- Może nie jestem do końca zwyczajna... Ale ja przynajmniej nikogo nie zamordowałam. A zresztą, oko za oko, psychopato!
Shirley uśmiechnęła się psychiczniei uruchomiła na sekundę mikser, by dodać dramaturgii.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Psychopato... Ranisz moje uczucia...
Trey śmiał się z Shirley. Takiego przypadku nie widział jeszcze w całym swoim życiu, a widział co nieco. Przypomnij mi z jakiego psychiatryka uciekłaś? - zapytał, rozbawiony widokiem bojowniczej Badwell.
We are all evil in some form or another, are we not?
Tego było za wiele. Shirley odłożyła mikser, zacisnęła pięści i wydęła policzki jak mała obrażona dziewczynka. - Jak śmiesz?! Ty potworze.
Chwyciła kilagramowe opakowanie mąki ziemniaczanej i cisnęła nim w Treya.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
James właśnie wszedł do kuchni, gdzie zastał dość niecodzienny widok. Po pierwsze zauważył dr Brauera i jego ludzi, którzy w końcu postanowili ich odwiedzić. Po drugie Shirley i Trey byli w trakcie ostrej wymiany zdań oraz wojny na miksery, noże i worki z mąką. Po trzecie uspokajanie Ahmada przez jedną z pielęgniarek. Czyżby murzyn po raz któryś próbował swojej nieudolnej ucieczki? Zanim Stewart zdążył się ulotnić z tego psychiatryka, jeden z żołnierzy zauważył chłopaka i zagrodził mu drogę. Chcąc nie chcąc chłopak wyciągnął rękę i pozwolił sobie pobrać krew. Trzeba było zostać w tych kanałach...
Trey dostał workiem mąki, który rozwalił się od uderzenia, a jeog zawartość wzbiła sie w powietrze. Niech się, cholera, Shirley! Dopiero się kąpałem! Przez ciebie będę musiał znowu to zrobić.
Trey zaczął kaszleć, bo nawdychał się mąki.
We are all evil in some form or another, are we not?
Shirley zobaczyła biały obłok mąki, który spadał na podłogę, która i tak cała uwalona była bułką tartą. W kobiecie uruchomiła się naturalna dla niej potrzeba sprzątania. Chwyciła stojące w kącie wiadro do mopa i zaczęła napełniać je wodą. - Troszkę tu nabałaganiliśmy, zaraz się tym zajmę.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Nie wiedziałam jak się zachować, w stresujących sytuacjach niepokój daje się we znaki. Stałam jak sparaliżowana i pozwoliłam na pobranie krwi do kolejnych badań. Źrenice powiększyły się jakby moje ciało obezwładniły silne narkotyki a wszystko to odbywało się w zwolnionym tempie. Nie myślałam teraz o potworach, o morderstwach ani nawet o swoim mężu.
Byłam przerażona i nawet nie wiedziałam gdzie szukać ratunku.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Francis zastanawiał się, ile jeszcze artykułów kuchennych może posłużyć w trakcie domowej wojny. Miał nadzieję, że Shirley zaraz wyciągnie jakiegoś asa z rękawa i pozbawi wszystkich jednego problemu - Treya Trevino. Nigdy nie będę miał żony, zdecydował, a słuszność jego refleksji potwierdził fakt, że po wszystkim Shirley zaczęła sprzątać. I to ma być "normalność"?
Trey natomiast wziął do ręki szczotkę i zaczął zamiatać mąkę i bułkę z podłogi, żeby pomóc Shirley. Żeby nie było nudno włączył piosenkę Black Sabbath:
Oczywiście nie mógł się powstrzymać, więc po chwili już zamiatał w rytm muzyki, a momentami używał kija od szczotki jako mikrofonu.
We are all evil in some form or another, are we not?
