Całkiem niedawno temu skończyliśmy pierwszą edycję programu, który wstrząsnął całym światem. Na naszych oczach mordowano nieświadomych niczego ludzi, prowadzono ich w ślepe zaułki, psychicznie torturowano. Pośród tych, którzy nie wiedzieli, o co chodzi, znajdowali się aktorzy, doskonale przygotowani do swoich ról. Rozmawiamy z Joachimem Nottem, prowadzącym show. Witamy!
J.N.: Dzień dobry.
Proszę powiedzieć: jakie to uczucie, wiedzieć, że osoby z którymi się rozmawia, zginą lada moment, a to, jak długo przeżyją, zależy jedynie od głosowania telewidzów?
J.N.: Tragiczne. Serio. Na samym początku, jeszcze przed rozpoczęciem programu, mówiłem sobie: nie przywiążę się do tych ludzi, nie będę starał się ich poznać. Zachowam dystans i odbębnię swoją rolę, a obejdzie się bez przejmowania się z mojej strony. Problem pojawił się w momencie, w którym zacząłem ich lubić, a potem, na dodatek, pojawiła się miłość. Przeżywałem śmierci mocniej, o wiele mocniej, niż uczestnicy programu. Okropnie mi było z myślą, że dokładnie wiem, jak i kiedy zginą. Miałem ochotę wziąć ich na stronę i powiedzieć: wiej, człowieku, jak najprędzej! Ale nie mogłem, zewsząd otaczały nas kamery i rejestrowały każde nasze słowo. W sumie daleko by nie uciekli, plan filmowy był wyznaczonym terenem.
Gdy usłyszał Pan ofertę pracy, przyjął ją Pan od razu?
J.N.: Właściwie to tak. Nie zastanawiałem się nad konsekwencjami. Myślałem przede wszystkim przyszłościowo: ktoś mnie zobaczy, odkryje, moja kariera nabierze tempa.... Nie myliłem się wiele, nasz program oglądał cały świat i to już od drugiego nadawania na żywo.
Jednak teraz, po zakończeniu, programu, zrezygnował Pan z pracy w zawodzie dziennikarza. Dlaczego?
J.N.: Pani też by zrezygnowała na moim miejscu. Zbyt wiele tam wycierpiałem, za dużo cierpienia widziałem. No i zbyt wiele błędów popełniłem.
Błędów...?
J.N.: A i owszem! Uczestnicy programu tego nie widzieli, ale przed telewizorami wszystko było widać jak na dłoni. Najsłynniejsza chyba wpadka, o której pisano nawet w gazetach, to akcja z trupem. Miał zniknąć, gdy uczestnicy go zauważą, dlatego producenci zdecydowali, że to ja go zagram: ot, taka rozgrzewka przed wejściem do gry. Wszystko szło świetnie, dopóki nie zacząłem wcielać się w swoją główną rolę: rozbitka, jak oni. Nie zdążyłem przekazać ubrań produkcji, dlatego wrzuciłem je do plecaka. Grupa od razu je odkryła. Gdy zobaczyli, że trup zniknął, a ja na dodatek trzymam jego ubrania, złamali mi żebra. Taka właśnie była z nimi zabawa [śmiech]. Ale nie zorientowali się, że to ja leżałem na stole w laboratorium. A te słoiki z r0;wnętrznościamir1;? Gdyby je wtedy otworzyli, mieliby kilkanaście kilogramów żelek do jedzenia.
Słynna jest także wpadka ze scenariuszem. Na farmie rozbitkowie znaleźli skoroszyt z Twoimi kwestiami. Producenci pewnie byli źli?
J.N.: Chcieli mnie za to wyrzucić na miejscu. Za daleko jednak doszliśmy, żeby przerwać wtedy mój wątek. Jakoś się wymigałem, ale i to było dość traumatyczne przeżycie. W dodatku, że musiałem wtedy okłamywać kobietę, którą kocham.
No właśnie: Catherine. Byliście ulubionym tematem widzów! Nawet ja zapisałam się do grupy Waszych fanów na facebooku...
J.N.: Jesteśmy już na facebooku?... Ciężka to sytuacja. Podle się czuję z tym, że musiałem okłamywać ją tak długo. Sam fakt, że się zakochałem... Nie, to nie było na miejscu. Ona była przecież uczestnikiem czegoś, co tworzone było od kilkunastu lat przez kilkuset ludzi, a ja to cholerstwo prowadziłem. Mówiłem jej: Nie możemy być razem. Ona myślała, że jej nie chcę, płakała, ja czułem się podle i tak w kółko. Na szczęście już po wszystkim. Wkrótce Cathy urodzi, dom stoi zbudowany, data ślubu wyznaczona. Zrozumiała...
Kibicowałeś jej?
J.N.: Nigdy. Nie chciałem, by odpadła zbyt wcześnie, bo to oznaczałoby śmierć. Ale nie chciałem też, by wygrała, bo wydaje mi się, że nie poradziłaby sobie z tym psychicznie. Ian ma teraz przerąbane. Na miejscu tego kolesia chyba bym się pociął. Może to i lepiej, że jest pastorem? Religia chyba zabrania samobójstw, prawda?
