- W sumie to chodziło mi o obie te rzeczy. A co do Heather... Nie byłeś w piwnicy w Foxville. To jest nic. - odpowiedziałam zmartwiona. Ściszyłam głos, dodając: - Dlatego nie chcę z nim uciekać. On za to wręcz przeciwnie, od akcji z nożem ciągle gada o ratowaniu... - oparłam się o jego ramię. - Oby to wszystko szybko się skończyło.
Edytowane przez panda dnia 08-01-2017 23:49
Francis trochę nieporadnie przytulił Mię i odpowiedział: - Wydaje mi się, że ucieczka będzie dla niego ważniejsza, niż ty. Więc... jak widzisz swoje życie po walce w Hawkins? Naprawdę wierzysz w powrót do normalności? I... chciałabyś tego? - zapytał na spokojnie.
- Nie jestem głodna, a Ty jesteś obrzydliwy - powiedziałam średnio ogarniając w zasadzie, co się działo przez ten cały czas. Wyszłam z pomieszczenia trochę zmieszana. Byłam dokładnie takiego samego zdania jak Shirley, ja sama również nie miałam zamiaru się wychylać i stawiać swoje życie na szali jeżeli ucieczka nie będzie pewna, chociaż czy to ma jakiś sens? Z jednej strony nie chciałam umrzeć, nie za Amerykę pod dyktaturę Niemców, to uwłaczało mojej godności. Z drugiej jednak strony nie miałam celu swojego życia od jakiegoś czasu krążyłam wokół swoich własnych pytań. Z jednej strony chciałam wrócić do Rosji, jednak wciąż miałam żal do własnego ojca. Wiedziałam jedno, ucieczka musi być zorganizowana zanim znowu nas złapią. Ci przeklęci Niemcy nie dadzą sobie spokoju jeżeli sobie jeszcze nie poeksperymentują na nas, a generał będzie miał nas w dupie, jeżeli zrobimy to co trzeba. Przydałby się Charlie i jego głos rozsądku.
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Byłam pewna, że go to w ogóle nie obchodzi. Oczywiscie, bylo miedzy nami ostatnio duzo milej niz zwykle, ale tak na dobra sprawe nigdy nie uslyszalam od niego niczego konkretnego, wiec skad moglam wiedziec, czy to wszystko jest na serio? Wtulilam się mocniej i odpowiedzialam: - Juz dawno chciałam wyjechać z Hawkins. Jeśli przeżyje, to najpierw pójdę pewnie do psychiatry... - chyba go to nie śmieszylo. - Nie no, zacznę studia. Odłożyłam pieniądze u taty, dostałam listy z kilku uczelni...
- A ty? - odbiłam pytanie, usmiechajac się do niego lekko. Przypomniało mi sie, w jakich okolicznościach zobaczyłam go w trakcie eksperymentu (co juz mnie przerazalo, a co dopiero 19-latka, ktory ledwo mnie zna, nie dzieliłam się więc tym, jak to wyglądało w całości) i dodałam, trochę sobie żartujac: - Departament, tak jak w mojej wizji? Kolejne tajemnice? Będziesz superbohaterem z komiksów Marvela?
Edytowane przez panda dnia 09-01-2017 10:19
Trey znowu został sam. Wziął do reki kanapeczkę i ugryzł, ale po chwili odłożył ją z powrotem na talerz (nadgryzioną). Stracił apetyt przez Charlotte. Czemu nazwała go obrzydliwym? Przecież nie był... Spojrzał na Ahmada. Najchętniej zaciukałby go tu i teraz, żeby poprawić sobie humor. Nie mógł jednak sobie na to pozwolić. Potrzebował pomocy innych, a po czymś takim nie mógłby na nią liczyć. Zastanowił się, czyby nie popatrzeć jeszcze sobie na zwłoki, ale w końcu odrzucił ten pomysł. Nie miał teraz nastroju na rozrywki. Musiał skupić się na ważniejszych rzeczach takich, jak opracowanie planu ucieczki oraz przespania się z Charlotte. Po tamtym pocałunku w jego głowie pojawiały się różne fantazje... Zastanawiał się, jakby tu ją przekonać. Powiedział jej już przecież, że jest ładna. Dziwne, ze to nie wystarczyło. Może powinien dać jej jakiś prezent. Kobiety to chyba lubią. Teraz trochę pożałował, że kolczyki oddał Mii, która nawet nie ucieszyła się z tego. No ale trudno, ukradnie dla Charlotte coś lepszego. W tym celu postanowił się udać do klasycznego już miejsca, jakim był pokój doktora Brauera...