Jak w amoku podeszłam wystarczająco blisko Treya Trevino po drodze zgarniając kubek z fusami po kawie, ścisnęłam go z całej siły i zamachnęłam się uderzając bardzo mocno chłopaka prosto w tył głowy... Nie była to jednak rzeczywistość a wyobrażenie w mojej głowie. Pokręciłam głową i zagryzłam wargi, po moim ciele przeszedł dreszcz a znikome włoski na ciele stanęły dęba.
Sięgnęłam po paczkę papierosów oraz zapalniczkę i wyszłam szybkim krokiem z kuchni szukając miejsca na korytarzu tylko dla siebie.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Patrzyłam bez słowa na całą tę akcję ze zgietym łokciem pp pobieraniu krwi. Zastanawiało mnie, co się stało z Shirley, której w przeciwiendtwie do Treya nie podejrzewałam o problemy psychiczne. A już najbardziej nie mogłam zrozumieć, dlaczego dr Brauer jeszcze tutaj stoi i nie odpowiada na nasze pytania, a chce mu się na to wszystko patrzeć. - Halo, doktorze... Zadalismy panu pytania. Możemy chociaż wiedzieć, jaki mamy dzisiaj dzień?
Co tam urodziny! Zbliżały się święta i nie chciałam ich tutaj spędzić.
Jeżeli ktoś przebywał poza kuchnią, został znaleziony na terenie szkoły i doprowadzony do kuchni. Pielęgniarki pobrały od was wszystkich krew i wyszły. Czekaliście na wyniki dwie godziny podczas których siedzieliście w milczeniu obserwowani przez doktora Brauera i żołnierzy, którzy spacyfikowali wasze dziwaczne zachowania. Dr Brauer byłby świetnym politykiem bo na wszelkie wasze pytania odpowiadał półsłówkami albo nic nie znaczącymi hasłami. Napięcie sięgało zenitu a w waszych głowach kłębiły się myśli o tym wszystkim co stało się do tej pory. Zastanawialiście się jaki był cel przetrzymywania was w odosobnieniu od reszty mieszkańców Hawkins w tej szkole.
W końcu do kuchni wszedł lekarz, który szepnął Brauerowi coś na ucho. Brauer odpowiedział: -I tak miała najgorsze wyniki.
Potem skinięciem głowy kazał żołnierzom wyjść. Sam ruszył za nimi. Zostaliście sami w kuchni, ale nie na długo. Zanim zdążyliście zebrać myśli do środka wkroczył oddział żołnierzy w maskach gazowych, który zablokował wrzucił do pomieszczenia gaz usypiający i zablokował drogę ucieczki...
W trakcie gdy byliście kompletnie pozbawieni świadomości, każdy z was niezwykle realistyczny sen. Każdemu z was przyśniło się, ze wszystkimi szczegółami, najgorsze wydarzenie w waszym życiu. Zupełnie jakby zostało ono odtworzone jako film z waszej perspektywyr30; Obudziliście się kilka godzin później w kompletnej ciemności i ciszy. Wasze ciała wydawały się dziwnie lekkie i bezwładne. W ciągu kilku chwil zorientowaliście się, że unosicie się na powierzchni mocno zasolonej wody a wasze oczy i uszy są zakryte. Byliście sami w komorach deprywacyjnych, bardzo podobnych do skrzyni w jakiej tkwił młody pan Brenson. Czuliście, że do waszych głów były przyklejone czujniki do badania mózgu.
Edytowane przez Faraday dnia 19-12-2016 11:06
Dr Bauer zaimponował mu kolejny raz, gdy ujarzmił taneczne podrygi Treya. Niestety w kwestii eksperymentu nie był zbyt rozmowny. Nic dziwnego, Francis miał jednak nadzieję, że w końcu przyjdzie moment, w którym nie odbije się od ściany. Mimo tego, że wykazywał jeszcze większą znieczulicę na wszystko wokół niż Trey, co pokazała jego reakcja na informację o kobiecie znalezionej w piwnicy.
- To jak się nazywała ta... - zaczął, gdy w pomieszczeniu wylądował gaz usypiający.
