Ahmad został w sali razem z Jerkinsem. Inni sobie poszli, ale on nie wiedział co robić. Gadać z innymi nie ma sensu bo jedynie Charlotte w miarę zdrowo myślała, ale z drugiej strony ugadywała się z tym pieprzonym mordercą Trevino. Siedział więc i czekał na wyjście by w końcu stąd uciec bo zabijać potworów nie miał zamiaru choć nie wierzył w to, że zdrowa seria z karabinu ich nie zabija.
Umyłam się, ubrałam i poszłam do kuchni z nadzieją, że ktoś posprzątał zwłoki. Niestety tak nie było, a do tego SHirley robiła przy nich kanapki. Zrobiło mi się niedobrze. Podobnie jak Charlotte weszłam do środka z uroczym: - Hej Shirley! Pozwól, że podgłoszę radio, okej? - zagadnęłam ją i puściłam jedną ze soich ulubionych piosenek:
Kiedy zajmowała się kanapkami, przetargałam z Charlotte zwłoki do spiżarni.
Edytowane przez panda dnia 08-01-2017 21:47
Nagle do pomieszczenia weszli Charlotte, Mia i Pomiot Szatana, a radio zaczęło grać głośniej. - A jak myślisz? Boję się, po prostu się boję. Nie wierze, żebyśmy wyszli z tego cało. Nawet jeśli uda nam się pokonać te potwory i wyłączyć ten głupi przycisk, to oni i tak nam nie odpuszczą.
Badwell ułożyła swoje dzieło na tacce i podsunęła innym, najpierw Mii: - Kanapeczkę?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Trey rozpogodził się na widok zwłok Heather. Takie rzeczy zawsze pozytywnie na niego wpływały i wywoływały uśmiech na jego twarzy. Patrzył, jak Mia użera się z taszczeniem trupów. - Spiżarnia? - zaśmiał się - Idealne miejsce - pokazał jej podniesiony do góry kciuk - Ale chyba powinnaś je włożyć do zamrażarki, bo tak nie będą się nadawały wkrótce...
We are all evil in some form or another, are we not?
- Tym razem podziękuję, ale wrzuć ją do mojego plecaka. - rzuciłam, otwierając już kolejne szafki. Treya zignorowalam - w końcu i tak tutaj nie wrócimy. Skoro leciała już moja ulubiona piosenka, powinnam też zapalić. Na szczęście w kuchni było wszystko, więc po chwili siedziałam z odpaloną fajką w dłoni na blacie obok kanapek, a w drugiej ręce trzymałam popielniczkę i czekałam, aż zaczną planować.
Edytowane przez panda dnia 08-01-2017 21:54
- Przydałby się mi jeszcze menajoz. Pewnie jest w spiżarni, zaraz nam przyniosę.
Badwell ruszyła powoli w stronę składowiska trupów. Zastanawiacie się pewnie czemu "menajoz". Jest to niebywale zabawna historia. Otóż raz, gdy Shirley była wieczorem u fryzjera, jej mąż musiał przygotować sobie kolację samodzielnie. To znaczy w zasadzie wyjąć jedynie gotowe kanapki z lodówki. Miał jednak ogromną ochotę na kanapki z majonezem, a tego w domu Badwellów akurat nie było. Gdy Shirley wróciła do domu, zastała Charlesa w wyjątkowo złym humorze. Zirytowany mąż wykrzyczał jej w twarz "Czemu w tym domu nie ma pierdolonego słoika menajozu?!" Śmiechu było co nie miara.
- Tak tak, mów Charlotte. Słucham Cię.
Jednak na sam fakt, że to pomysł Treya, zapalił jej kontrolkę ostrzegawczą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Dokładnie tego się spodziewałam.
To mogło być dziwne, że pojawiłam się akurat w momencie, kiedy zgadywali się na uciekanie. Chciałam jednak być świadoma tego, co się wydarzy w Hawkins i na kogo ewentualnie mogłabym liczyć. Po tym, co usłyszałam, mogłam skreślić Charlotte z listy. Mimo wszystkiego co jej powiedziałam...
