego wieku. Popołudniowe słońce zalewa całą scenerię, liście w alejce szumią swoim rytmem, leniwy świat ciepła i lodów na zawsze... Dziewczynka zapatruje się w chłopaku z sąsiedztwa idącego drugą stroną ulicy, a dokładniej w jego piesku, którego wyprowadza. Zwierzę stało w miejscu z oczami zwróconymi prosto na nią. Nie wiedziała, kiedy wykonała kroki w jego stronę. Nagle czuje popchnięcie, niedojedzone lody fruną w powietrzu. Dziecko upada na chodnik, a z niemałą prędkością Volkswagen potrąca kobietę i zatrzymuje się na ulicznej latarni. Mała istota szuka swojej mamy, ale słyszy tylko przeraźliwy okrzyk bólu dobiegający gdzieś spod auta. Nieświadoma jeszcze co się stało słyszy okropny wrzask, coraz głośniej i głośniej...
Dwóch mężczyzn wyskakuje z samochodu i z przerażoną miną obserwują kobietę cierpiącą pod kołami. Jeden z nich wygląda jakby już miał uciekać, ale z naprzeciwka właśnie nadjeżdża radiowóz... Pani policjantka chwyta małą dziewczynkę za rączkę i odciąga od miejsca zdarzenia dodając zwykłe słowa otuchy. Mała Sylvie ogląda się za siebie, przez łzy widzi jak inni ludzie schylają się pod samochód, którego nie sposób ruszyć, a jej mama wciąż tam tkwi... Do policjantki i Sylvie podchodzi inna osoba, dziewczynka nie słyszy ich rozmowy, nieposkromione myśli przelatują przez jej głowę, jej łkanie, a nawet wiatr wydają się zagłuszać kompletnie słowa nieznajomych...
Po chwili ciemności jest w szpitalu razem z ojcem, rozgląda się za Fabienne, ale jej nie ma. Matka uśmiecha się do nich, ale wizyta trwa zdecydowanie za krótko. Przegania ich lekarz, ojciec wpada w szał i z trudem daje się przekonać do opuszczenia sali... Sylvie siedzi w domu z jeszcze mniejszą siostrą. Próbują grać w bierki, ale co chwili któraś wspomina o mamie, zaczynają wspólnie płakać i tulić się do siebie... Do domu wpada wściekły ojciec wykrzykując w kółko trzy słowa. "Jebany paraliż nóg!".
Na ogromnej kanapie w samej bieliźnie leżała Sylvie. To był kolejny dzień, w którym nie dane jej było zająć się jakąś konkretną pracą. Pozwoliła sobie też na lody czekoladowe, jej ulubione, choć próbowane już tyle razy. W domu panowała cisza, matka spała, a siostrę wywiało. Co chwilę tylko jakieś mlaśnięcie lub stuknięcie łyżeczką. Z jednej strony- rozkosz bogactwa i braku przymusu do czegokolwiek. Z drugiej dziwna chęć przeżycia jakiejś przygody i zmiany przyzwyczajeń. Jednak póki co nie miała wystarczająco dużo mocy w sobie i samozaparcia, aby to przerwać. Skończyła jeść lody, ale do kosza była za daleko, więc postawiła pusty pucharek obok siebie. Spojrzała w sufit i znów rozpoczęła wyobrażanie sobie sytuacji, które nie mają prawa się zdarzyć.
Nabierała kolejną łyżkę płatków śniadaniowych skąpanych w mleku, uważnie spoglądając w telewizor. Podciągnęła jedną nogę pod drugą i oparła o poduszkę.- Haha - zaśmiała się z kolejnego błyskotliwego żartu płynącego z ekranu, niemal wypluwając jedzenie z ust. Nie minęło kilka minut, a z sąsiedniego pokoju, dało się słyszeć jakiś krzyk, który początkowo z trudem przebijał się przez głosy żwawo dyskutujących postaci filmowych. Fabienne sięgnęła po pilot, by nieco ściszyć i dopiero teraz wyraźnie usłyszała głos matki. - Już idę! - odparła, ściągając się z łóżka...