Pierwszy odruch był taki, aby otworzyć drzwi, szybko jednak przekonał się, że to nie ma sensu. Otworzył więc pierwszą lepszą szufladę, wyciągnął z niej jakieś ścierki, namoczył wodą i przytknął do ust - zdawało mu się, że w ten sposób wydłuży sobie czas na działanie. Widząc jednak, że jego towarzysze padają na ziemię dość "bezboleśnie", a z nosa nie leci im krew, stwierdził, że to nie może być żaden cyklon b... z resztą to nie miałoby sensu, skoro dopiero co Bauer mówił o dobrych wynikach... postanowił więc nie walczyć dłużej z wiatrakami. I tak stąd nie ucieknie. Wziął głęboki wdech i natychmiast usnął.
Był znowu w szkole. W ręku trzymał małą lunetę z logiem NASA - pamiątkę z wycieczki do Florydy. - Skąd to masz, komu ukradłeś - powtarzali jego rówieśnicy. Wiedzieli dobrze, że jego rodziców nie byłoby stać na takie rarytasy. Byli zwykłymi robotnikami w Minnesocie, za jakie pieniądze mieliby go zabrać na taką wycieczkę? Wyjaśnienia, że była to nagroda za dobrze wypełnioną krzyżówkę, spotkały się z szyderą. Dzieciaki szybko wyrwały mu lunetę, rzuciły na ziemię i zaczęły po niej skakać. - Tak kończą złodzieje! - krzyknął największy z nich, Sam Hess, po czym zakończył tę rozpaczliwą scenę prawym sierpowym. Gdy Francis upadał, myślał jednak nie o rozbitej lunecie, lecz głównie o tym, jak powie rodzicom, że ich wielki wysiłek, aby spełnić jego marzenia, poszedł na marne.
Obudził się w komorze deprywacyjnej. Odkrycie tego faktu nie zajęło mu długo czasu. Zaczął się zastanawiać, czy Departament przeniesie go teraz w czasie. Panująca wokół ciemność przypomniała mu o śnie z dziewczynką w roli głównej i wizji, jaką miał w trakcie narkotykowego odlotu. Jedenaście... Może jedenaście lat? Albo jedenaście eksperymentów? Zaczął się intensywnie zastanawiać i rozglądać, nic jednak nie widział.
Trey siedział na krześle i podjadał ukradkiem nachosy, gdy do kuchni wrzucono puszki z gazem. Chłopak upadł na podłogę, rozsypując przy tym swoje ulubione danie.
Obudził się, czy też zdawało mu się, że się obudził na farmie swojego ojca w Teksasie. Miał znowu dwanaście lat, a jego siostra Rosita osiem. Trey jako dziecko często lubił się tam zakradać, by patrzeć na proces uboju tych zwierząt. Tym razem zabrał ze sobą swoją młodszą siostrę z obietnicą pokazania jej "czegoś fajnego". Kiedy dotarli na miejsce, Trey dopiero po chwili zorientował się, że siostra nie drepcze za nim, jak kurczak za matką kurą, tylko gdzieś zupełnie przepadła. Zaczął przeszukiwać jedno pomieszczenie po drugim, aż wreszcie ją znalazł. Ale nie była sama. Trzymał ją jeden z pracowników ojca, niejaki Tony. Nie to było jednak najbardziej niepokojące. Tony bowiem trzymał w drugiej ręce pistolet pneumatyczny z metalowym bolcem do uboju świń i przystawiał go dziewczynce do głowy. Przekaż ojcu pozdrowienia - powiedział, po czym nacisnął przycisk uwalniający bolec.
Trey obudził się ponownie. Chwilę zajęło mu dojście do siebie. Zorientował się, że jest ciemno i że znajduje się w jakiejś wodzie. Drugi raz kąpiel w ciągu jednego dnia? To do niego niepodobne. Zastanawiał się, czy jest tu sam, więc zaczął po omacku macać dłonią aż trafił na coś, co było ręką Duffera.
/Jesteście w komorach jednoosobowych
We are all evil in some form or another, are we not?
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.