Weź pod uwagę, że jest teraz tematem numer jeden na całym świecie.
J.N.: Jego imię jest ponoć częściej wypowiadane, niż imię Obamy, to już swoją drogą. Byle tylko był szczęśliwy.
Wróćmy jeszcze na moment do programu. Ciężko było Ci zagrać rolę rozbitka? Osoby, która nie ma pojęcia, co się dzieje?
J.N.: Po prawdzie, nie. Na to akurat byłem przygotowany. Najgorzej chyba było udawać zdziwienie, gdy pojawialiśmy się w nowym miejscu. No wiesz: dla nich to było dziwne, najpierw laboratorium, potem charakteryzatornia, pole minowe, farma i tak dalej. Ja wiedziałem od początku, co nas czeka. Kręciliśmy show na wyspie, która tak naprawdę jest opuszczonym planem filmowym. Nagrano tam sceny kilku oscarowych filmów. Dziwiłem się często, dlaczego nikt nie kojarzy scenerii, która przewinęła się przecież przez kultowe filmy. Dla przykładu: kotłownia na jachcie to ta sama, którą widzieliśmy w r0;Titanicur1;!
Co będziesz wspominał najmilej?
J.N.: Myślę, że mimo wszystko wszystko po jakimś czasie wspomnę z uśmiechem na ustach. Jednak ludzi, którzy zginęli, wciąż opłakuję po nocach i tak chyba będzie już zawsze. Na to już nie miałem wpływu, śmierć tych ludzi to wola producentów. Mnóstwo papierkowej roboty. Rząd USA, przeróżne organizacje na całym świecie... Wszyscy byli w to wplątani. Ale koniec końców, najbardziej dziwię się rodzinie, która zgłosiła swoich krewnych do programu.
Pieniądze nimi kierowały...
J.N.: Niewątpliwie. Cały program to złote góry. Tak opłacalnej produkcji nie było chyba nigdy.
Rozmawialiśmy z Joachimem Nottem, prowadzącym. Dziękujemy za wywiad!
J.N.: Dzięki również.
2) WPADKI Z PLANU I CIEKAWOSTKI
#1 Trup w laboratorium. Początkowo miał zniknąć i słuch o nim miał zaginąć. Problem pojawił się w momencie, w którym rozbitkowie odkryli ubranie trupa w plecaku Joachima. Faktycznie było tak, że Joachim był przebrany za trupa.
#2 Rozbitkowie przypadkowo znaleźli na farmie skoroszyt z kwestiami prowadzącego. Ekipa produkcyjna nie zdążyła schować go na czas
#3 Chwilę po pierwszym połączeniu grup, Joachim i Catherine zauważyli świecącą się lampę w dżungli. W rzeczywistości był to błąd taśmowy- lampa spadła z dużej wysokości, skąd wcześniej spokojnie oświetlała teren.
#4 Na początku programu, grupę południową wgłąb lądu wygnał dość duży przypływ. Był on spowodowany wyłącznie nieuwagą ekipy: wielkie wiatraki, umieszczone od plaży w odległości kilku kilometrów w morze, były włączone, gdy uczestnicy spadali na spadochronach. Osoba odpowiedzialna za nie zapomniała je wyłączyć, przez co przez plażę przeszło w nocy mini-tsunami.
#5 Mariah i Stanley początkowo mieli być parą nastoletnich kuzynów. Na casting zgłosiły się jednak dzieci, które urzekły całą ekipę i dlatego dostały rolę.
#6 Josephine Violet w pewnym momencie opuszcza grupę północną i trafia do południowej. Tam odkrywa wielką bliznę na swoim brzuchu i jest przekonana o tym, że ktoś wyciął jej nerkę. W rzeczywistości jeden z fanów produkcji, ujęty historią chorej na raka dziewczyny, zgłosił się jako dawca narządu. W istocie więc dziewczynie wszczepiono poprawnie działającą nerkę.
#7 Chwilę po pierwszym połączeniu uczestnicy dowiedzieli się, że mają pod skórą nadajniki. Na potwierdzenie tych słów na laptopie wyświetlają się szczegółowe dane o tych ludziach. W istocie dane te podała rodzina, wypełniając kwestionariusz, kwalifikujący do gry.
Bardzo fajny bonus, ale wpadki mi się bardziej podobają.
Można jeszcze dołożyć, że twórcy programu nie przewidzieli, że np. Johnatan czy Catherine wyeliminują innych graczy, nie znając rankingu ułożonego przez telewidzów.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Bardzo mi się podoba akcja z wpadkami
PS. Mam nadzieję, że jesteśmy zaproszeni na ślub Joachima i Cath. Melody chętnie skosztowałaby weselny torcik Ah, no i Cath, nie zapomnij o wiernej opiekunce małego Joachimka/małej Catherinki
If you don't take drugs probably you have other addictions.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.