ejj no, mrO, co to za podsłuchiwanie równie dobrze mogłem podsłuchiwać rozmowę Mii z Charlotte o tych dokumentach już po fakcie zresztą chyba wiadomo, że jak rozmawia się o takich rzeczach to są to raczej dyskretne rozmowy i Trey nie drze się na całe pomieszczenie, zwłaszcza, że siedział tam też Brenson...
- Nie. - odparł James, wstał i ruszył za porywaczem Brensona. Nie miał zamiaru opowiadać o swoim czynie, zwłaszcza komuś naćpanemu i słabemu. Tak, Trey był słaby skoro nie potrafił już nad sobą panować i dwukrotnie nie dał rady zgwałcić jakiejś przygłupiej kury domowej. Teraz Trevino musiał odbudować swoją reputację w oczach przyjaciela.
Stewart nie dogonił Duffera prowadzącego Brensona, ponieważ ten zniknął za zamkniętymi drzwiami. Walnął dwa razy z pięści w drzwi. - Frank, wiem, że tam jesteś. Wpuść mnie. - rzucił. Nie mógł pozwolić by odebrał mu jego przeznaczenie.
Arctic wyluzuj... Przecież niczego konkretnego się nie dowiedział, ani nawet tym nie zainteresował, poza tym był w tej sali, cokolwiek mógł usłyszeć
Edytowane przez panda dnia 15-12-2016 11:30
Kiedy Trey zapytał o zabójstwo ojca, James spojrzał wymownie na Duffera i powiedział "nie". No tak, Trey zupełnie o nim zapomniał. Frank był tak cichy i niewidoczny, a Trey tak rozstrojony przez prochy, że zupełnie o nim zapomniał. Dobra, potem pogadamy - powiedział do Stewarda i spojrzał na niego porozumiewawczo. Wstał i skierował się do kuchni, skąd dobiegały odgłosy. Znowu był strasznie głodny, a z powodu swojego stanu psychicznego i mózgu zrytego przez narkotyki momentalnie zapomniał o incydencie z Shirley. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że ona tego nie zapomniała i pewnie nie zapomni. Nałożył czapkę z daszkiem która spadła w czasie szamotaniny i z rękami w kieszeniach skierował się do stołówki. Teraz był znowu spokojny. Być może dzięki temu, że nieco wyładował swój gniew, a może dzięki swoim nowym planom i obietnicy dobrej zabawy. Kiedy dotarł do drzwi, okazało się, że są zamknięte. Co jest, u licha? - zdziwił się, bo oczywiście nadal nie kojarzył faktów. Usłyszał jednak głos Mii, więc zapukał. Mia? To ja, twój ulubiony kumpel, otwórz - powiedział przyjaźnie, tak zupełnie różnie od tego, jak zachowywał się kilkadziesiąt minut temu.
We are all evil in some form or another, are we not?
przeciez nie napisal o tym, tylko o tym ze jakies niezrozumiale tematy naprawde, to juz kolejna edycja z taka akcja, nie spinajcie sie tak, moja mia ma ciagle przejebane i jak czasem cos napisze tutaj to musze przejsc sie po pokoju z zazenowania ale to tylko gra
Edytowane przez panda dnia 15-12-2016 11:33
Już miałam włączać muzykę, kiedy ktoś zaczął walić do drzwi. Przewróciłam tylko oczami, bo doskonale wiedziałam, kogo jeszcze tutaj brakuje. Przeszłam z piwem i nachosami do stołówki, dokładnie do okienka, gdzie wydaje się jedzenie i zawołałam go w tamto miejsce, żeby mógł odebrać przygotowany zestaw. - Chyba oszalałeś. Teraz to nawet ja się ciebie boję. - powiedziałam, patrząc na niego jak na debila.
Weź sie nie wygłupiaj. O co ci chodzi? - Trey miał naprawdę problemy z ogarnięciem tego, że ktoś mógłby się przejmować losem Shirley, zwłaszcza Mia, która zawsze takie sprawy załatwiała szklanką herbaty. Wziął jednak jedzenie, bo był głodny i od razu zaczął wpierdalać nachosy, niespecjalnie przejmując się odpowiedzią.
We are all evil in some form or another, are we not?
- Nie wpuszczaj tutaj tego gwałciciela - powiedziałam, chociaż sama widziałam, że Mia nie chce tego zrobić - W sensie Treya.
Uściśliłam, bo zaczął dobijać się jeszcze James. Nie znałam go zbyt dobrze, ale chyba nie uczestniczył w tym całym cyrku z Shirley.