Dopiero gdy pojawiła się u progu drzwi, krzyk ucichł. Kobieta podpierała się na ziemi w pozycji półleżącej, a pusty wózek stał tuż obok. - Jestem mamo - powiedziała, po czym bez zastanowienia podeszła, chwyciła ją pod rękami i przy użyciu stosunkowo dużej siły, z powrotem posadziła na wózku. Kobieta wskazała dłoniom na szafę stojącą za Fabienne. "Chciałam tylko je zobaczyć" - usłyszała z jej ust, po czym odwróciła się i spojrzała na niewielkie zdjęcie stojące na najwyższej półce. Podeszła i zdjęła je. Na fotografii rozpoznała samą siebie, mała dziewczynkę z warkoczykami i szerokim uśmiechem. Obok niej stała tylko trochę starsza siostra. Fabienne wpatrywała się jeszcze przez chwilę w zdjęcie, a następnie przekazała je matce. - Proszę - powiedziała, starając się nie okazywać wzruszenia, którego właśnie doświadczyła. Do oczu napłynęły jej łzy. Objęła mamę, "chowając" twarz za jej głową. Jakby bała się tych uczuć i chciała koniecznie je ukryć. Tkwiła w tej pozycji jeszcze przez kilka minut, gapiąc się w błękitno-niebieską ścianę...
Jedyne co teraz widziała to murowane ścianki przysłonięte błękitno-niebieskim kolorem poruszającej się wody. Powoli zaczęła się zbliżać do jednej z nich, po czym chwyciła ręką za jej górną granicę i z impetem wynurzyła głowę. O tej porze roku pogoda wyjątkowo sprzyjała i była niemal idealna do pływania. Fabienne wyszła z basenu, poprawiając strój kompielowy, który leżał nie najlepiej. Rozłożyła się na leżaku i założyła na nos swoje ulubione ciemne okulary. To były te chwile, które wręcz kochała...
Nigdy by nie pomyślała, że żeglowanie po lazurowym wybrzeżu może być takie atrakcyjne, a już na pewno nie w towarzystwie ojca. To miało być takie zakopanie toporu wojennego po ostatnim incydencie. Przynajmniej ona tak to odbierała. Stojąc oparta o łódkę ojca, podziwiała piękny krajobraz słonecznej Nicei. Na morzu panował wyjątkowy spokój, a woda tylko nieznacznie zmieniała swoje położenie. Gdyby nie to, można by pomyśleć, że jest zupełnie nieruchoma...
Niemal cały dzień spędzony na morzu i nawet przez chwilę nie poczuła zmęczenia. Szkoda tylko, że nie było z nimi Sylvie. Zapewne zrobiłaby wiele świetnych zdjęć. Fabienne większość czasu spędzała na rozmowach z ojcem, które zazwyczaj dotyczyły wszystkiego i niczego oraz na oglądaniu krajobrazu i opalaniu się. Ojciec nie był jakimś wytrawnym żeglarzem. Traktował to bardziej hobbystycznie, dlatego kupił sobie łódź. Znał się jednak nieco na rzeczy, a dziewczynie wyjątkowo się to zamiłowanie udzieliło. Właściwie tylko na ten jeden dzień, ale to też miało przecież jakieś znaczenie. Nauczyła się kilku nowych rzeczy. Było nawet fajnie i zabawnie. Pewnie nigdy wcześniej nie przypuszczałaby, że może tak kiedyś być...