Siedziałam jednak z naturalną miną nad popielniczką i nie odzywałam się. W końcu to zrozumiałe, że chcą uciec.
- Shirley, nie lubimy majonezu.
Edytowane przez panda dnia 08-01-2017 22:02
- Ja lubię - powiedział Trey po to, żeby wkupić się w łaski Shirley i przekonać ją do współpracy. - Pyszne kanapki. Jesteś prawdziwa mistrzynią, Shirley. Nigdy nie jadłem nic lepszego - dodał, wytaczając ciężką artylerię.
We are all evil in some form or another, are we not?
Shirley próbowała zignorować uwagi Treya, ale nie mogła się nie uśmiechnąć. To było silniejsze od niej. Poszła więc żwawo do spiżarni i po sekundzie wypadła stamtąd przerażona. - Zrobiłeś to specjalnie psycholu! Wiedziałeś, że tam leżą!!! Nienawidzę Cię świnio!
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- A nie mówiłam? - przewróciłam oczami i zgniotłam peta w popielniczce. Zapaliłam kolejnego. - Trey, nie baw się z nią. OPowiedz nam, co zamierzacie z Charlotte.
Edytowane przez panda dnia 08-01-2017 22:11
Trey zrobił facepalma. W ogóle nie pomyślał, ze na kimś te zwłoki mogą zrobić wrażenie, skoro na nim nie robiły, a jeśli już to pozytywne. No tak, ale on przecież był inny niż inny ludzie. Żeby przekonać Shirley, będzie musiał zacząć myśleć, jak normalny człowiek, co nie będzie łatwym zadaniem. - Shirley, uspokój się - powiedział łagodnym głosem. - Zapomniałem o nich - tłumaczył się. - Nie chciałem cię przestraszyć. Ale masakra. Dlaczego akurat Shirley? Dlaczego ta idiotka musi mieć akurat zdolność telekinezy? Los nieźle sobie z niego zażartował. - Shirley. Musimy stąd uciekać. Ci ludzie - wskazał ręką w stronę sali odpraw, gdzie został Jerkins - zabiją nas, gdy przestaniemy im być potrzebni. Albo do końca życia będą na nas eksperymentować. Potrzebujemy twojej pomocy, żeby nam się powiodło.
We are all evil in some form or another, are we not?
- W skrócie chodzi o to, żebyś współpracowała, kiedy oni - wskazałam na Treya i Charlotte, akcentując ostatnie słowo. - zaczną uciekać, bo może się Wam wspólnie udać dzięki temu, że tak sobie radzisz.
- To już zrozumiałam - odparła cierpko.
Dlaczego to akurat musi być Trey? Chyba jedyny człowiek z całego Hawkins, którego tak szczerze nienawidzi? Nikt nigdy nie działał jej tak bardzo na nerwy. - A na czym polega Twój plan?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- Powiedzieli że nas wypuszczą, tak? Tak. Ja też tego nie łapię, dlatego siedzę tu z wami zamiast, no nie wiem, obściskiwania się z Francisem. Po prostu ucieczka ma dla mnie tyle samo sensu co wypełnianie misji w tym momencie.
Edytowane przez panda dnia 08-01-2017 22:28
- O nie, Mia. Zabieram cię ze sobą - powiedział stanowczo Trey. - Uratowałaś mi życie. Teraz ja nie pozwolę ciebie skrzywdzić.
Następnie zwrócił się do Shirley. - Możemy wspólnie pokonać żołnierzy. Co z tego, że mają broń? My teraz także nie jesteśmy bezbronni. Dzięki twoim zdolnościom, żadne pociski nas nie dosięgną. Możemy tez pozbawić ich broni. Dzięki moim, przedrzemy się przez każde zasieki, jakie postawią nam na drodze - rozłożył ręce. Nie chciał dodawać, że mógłby po prostu zabijać żołnierzy tak samo, jak potwory. Obawiał się jednak, ze wywoła to protesty niektórych. - Spadajmy stąd, póki możemy. To nie jest nasz problem.
We are all evil in some form or another, are we not?