We are all evil in some form or another, are we not?
Francis bardzo się ucieszył, że Mia zadała mu to pytanie. Był bowiem dumny ze swojego spojrzenia na świat i chciał nim zarazić Mię.
- Zakładając, że nasza walka z potworami skończy się dobrze i rząd pozostawi nam jakiś wybór... Chciałbym bliżej zapoznać się z Brauerem, Jerkinsem i ich eksperymentami. Wydaje mi się, że cały czas nie są świadomi nieskończonych możliwości, jakie przed nimi stoją. Ich spojrzenie jest czysto wojskowe, takie XIX-wieczne. Może przyda im się ktoś z szerszymi horyzontami. To, co robią, jest bardzo fascynujące, na pewno bardziej, od życia przeciętnego obywatela, a teraz drzwi mogą stać przed nami otworem - odpowiedział, a w jego głosie słychać było podekscytowanie.
Wrócił jednak do rzeczywistości, spojrzał dziewczynie prosto w oczy (co sprawiało mu niemałą trudność) i skupił się na niej. - Więc tak, możliwe, że to się skończy w Departamencie. Mówiłaś, że w twojej wizji miałem 30 lat, tak? Nie sądzisz więc, że... to mogła być wizja przyszłości? A przynajmniej jednej z przyszłości. Co jeszcze było w tej wizji? - wypytywał, a Mia mogła dostrzec, że jego wzrok cały czas uciekał, krępował się przed ciągłym patrzeniem jej w oczy.
Pokiwałam głową z uznaniem. - życzę ci powodzenia. Naprawdę. Jesteś bystry, myślę że będziesz świetnie ich uzupełniał. - dopiero kiedy doszedł do drugiego pytania, to ja zaczęłam trochę mieszać. To po prostu było strasznie głupie i szalenie odległe, więc nie sądziłam, że chciałby sobie zaprzątać tym głowę. W końcu całkiem zgrabnie wycięłam siebie z tej historii: - Tak, i krótsze włosy. Mówiłeś, że w Departamencie jest jakaś kontrola, ale takim tonem, jakby to było raczej normalne, nic nadzwyczajnego. Widać po prostu się tam zadomowiłeś. Czemu cię to interesuje, skoro to tylko jeden z nieskończenie wielu scenariuszy?
Kiedy Trey znalazł się w gabinecie doktora Brauera, zorientował sie, że ktoś tutaj myszkował w międzyczasie. Na biurku były porozwalane jakieś papiery. Trey tylko na nie zerknął i już miał je zignorować, gdy nagle rzuciły mu się w oczy papiery wystające z jednej z teczek z pieczęcią "zatwierdzone". Kiedy je wyjął, zauważył, że są każdy w prawym górnym rogu posiada przyklejone zdjęcie poszczególnego uczestnika projektu. Na wierzchu akurat było zdjęcie Duffera.
Trey rozsiadł się w fotelu i zaczął je czytać:
We are all evil in some form or another, are we not?
- Z jakiegoś powodu, zobaczyłaś właśnie ten. Bardzo mnie to interesuje.... naukowo, oczywiście - powiedział z uśmiechem i dał jej buziaka, co wcale nie zmieniało faktu, że z naukowego punktu widzenia bardzo go to intrygowało. Dlaczego Mia wylądowała akurat w tej, a nie innej rzeczywistości? Czy są one ze sobą jakoś sparowane? Połączone? Zachował jednak te myśli dla siebie. Obawiał się, że jego rozważania mogą zanudzić dziewczynę.