Pogodna, chłodna noc opanowała w tym momencie całe miasto, a świecący na niebie księżyc tworzył niesamowitą atmosferę. Wręcz bajkową. Taką jakiej nigdy, by sobie nie wyśniła, ani tym bardziej wyobraziła. Ubrana w cienki żakiet, czuła jak jej włosy przewiewa lekki i zimny ruch powietrza. Ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Jedną ręką oparta o barierkę mostu spoglądała w dół, jakby chcąc dostrzec dno ogromnej rzeki, co było niemal niewykonalne o tej porze dnia. Drugą zaś kurczowo ściskała jego dłoń, jakby bała się, że gdzieś ucieknie. Jakby za wszelką cenę chciała go zatrzymać. Jakby chciała zatrzymać czas. Milczenie nie było dla niej krępujące, a wręcz jej to odpowiadało. Dzięki temu mogła w pełni rozpływać się cudownością tej chwili. Jakiekolwiek słowa były zbędne. Po kilku minutach spojrzała w jego oczy, czekając aż coś powie. Nie odezwał się. Patrzył z wlepionym wzrokiem, jak w hipnozie. - Pojedziemy do Ciebie? - wydusiła.
Samochód mknął po drodze z ogromną prędkością, mijając kolejne budynki. Było niemal pusto, jakby cały świat właśnie umarł i zostali tylko oni obydwoje. - Warto się czasem spieszyć, bo przeszłości i tak już nie zmienimy, ale zawsze możemy dogonić lepszą przyszłość. Prawda? - powiedziała do niego. Tylko odwzajemnił jej uśmiech. Nie był zbyt rozmowny, co nie oznaczało, że był jakimś przygłupem. Po prostu nie odzywał się na siłę. Ale jej to nie przeszkadzało. Czasami wręcz kochała tą ciszę, która towarzyszyła ich spotkaniom. Po chwili samochód zatrzymał się, a wszechobecny mrok zastąpił blask światła z ogromnego domu, a właściwie rezydencji. Wyglądała imponująco.
Wybiegła na zewnątrz, trzaskając drzwiami. Nigdy, by nie pomyślał, że tak to może się skończyć. Miała go za kogoś niesamowitego, kogoś kogo nigdy wcześniej nie spotkała. Czasami myślała, że to tak jakby jej druga połówka, której szukała od samego początku. Jednak czas zweryfikował wszystko i nie miała racji. Osoba, której tak bardzo zaufała, okazała się być kimś zupełnie innym. najwłaściwszym określeniem było w tym momencie słowo "idiota" i takiego też użyła w myślach, szybkim krokiem pokonując kolejne metry drogi. Masa przymiotników, które teraz krążyły jej po głowie, nie były w stanie zrekompensować żalu jaki do niego miała. I tak naprawdę żalu do samej siebie. Dobrze, że nic jej nie zrobił, mimo, że niewiele brakowało. Nigdy, by na to nie pozwoliła. Zatrzymała się i oparła ręką o drzewo. W gruncie rzeczy po za tym, że czuła ogromną wściekłość, po prostu było jej szkoda tego wszystkiego. Jedna chwila i wszystko się burzy, jak domek z kart...
Spała by dłużej gdyby nie jakiś nagły dziwny odgłos. To już nie pierwszy raz, gdy wydaje jej się, że budzi się na sekundę przed właściwym hałasem, który ją obudził. Przez kilka chwil jeszcze nasłuchiwała uważnie. Przez szparę pod niedokładnie zasuniętymi roletami wpadała kojąca nocna poświata. Która może być godzina? Nieważne. Nie usłyszała już nic, więc przymknęła oczy i miała nadzieję, że zaśnie szybko i że żadnych odgłosów już nie bę... SYK! KRZYK! Zerwała się z łóżka. Wzięła pierwszy lepszy przedmiot jaki wpadł jej w ręce, zaczęła się powoli kierować w stronę odgłosów i już snuła sobie wyobrażenia jak to napada ją banda włamywaczy i ginie w tą piękną noc... A taka młoda i niespełniona...
