- Czemu od razu zakładasz najgorsze? - uniósł brwi. - Sama mnie pocałowała. Leci na mnie - powiedział ciszej, nachylając się do Mii, żeby Charlotte tego nie usłyszała, i puścił do niej oko.
We are all evil in some form or another, are we not?
Odsunęłam się z obrzydzeniem, mimo że już nie śmierdział. Kątem oka zobaczyłam pociętą twarz Brauera. - Nawet ja w to nie uwierzę. Co to? Odprawialiście jakieś rytuały razem?
- Tak, to była nasza gra wstępna - wyjaśnił Trey. - Musicie kiedyś wypróbować z Dufferem - to mówiąc, podniósł nagle nóż przed twarz Mii, a następnie celnie rzucił nim w Brauera.
We are all evil in some form or another, are we not?
Jakieś statki, łodzie i inne cholerstwa. Co on jacht kupował? - pomyślał murzyn czytając dokumenty Brauera. Ale czy w Niemczech nie jest za zimno na jachty? Z tego co pamiętał nawet w Paryżu czasem padał śnieg, a co dopiero musiało być u faszystów. Nie to co u niego w Afryce. Zawsze miło i ciepło tylko po wodę trochę daleko. Po chwili odłożył teczkę na miejsce i zajął się kolejną lecz w tamtej znowu była ta paplanina o czasoprzestrzeni, która Ahmad średnio rozumiał.
Tymczasem Francis jadł papaję. Stwierdził po tym, że jeśli Mia ma go zechcieć, to musi być czysty i pachnący, więc ignorując rozterki miłosne Treya i Charlotte (której było mu trochę szkoda), poszedł się wykąpać.
Już ruszył do drzwi, gdy Trey zadał powyższe pytanie. W tym momencie przystanął, udał, że tak naprawdę szedł do szafki po nóż, aby pokroić kolejną papaję oraz wrócił na miejsce i przysłuchiwał się z lekkim, nieukrywanym uśmiechem posłanym w kierunku Mii.
- Oj, Mia, nic o mnie nie wiesz - uśmiechnął się. Prawda jest taka, że Trey nie był idiotą, jak niektórzy uważali. Czytał tez dużo w wolnym czasie, kiedy akurat nie ćpał, nie zaliczał pijanych panienek i nie odprawiał czarnych mszy. Tylko że nie interesowały go dyskusje z innymi ludźmi. Innych ludzi wolał wykorzystywać dla swojej przyjemności. Trey w ogóle lubił przyjemności. Można by powiedzieć, że był typowym hedonistą. - Poza tym... doktor Brauer też cię podnieca? - zapytał z ciekawości. Ciągle ostatnio o nim wspominała po eksperymencie. - On lubi robić się na inteligenta. Wyobraź go sobie w tej seksownej koronkowej bieliźnie, jak opowiada ci o czasoprzestrzeni swoim niemieckim akcentem. Mrrr...
We are all evil in some form or another, are we not?
Wzięłam sobie ze stołu mandarynkę i zaczęłam ją obierać. - To ty to wymyśliłeś, skarbie. I rzucałeś w jego podobiznę nożami, a potem kogoś pocałowałeś... To dopiero brzmi podejrzanie! - zażartowałam. - Nie ten typ. Szukaj dalej. - rozdzieliłam owoc na pół i jedną część położyłam przed Waltem.
- Nie muszę szukać - powiedział zły, że Mia odwraca kota ogonem. - Sama mi powiedziałaś, że kręci cię Duffer - mówił cały czas na głos, nawet nie patrząc na Franka. - Ja zresztą od dawna to zauważyłem. Gapiłaś się na niego tak, jakbyś chciała, żeby z miejsca cię przeleciał. Pewnie dlatego nie chciałaś iść ze mną do łóżka - westchnął, jednocześnie nie mogąc powstrzymać złośliwego uśmiechu, po czym sięgnął po kawałek mandarynki przeznaczony dla Duffera.
We are all evil in some form or another, are we not?
- Każda przestrzeń lokalnie styczna do rozmaitości pseudoriemannowskiej jest przestrzenią pseudoeuklidesową opisaną przez izotropową formę kwadratową. - murzyn czytał dalej te dziwne teczki z jeszcze dziwniejszym tekstem. Poczuł się trochę głupio bo nie dość że nie rozumiał co to wszystko znaczy to jeszcze nie do końca umiał to poprawnie przeczytać. Nie rozumiał tez po jaką cholerę wciągnięto go do tego eksperymentu. Może i umiał jeździć jakimś samochodzikiem, ale już inny eksperyment załatwił w 5 sekund. Dziwne, bardzo dziwne - pomyślał kołysząc się lekko na krześle.