Ahmad nasłuchiwał dobijających się ludzi, ale wolał się nie mieszać. Gdy patrzył ukradkiem na Mię nadal czuł podświadomie ból w kroczu, a wiedział, że nie jest zbyt pijana by jego zbliżenie spotkało się z inną reakcją niż wcześniej. Siedział więc cicho i popijał spokojnie alkohol nie będąc jednak pijanym prawie wcale z powodu swej postury. Sądził też, że ci wszyscy delikatni Amerykanie pierwsi padną.
- Zachowujecie się jak dzieci. - skarciłam Jamesa i Treya. Westchnęłam ciężko, bo naprawdę trudno było mi sklecić kilka sensownych zdań i odpowiedziałam temu drugiemu: - Dobrze wiesz, co próbowałeś zrobić Shirley, bydlaku. Myślisz, że ona naprawdę będzie chciała siedzieć z tobą przy jednym stole?
Trey schylił się i zgarnął trochę nachosów z podłogi, żeby się nie marnowało takie dobre jedzenie, po czym je też zaczął wpierdalać A chuj mnie obchodzi, czego ta mała dziwka chce - powiedział tylko między jednym nachosem a drugim.
We are all evil in some form or another, are we not?
- Wstawaj. Nie zachowuj się jak zwierzę. - skarcił przyjaciela, oderwał go od żarcia i odciągnął go na bok. Skoro nie chcą ich wpuścić do kuchni to muszą znaleźć inną drogę tam prowadzącą. - Wejdziemy tam przez szyb wentylacyjny. Chodź. - następnie pociągnął przyjaciela do pomieszczenia obok kuchni. Jak na zawołanie pojawiła się tam niewielka kratka, a za nią przejście, przez które dwóch młodych, szczupłych chłopaków spokojnie się prześlizgnie. - Widzisz? - wyszczerzył się w stronę Trey'a.
Chciałam oblać Treya sosem czosnkowym na zakończenie wywodu Mii, ale nie byłam jeszcze aż tak pijana. Widziałam jak zjada z podłogi, zrobiło mi się go nawet żal. Jego moralność tak musiała upaść, ale z drugiej strony dwa razy chciał zgwałcić Shirley, potwór.
Czekaj, Jimmy, zaraz wrócę - powiedział Trey i ruszył w stronę wywalonych wcześniej szklanych drzwi. Z jakiegoś powodu Trey lubił Mię i traktował ją trochę jak swoją siostrę, która kiedyś miał, a która teraz nie żyła. Wyszedł na podwórko i skierował się do tamtego ogrodzenia, gdzie wcześniej chodził z Mią. Nazrywał przy nim trochę uschniętych kwiatków dzikich róż i wrócił do kuchni z tym małym, nędznym i żałosnym bukiecikiem.
Jeszcze raz zapukał do okienka. Hej, Mia! To dla ciebie. Wpuścisz mnie? - zrobił maślane oczy.
-----
Lecę na kolokwium
We are all evil in some form or another, are we not?
- Charlotte, patrz, no debil... - wyśmiałam Treya, zabierając mu kwiatki. Popatrzyłam na nie, potem na radio, a potem jeszcze raz na Charlotte. - Oglądałaś w tym roku galę MTV z Madonną? - zagadnęłam do niej, szczerząc się.
- No debil - podsumowałam, a może się zakochałał? Jednak nie powiedziałam tego, bo Mia zaczęła nawijać o Madonnie - No! To jak pytanie Rosjanina czy wódkę pije!
To był niestety moment krytyczny w tym alkoholowym ciągu.
Włączyłam magnetofon, zmierzwiłam włosy tak, żeby wyglądały modnie, jak u Madonny i ułożyłam kwiatki w bukiecik. Charlotte polała mi jeszcze raz, chyba wiedziała, co zamierzam zrobić, a ja wypiłam do dna, wcześniej mamrocząc: 'ostatni'. Miałam tylko nadzieję, że kolejnego dnia o tym zapomnę. Muzyka popłynęła z głośników, a ja wijąc się koło szafek kuchennych zaczęłam naśladować występ gwiazdy sprzed dwóch miesięcy. O, ten :
Edytowane przez panda dnia 15-12-2016 12:27
Nie wiedziałam co na to pozostali, ale mi się podobało . Pod wpływem alkoholu może i Mia nie była gwiazdą estrady, ale i tak pewnie męskiej części się to podobało.
- Mia, ale się najebałaś - zaśmiałam się, gdy ta skończyła swój występ - Masz ode mnie nowy przydomek.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.