Podejrzewając, że ktoś się włamał do ich posiadłości w Nicei, schodziła powoli schodami z lampką nocną w ręku. Szemranie dobiegało z kuchni... Matka zawsze śpi o tej porze, a siostra wyjechała wczoraj ze znajomymi. Bardzo się bała, ale wolała zaskoczyć mordercę, zanim on zaskoczy ją. Najlepiej gdyby to był zwykły złodziej, który jest tak słaby, że nie umie nawet zabić. Gorzej jeśli to psychopata, który zadowoli się grabieżą, gwałtem, dwoma morderstwami, podpaleniem i Bóg wie czym jeszcze. Stanęła za rogiem u wejścia do jadalni. Rolety były zasunięte, toteż widziała samą sylwetkę zbira, a jedynym źródłem światła były odległe podświetlane listwy w przedpokoju... Był odwrócony tyłem, bo zamiast twarzy i błysku w oku ujrzała coś niby kaptur. Poczuła, że to mogą być ostatnie chwilę jej życia, miała ochotę nagle uciec będąc pod wpływem paniki, ale gwałciciel by ją usłyszał, dopadł i zniszczył na zawsze... Musiała to zrobić. Podeszła do niego na palcach i gdy już miała zadać ostateczny cios lampą, postać odwróciła się i zapytała kobiecym głosem:
- Sylvie?
Szkoda, że odruch był odruchem, a refleks refleksem szachisty i Fabienne, której wyjazd został anulowany i wróciła wcześniej, leżała teraz nieprzytomna na podłodze z narastającym momentalnie guzem.
- Nie!
Zapaliła światło. OCZYWIŚCIE, włamywaczem była jej siostra. Jak mogła myśleć inaczej. Obok niej na kafelkach leżała otwarta butelka coli, prawdopodobne źródło dziwnych odgłosów. Nie wiedziała co robić, wzięła jakiś ręcznik, namoczyła zimną wodą, przystawiła do głowy Fab. Strach przed utratą życia minął, pojawił się strach przed śmiercią siostry, który nie miał wcale być mniej paraliżujący. Co prawda Francuzka nie zdawała sobie sprawy, że ramię wątłe i nikogo lampą nie zabije, jednak czekała drżąc cała. Minęła minuta, a brutalnie zaatakowana Fabienne zaczęła się przebudzać. Kilka słów, kilka spojrzeń i uśmiechów, wszystko wróciło do normy, mimo, że siostrę dość długo bolała jeszcze głowa.
Późny wieczór. Mrok wypełniał każdy nieoświetlony zakątek Nicei, a lekki chłód połączony z nieznaczną mżawką, stwarzały wręcz idealne warunki do treningu. Fabienne wiedziała o tym, biegnąc ulicą wzdłuż równolegle rozciągającego się niewielkiego lasku. Na uszach rzecz jasna słuchawki i rozbrzmiewający w nich "Noir désir". Bez tego pewnie nie przebiegłaby nawet pięciu metrów. Po kilkunastu minutach była już koło domu. Nie myślała teraz o robieniu kolejnego kółka, ale raczej o gorącej kąpieli i fajnym filmie. Po wejściu do środka trochę się zdziwiła, gdyż z piętra dobiegały dziwne odgłosy, które nie byłyby pewnie aż tak dziwne gdyby nie fakt, że nikogo nie powinno tam być. Nie dziś i nie o tej porze. Przecież Sylvie pojechała z matką do sanatorium, a ojciec jest na jednym z kolejnych służbowych wyjazdów - uświadomiła sobie, co tylko spotęgowało jej strach. Zaczęła iść powoli po schodach w kierunku źródła, z którego dobiegały odgłosy, próbując sobie w międzyczasie racjonalnie wytłumaczyć tą sytuację. Może wrócili wcześniej? Może tacie odwołali wyjazd? - pytała samą siebie. Kiedy znalazła się na górze, dźwięki stały się zdecydowanie bardziej klarowne. Przypomniały... Nie, Fabienne nie chciała myśleć co przypomniały. To wydawało się być zbyt abstrakcyjne. W głowie rodziły się same pytania, a niepokój narastał z każdą sekundą. Drzwi do sypialni były zamknięte. Podeszła i położyła rękę na klamce. Spojrzała na swoją lekko drżącą dłoń, po czym uchyliła je... Na łóżku w pozycji siedzącej była zupełnie naga, nieznajoma kobieta. Odwrócona tyłem przysłaniała leżącą sylwetkę mężczyzny. Fabienne nie potrzebowała dużo czasu, by rozpoznać w nim swojego ojca. Była zdumiona... ale jednocześnie odczuła niepohamowany wstręt. Zamknęła drzwi i pobiegła do swojego pokoju. Jej obecność najpewniej nie została niezauważona. Po chwili odgłosy ucichły, ale dziewczyna miała to gdzieś. Siedziała teraz na łóżku oparta o ścianę, nerwowo zaciskając pięści. To już nie był strach, tylko ogromna złość i żal, które w duecie tworzyły wybuchową mieszankę...