Kiedy Trey mówił, moja twarz z kredowobialej zrobiła się cała czerwona, tak jak u Francisa jakiś czas temu. Lekko otworzyły mi się usta ze zdziwienia, ale zaraz je zamknęłam. Patrzyłam tak na niego z mieszanką złości i zazenowania, przesuwając lekko spoconymi ze stresu dłońmi po udach. Chciałam go zabic, choćby nożem od sernika, ale jak powiedziałam wcześniej, nie lubiłam takich rzeczy, wiec spuściłam wzrok zawstydzona jak nigdy i wymamrotalam: - Dzięki, Trey. Dzięki.
Trey jednak zignorował niezręczność sytuacji. Jadł w ciszy mandarynkę Duffera, po czym znowu zabrał głos, zupełnie zmieniając temat, jakby nic nie zaszło. - Nie widzieliście gdzieś Jamesa? Nie ma go od czasu eksperymentu. Myślicie, ze oblał?
We are all evil in some form or another, are we not?
/ "Każda przestrzeń lokalnie styczna do rozmaitości pseudoriemannowskiej jest przestrzenią pseudoeuklidesową opisaną przez izotropową formę kwadratową" - adi, długo szukałeś tak dramatycznie niezrozumiale brzmiącego zdania?
Tymczasem Francisa słowa i zachowanie Treya bardzo rozbawiły. Zabranie mandarynki skojarzyło mu się z podlotami dzieciaków w podstawówce, próbujących udowodnić pozycję samca alfa w stadzie. Widział w jego oczach zazdrość i wiedział, co ma na celu taka gadka. Z resztą, jak sądził po kolorze twarzy Mii, Trey odniósł sukces. Postanowił więc umocnić buraczany sojusz i odbić piłeczkę. Miał nadzieję, że Trevino będzie zaskoczony. - Widzisz, Mia, już nie musimy się z tym kryć. Chodź, usiądziesz mi na kolanach - zaproponował i puścił porozumiewawczo oczko, obejmując dziewczynę delikatnie jedną ręką. Kwestia Jamesa zupełnie go nie interesowała. Typowy przydupas starszego kolegi - a szkoda, bo mogliby być z niego ludzie.
Wyszłam calkowicie z kuchni, kręciłam się po korytarzu i pomieszczeniach. Chciałam przede wszystkim rozeznać się dobrze w sytuacji. Parę drzwi bylo całkowicie pozamykanych. Przy sobie miałam jedyne noże, którymi wcześniej rzucałam do celu. Przydałaby się jakaś szpula albo chociaż kawałek czegoś twardego. Nie roztrząsałam tego, co się wydarzyło z Trey'em(co pewnie działo się w kuchni), bo dla mnie to nic nie znaczyło. Zdarzało się, że musiałam kogoś uwodzić już nawet będąc mężatką. Charlie zawsze się z tego śmiał. Próbowałam odnaleźć po otwartych pomieszczeniach znaleźć kawałek druta, ale niestety jedyne co to miałam to jakieś agrafki i spinka, jednak zamki nawet nie chciały drgnąć. Lekko wkurzona poszłam do pokoju rozmyślając o tej chorej sytuacji. A może jesteśmy w jakimś reality show? To by dopiero było śmieszne.
Spojrzałam na niego trochę zaskoczona, ale nie trzeba było długo mnie prosić, po chwili znalazłam się na jego kolanach i na zmianę wkładałam kolejne cząstki mojej połowy mandarynki to do jego, to do moich ust, nie spiesząc się z odpowiedzią dla Treya. Gdy skończyłam, przesunęłam rękę na ramię Francisa i zaczęłam leniwie wodzić palcami po jego szyi i karku. W końcu niechetnie przeniosłam wzrok na satanistę. - Już wcześniej wyglądał strasznie słabo, wiec to bardzo możliwe. Tak samo Heather. Trochę tego nie rozumiem, Charlotte z tego co mówi też mogła nie przejść, w końcu niczego nie zrobiła, a jednak ją puścili.
Edytowane przez panda dnia 06-01-2017 11:02
Nie spodziewałam się, że coś po prostu jebnie w drzwi, dlatego lekko odskoczyłam z przerażenia. Zatrzymałam się jednak. Czy to było naprawdę, czy może tylko mi się przesłyszało? Wtem z radia znowu poleciała kolejna piosenka. Podeszłam obok drzwi, ale nie stając na przeciwko nich, tylko przytulona do ściany obok chcąc się dowiedzieć, czy tam rzeczywiście coś było, czy to tylko moja wyobraźnia.