- Czyli, o ile dobrze rozumiem, byliśmy małżeństwem, tak? - zapytał z lekkim niedowierzaniem. Nigdy nie widział siebie jako typowego ojca i męża. Wydawało mu się, że nie troszczyłby się o swoją rodzinę w dostateczny sposób. - I dlaczego w ogóle zobaczyłaś tą wizję w trakcie swojej misji? Wydawało mi się, że miałaś tylko przekazać hasło.
Ze skrępowania nie wybawił mnie nawet ten pocałunek, bo było mi trochę wstyd jemu o tym opowiadać. - Nie widziałam obrączek. - starałam się jakoś obrócić to w żart, ale szło mi słabo. Generalnie ta rozmowa szła mi słabo, bo chyba za bardzo się przejmowałam. - To nie działa tak, że myślę sobie, przykładowo, 'chcę być w miejscu, gdzie Francis Walter Duffer jest księdzem' i tam nagle jestem. Na samym początku strasznie mną rzucało po momentach, których kompletnie nie rozumiałam, i tylko coś w rodzaju intuicji pozwalało mi dokonywać zmian w tamtych rzeczywistościach. Zanim doszłam do tego, co wtedy robiłam, kilka obrazów się przewinęło. I nawet teraz nie do końca to kontroluję. Wiem, co mam zrobić, ale mój mózg tak jakby działa potem bez mojego sterowania, więc nie ma sensu wnikać w to, co widziałam, bo to pewnie tylko jakiś figiel umysłu. Właśnie między tymi obrazami spotkałam jedenastkę. - westchnęłam ciężko, bo w sumie to, co się wydarzyło, od dawna leżało mi na sercu i poczułam lekką ulgę. Spojrzałam na niego zawstydzona i uniosłam jeden kącik ust. - To w sumie tyle.
- A co jeszcze widziałaś? - dopytywał Francis dalej, bo miał wrażenie, że Mia unika odpowiedzi. - Rozumiem, o co ci chodzi, ale nie było dużo w tym konkretów - zauważył w swoim stylu.
Przewróciłam oczami. Zdecydowanie brakowało mu taktu, chyba z dziesięć razy mówiłam, że to było dla mnie osobiste i emocjonalne przeżycie, dla niego to dalej był eksperyment i musiał to jakoś wytłumaczyć. Nie umiałam mu jednak odmówić. - Widziałam małą siebie z mamą, co na pewno nie było prawdziwe. Ot, typowa scenka w domu, mały bachor lata między nogami rodzica. Potem... No to już przerobiliśmy, i na koniec... - zająknęłam się i spuściłam wzrok, bo naprawdę nie chciało mi się o tym gadać, w telegraficznym skrócie opowiedziałam mu resztę: - Miałam retrospekcję z poznania prawdy o mamie. Potem dziewczynka, a potem retrospekcja mamy, kiedy była ze mną w ciąży. Otworzyłam wtedy okno i rozłożyłam papiery w odpowiedni sposób, żeby jej wzrok padł na datę porodu. Ona się popłakała, obudziłam się, a ona podeszła i wpisała hasło. Możemy już skończyć to przesłuchanie? Są przyjemniejsze tematy do rozmowy...
Tłumaczenie Mii było tak chaotyczne, że Francis widział, że nic już z niej nie wyciągnie. Objął ją więc mocniej i przyciągnął do siebie, tak żeby ewentualnie mogła wypłakać się w jego ramię. Postanowił już się nie odzywać - tak chyba robią normalni ludzie w tego typu sytuacjach. Milcząc, zastanawiał się, czy byłby w stanie odwzajemnić jej uczucie w wystarczający sposób.
Francis chyba jednak nie zrozumiał, co rozumiem przez słowo 'przyjemniejsze', więc sama postanowiłam mu to pokazać. Zbliżyłam się o ostatnie kilka centymetrów i pocałowałam go delikatnie. Po wszystkim się uśmiechnęłam, uwolniłam się z jego uścisku, a potem poszłam się przejść po jeszcze ze dwie kanapki od Shirley.