Była wściekła, z każdą minutą co raz bardziej. Nawet do niej nie przyszedł, żeby cokolwiek wyjaśnić, albo chociaż żałośnie się wytłumaczyć. Pewnie dalej zabawiał się ze swoją dziwką! Zresztą... miała to gdzieś. Wstała z łóżka i zaczęła przeglądać wszystkie szuflady i szafki. Po chwili wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni. Wzięła ze sobą nóż, może nie myślała racjonalnie, ale czuła, że tylko w ten sposób może dać upust swoim emocjom. Nadal się w niej wręcz kotłowało, a obraz sceny sprzed kilkunastu minut nie znikał jej z oczu. Po chwili stała już obok sypialni, chowając za plecami nóż. uchyliła drzwi, ale nieznajomej kobiety już nie było. Ujrzała jedynie ojca, siedzącego na łóżku, ze schowaną w dłoniach głową. - Tato? - powiedziała cicho, po czym weszła do środka i usiadła tuż obok niego. Mężczyzna kątem oka spojrzał na córkę, ale w jego oczach malował się tylko strach i tchórzostwo. Nawet nie potrafił nic powiedzieć. Zachowywał się jak dziecko, które przed chwilą stłukło szklankę i bało się konsekwencji. Położyła dłoń na jego plecach, patrząc z politowaniem. Wtedy mężczyzna zdecydował się na jakikolwiek krok, chciał coś powiedzieć, ale zabierał się za to wyjątkowo żałośnie. - Przep... - wyjąkał, jednak było już za późno. Fabienne nie mogła na to patrzeć i nawet nie dała mu skończyć. Wbiła nóż prosto w jego serce! Zrobiła to na tyle szybko, że nawet nie zdążył się zorientować. Osunął się na łóżko, cały we krwi, która sączyła się wyjątkowo szybko. Fabienne zasłoniła mu oczy, nie chciała na nie patrzeć. mimo to nie czuła jakiegokolwiek strachu, a jedynie swoistą ulgę. Z przeświadczeniem, że zrobiła to nie dla siebie, ale przede wszystkim dla matki i ukochanej siostry...
Siedziała w kuchni. Po głowie krążyły jej różnie myśli, ale z każdą sekundą się przerzedzały. Dłonie luźno spoczywały na blacie stołu. Teraz była już zupełnie spokojna, zastanawiała się jedynie, czy wszystko zrobiła tak jak powinna przed powrotem matki i siostry. Nie odczuwała praktycznie żadnych wyrzutów, przynajmniej na razie. Co chwilę próbowała się nieco sztucznie uśmiechać. Czuła, że wszystko się jakoś ułoży, że nadal będzie tak jak do tej pory. Że minie trochę czasu i o wszystkim zapomni. Wzięła głęboki oddech i wyszła na górę. Wstąpiła po drodze do sypialni i rozejrzała się po jej wnętrzu. Wyglądała normalnie, tak jak reszta całego domu. Chyba zadbała o każdy szczegół. Teraz mogła spokojnie pójść do pokoju i zdrzemnąć się chociaż przez chwilę...
Fabienne wkładała do torby ostatnie rzeczy, czyli jakąś koszulkę i kosmetyczkę. Spojrzała na zegar na ścianie, który sugerował, że pozostało niewiele czasu. Kątem oka zerknęła jeszcze w okno, za którym każda sekunda wydawała się być upiorna. Silna ulewa deszczu, połączona ze śniegiem dawała się we znaki. Typowy obraz francuskiej zimy. - Sylvie, szybciej! Bo się spóźnimy!
Intensywny strumień wody lał się na głowę młodej dziewczyny. Przyjemna ciepła temperatura sprawiała, że znowu nie miała ochoty się stamtąd ruszać. Miała już dość zimy, tego całego syfu- okropnego deszczu wymieszanego ze śniegiem, błota na ulicach czy przenikliwego wiatru. Wmasowała we włosy szampon przymykając oczy i rozkoszowała się tą chwilą. Jeszcze będę pewnie tęsknić za europejską pogodą - pomyślała. W Amazonii pewnie nic innego ją nie czeka tylko same upały i dziwni obcy ludzie. Ale zgodziła się. Czy to bardziej siostra ją przekonała, czy sama tego chce, to nieistotne, jedzie tam i będzie musiała mieć oczy szeroko otwarte- ma za zadanie dokumentować wszystko co się wydarzy. Westchnęła zmywając pianę z włosów, po chwili wychodząc z ekskluzywnej kabiny z hydromasażem, ale nie miała teraz za dużo czasu. Okryła się ręcznikiem, stanęła przed zaparowanym lustrem, przetarła ręką i uśmiechnęła się sama do siebie. - Będzie fajnie - zapewniła się kiwając głową.
- Co on wyprawia? Patrz, co on robi! - Sylvie zrobiła wielkie oczy. Brodaty murzyn koło trzydziestki omal nie rozjechał chłopca, który był z psem na spacerze i przechodził przez ulicę. Tylko na chwilę taksówka stanęła (kierowca wymamrotał jakieś niezrozumiałe słowa), obecnie znów pędziła zygzakiem przez Niceę w stronę Lazurowego Wybrzeża. Uszy pasażerów wypełniała elektroniczna sieczka wspomagana solidnymi basami. Czarnuch najwyraźniej bawił się świetnie.
- Jezus Maria, chyba zginiemy... Natychmiast się zatrzymaj! - krzyknęła, ale nie przyniosło to skutku. Co ciekawe na przednim siedzeniu obok murzyna siedziała (prawie leżała) zaspana kobieta, którą przedstawił im jako "prywatnego gościa". Właściwie to nie była zaspana tylko spokojnie spała w najlepsze. Prawdopodobnie była kompletnie pijana, a może w ogóle martwa, ale nie było teraz warunków do takich rozmyślań, gdyż samochód wpadł w poślizg na pochyłym fragmencie drogi i wszystko wskazywało na to, że uderzą w budynek. Sylvie zrobiło się słabo, a przed oczami ujrzała nagle inną chwilę z przeszłości... Gdy ocknęła się z tego wrażenia po kilku sekundach i zamrugała powiekami, taksówka znów beztrosko jechała po drodze zostawiając w oddali nietknięty budynek. Murzyn zarechotał złowieszczo i coś powiedział, ale dudniąca muzyka wszystko zagłuszyła. Spojrzała na siostrę, i z ruchu jej warg wyczytała coś w stylu "pieprzeni faceci". Przez tą jedną krótką chwilę na jej buzi zagościł uśmiech.
Dźwięk sygnału policji uspokoił siostry, chociaż ledwo się przebijał przez techno, które obecnie królowało w taksówce. Murzyn próbował do tej muzyki coś nucić, co było bardzo żałosne, ale nie chciała mu zwrócić uwagi, bo jeszcze rzuci się na nie ze swoimi czarnymi kościstymi łapami zanim policja zdąży je "uratować". Najbardziej niespodziewany był moment gdy nigger zauważył zbliżającą się do nich policję. Natychmiast zatrzymał się na poboczu, ściszył muzykę i przylizał czuprynę. Przez chwilę czekał w bezruchu oglądając siostry we wstecznym lusterku (nie mogły się wydostać, bo była blokada drzwi). Przypomniał sobie o jeszcze jednej pasażerce, toteż praktycznie bez zamachu zdzielił jej twarz. Dość skuteczna metoda, gdyż owa panna od razu się ocknęła. Wtedy w szybę zapukał funkcjonariusz. Murzyn opuścił ją i spytał udając kogoś kto jest zupełnie normalnym obywatelem, który w dodatku praktycznie nie wie co to wino. Szkoda, że miał przepity głos jaka stara Rosjanka:
- W czym mogę pomóc?