Edytowane przez panda dnia 09-01-2017 18:58
-"Orientacja seksualna: prawdopodobnie gej" - przeczytał i uśmiechnął się. "Biedna Mia", pomyślał. "Podglądał kolegów z klasy pod prysznicem po wuefie" - A to zboczek - skomentował. "Za homoseksualizmem przemawia też jego uwielbienie dla czystości..." - Trey od razu poczuł się pełnowartościowym samcem. "Za każdym razem po skorzystaniu z toalety, nalewa pełną wannę wody i bierze długą kąpiel. Ponadto goli pachy." Będę musiał go o to zapytać...
Wszystko było zapisane odręcznym pismem Brauera, który chyba był jakimś dewiantem, skoro zbierał takie informacje. Trey stwierdził, że to kupa bzdur, więc odłożył papier, ale postanowił znaleźć swoje własne "akta", żeby nikt nie mógł ich przeczytać. Były na samym spodzie. Położył je przed sobą i spojrzał na swoje zdjecie. - A jednak mam zajebistą twarz - wyraził swoją obiektywną opinię, po czym odkleił zdjęcie. Będzie mógł je dać Charlotte, żeby nosiła je w portfelu. Następnie zaczął rozlgądać się za jakąś zapalniczką, żeby spalić te kompromitujące go brednie.
We are all evil in some form or another, are we not?
Ahmad, który został sam gdyż Shirley wpadła widocznie w jakiś trans sprzątania, a Charlotte gdzieś zniknęła. Murzyn ruszył więc by przejść się ostatni raz po ośrodku, z którego ponoć mieli tak pilno wychodzić, ale jednak sprawa aż tak nie nagliła. Po chwili stanął przy drzwiach gabinetu doktora Brauera, mimo iż stał w cieniu dostrzegł Trevino, który musiał widocznie coś sobie spalić bo akurat nie było nikogo pod ręką by wydłubać mu oczy.
Co ciekawe, w kuchni prawie nikogo nie było, więc przeszłam się po ośrodku. W końcu dotarłam do gabinetu Brauera, drzwi były otwarte. Niestety nie zauważyłam Ahmada przy drzwiach, bo było ciemno, przez co na niego wpadłam. - Jezu, Ahmad, nie strasz ludzi!
Edytowane przez panda dnia 09-01-2017 19:21
Trey nie zauważył murzyna stojącego w cieniu. Po pierwsze dlatego, że wciąż był zajęty szukaniem zapalniczki, a po drugie dlatego, że trudno dojrzeć murzyna w ciemności. Niestety w gabinecie Brauera było dosłownie wszystko poza jedną jedyną rzeczą - zapalniczką. Trey wyjął z szuflady koronkowe gatki i w dwóch palcach odrzucił je z obrzydzeniem w stronę uchylonych drzwi, nieświadomie trafiając nimi Ahmeda. Trevino stwierdził, że Brauer to większy psychol niż on sam. Na dnie szuflady leżała kaseta VHS. Treya zainteresowało, co też na niej może się znajdować. Włączył ją do odtwarza i nacisnął "Play". To co zobaczył, sprawiło że aż przykrył dłonią usta ze zdumienia. Na ekranie ukazał się doktor Brauer ubrany w seksowną czerwoną bieliznę oraz... Larry, który właśnie obrabiał mu kutasa. "Jaa... sehr gut... jawohl..." - mruczał Brauer.
We are all evil in some form or another, are we not?
Ahmada oczywiście nie zdziwiło, że nikt nie zauważył murzyna po ciemku. Zdążył się już przyzwyczaić do tego. Najpierw gacie od Trevino, teraz Mia. - Ja straszę? To, że jestem murzynem nie znaczy że mnie nie widać po ciemku.
- Wyglądało, jakbyś śledził Tr... O cholera. - przerwałam i podeszłam do telewizora żywo zainteresowana. - Ej, to jest ten koleś, którego musiałeś pocałować, Trey? - spytałam zaciekawiona, a kiedy się przyjrzałam, okazało się, że to faktycznie był on. - Hahahaha, gratulacje!
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.