Dziesięć minut później po wielu "skurwielach", "dziwkach" i "nazistach" murzyn i jego koleżanka zasiedli wygodnie w radiowozie. Siostry Aumont wezwały inną taksówkę i wkrótce dotarły szczęśliwie na lotnisko.
- Dość murzynów kierowców. Czas na wypoczynek w lasach Brazylii!
Jej ręce spoczywały na udach, a dłonie znacząco uciskały powierzchnię kolan. Wyraz twarzy wyraźnie akcentował dyskomfort jaki teraz odczuwała. Coś połączonego ze strachem i poczuciem bezradności. Na jej czole pojawiały się kolejne kropelki potu, natomiast wzrok skupiony miała na łysej głowie jakiegoś kolesia, który siedział tuż przed nią. W żaden sposób starała się nie odrywać go w stronę okna. Choroba lotnicza była zdecydowanie groźniejsza niż mogła sobie to wyobrazić, a tabletki, które miały być zbawienne niewiele pomagały. Nawet nie potrafiła policzyć ile razy była już w łazience, żeby je zażyć. Dawno nie czuła się tak źle, ale chęć wzięcia udziału w tajemniczej wyprawie niszczyła teraz wszystko na swojej drodze, stanowczo zmierzając do celu. Złapała dłonią rękę Sylvie, która spała na siedzeniu obok i położyła głowę na jej ramieniu.
Dłonie Fabienne idealnie łączyły się na brzegach, tworząc coś na pozór małej miski, która nieskutecznie próbowała zatrzymać znajdującą się w niej wodę. Ta z kolei jak na złość wylewała się przez szczeliny pomiędzy palcami. Nie czekając na nic niemal uderzyła nimi o twarz, tak że cała zawartość rozprysła się po okolicy. Podniosła głowę i spojrzała w lustro. Najpierw musiała je nieco przetrzeć i dopiero wtedy wyraźnie zobaczyła swoją twarz. - Uśmiechnij się - rzekła sama do siebie, wkładając do ust tabletkę. Połknęła i wyszła z łazienki. Mijała kolejnych pasażerów, aż dotarła do swojego miejsca i jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że Sylvie zniknęła. W tym momencie ogarnęła ja niepohamowana złość. - Co jej zrobiliście, do kurwy! - wrzasnęła.
- Wiem, przepraszam... Nie powinnam tak reagować, ale naprawdę myślałam, że coś Ci się stało. Spacery po samolotach są... dziwne - próbowała wytłumaczyć się siostrze, po czym usiadła obok niej. Było jej nawet trochę wstyd przed tymi wszystkimi ludźmi, ale to był przecież niekontrolowany odruch. Po prostu tak czasem miała, a już w szczególności jeśli chodziło o Sylvie. Już niedługo mieli lądować w Rio de Janeiro, co akurat było dobrą wiadomością. - Dobra, pieprzyć to. To był dziwny lot, ale teraz czeka nas coś naprawdę fantastycznego - rzekła, będąc pewna co do swoich słów. Rozmowa przez telefon była naprawdę przekonująca i z każdą chwilą co raz częściej o niej wspomniała.
______________________________________________________________________________________
Ciemność - to co teraz widziała. Wszechobecną i nieograniczoną, otaczającą ja praktycznie ze wszystkich stron. Nie trwało to jednak długo... Po chwili pojawił się ogród, a w nim mała dziewczynka na huśtawce, uśmiechnięta i piękna, dokładnie tak jak towarzysząca jej pogoda. Środek lata, wyjątkowo ciepło, a na czystym niebie rozpromienione słońce. Czuła to ciepło! Rozpoznała w dziewczynce swoją siostrę - Sylvie! Chciała do niej podejść, ale nie mogła... Po chwili ujrzała samą siebie. Mała Fabienne dołączyła do siostry... Wtedy wszystko znikło i pojawił się kolejny obraz. Dorosła Sylvie odwiedza siostrę w jej pokoju i próbuje ją pocieszać. W pierwszej chwili zostaje odrzucona, ale po kilku minutach tonie w jej objęciach... Z każdą chwilą pojawiają się kolejne obrazy, z co raz większą częstotliwością. Co raz krótsze i mniej zrozumiałe, jednak każdy następny bardziej ponury... W pewnym momencie Fabienne idzie leśną ścieżką, jakby nie wiedząc po co, ale czując dziwny niepokój, który zmusza ją do dalszej wędrówki. Jest środek zimy, pada śnieg, a mróz wyraźnie daje się we znaki. Tym razem nie są to jedynie obrazy z przeszłości, a konkretna sytuacja, w której Fabienne uczestniczy. Po chwili wychodzi na polanę, niewielką, otoczoną lasem ze wszystkich stron. Pośrodku niej tłum ludzi. Dziewczyna biegnie, a po chwili przedziera się pomiędzy nimi, by ostatecznie dotrzeć do punktu kulminacyjnego. Jej oczom ukazuje się wykopany dół, a obok niego otwarta trumna. Podchodzi bliżej i widzi w niej... Sylvie. Podnosi ciało i wtula w nie swoją głowę, zaczyna płakać...
Ostatnie to sen, który jakoś ciężko umieścić w którymś miejscu. Początek to na pewno wydarzenia z dzieciństwa (jeszcze przed wypadkiem matki), późniejsze to coś pośrodku (najprawdopodobniej wydarzenia bezpośrednio po "nieudanej" randce Fabienne), a ostatnie to jedynie sen, który w pewnym sensie mógł przewidzieć finał edycji, ale Other nie uśmierciła Sylvie
Najpierw krótki wstęp. Pomysł na edycję wydał mi się ciekawy. Zresztą ja gram we wszystko, więc i tak bym się zapisał. No, ale lepiej już się zapisać jednak do czegoś co się podoba. Pomysł na postać miałem już od jakiegoś czasu, nawet spasowała do edycji, więc spoko. Co do samej gry. Czasami nie miałem czasu pisać, a czasami ochoty. Ogólnie grało mi się nawet przyjemnie, ale jednak bez jakiejś ikry. Nie było tego błysku, który przyciągałby mnie na forum, żebym pisał z radością.
- Najlepszy użytkownik (! nie postać)
Wymienię kilka osób: Diego i Flaku - dla mnie Wasza dwójka grała najlepiej i to Was typowałem na finał/zwycięstwo. Jak widać jednemu się udało. (bo Flaku z Lionem i mremką przyżydzili w półfinale i wyrzucili Diega ) Otherwoman - za prowadzenie. To zawsze trudna robota i choć bywały słabsze momenty to ogólnie wyszło nieźle April - bo fajnie się z Tobą pisało, dopóki się pisało
- Najlepiej wykreowana postać Siostry
- Najbardziej lubiana postać Peter i Izzy
- Najmniej lubiana postać ?
- Najciekawsza postać
żadna mnie nie ciekawiła
- Najlepszy NPC Gero
- Najlepsza para Siostry, Peter i Katya, Izzy i Lovro
- Najśmieszniejszy moment MP
?
- Najdramatyczniejszy moment w MP
Zniknięcie Izzy lub Peter w jaskini
- Najlepsza akcja MP
?
- Najlepszy wątek MP
Dinozaury
- Ulubione momenty
Całe MP
- Najzabawniejsza postać
Bernard? Gero?
- Najbarwniejsze posty
Wszyscy, którzy pisali
- Najbardziej wzruszający moment MP
Śmierci postaci.
- Najbardziej niedołężny moment MP
Początek i posiłki na statku
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Skocz do Forum:
Logowanie
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.