- Zabierz dziadka. Zabierz dziadka. - Sahir nie wiadomo czemu zmienił nagle swoją opinię o kobiecie w celi, gdy zamiast starego próchna dano młódkę, która przy odrobinie szczęścia mogła być nadal niezamężna. A jej podwinięta przypadkowo nogawka spodni odsłaniała prowokująco kostkę...
Neville wściekł się na to, że ludzie, z którymi siedział bardziej przejmowali się tym kto z kim siedzi zamiast zastanawiać się nad ich położeniem. Nie licząc na odpowiedź, bo naczelnik więzienia ignorował go już nie raz, podbiegł do krat, odepchnął łagodnie Franka i zaczął walić w kraty krzycząc: - Co z moimi rodzicami? Co z babcią? Kiedy nas wypuścicie? Czemu tu siedzimy?
Harrego z żalu, że siedzi w więzieniu tak zamroczyło, że nie wiedział nawet co jest snem, a co jawą. Przez to, że siedzi w celi i nie może swobodnie się poruszać nie miał pomysłu na siebie. Usiadł więc w kącie pomieszczenia i czekał aż będzie mógł coś zrobić bo nie był stworzony do siedzenia w więzieniu tylko działania.
Frank postanowił nie narażać się naczelnikowi i posiedzieć cicho przez dłuższy czas, dlatego też zwrócił się do Nostry. - Naplawdę nie wie pani, jak mi miło panią poznać - powiedział formalnie i pocałował ją elegancko w dłoń. - Zapewne musi być pani dumna ze swojej wspaniałej cólki.
Ocknęła się. Minęło kilka chwil zanim zdała sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje, to wydawało się takie nierealne, a jednak... Na twarzy miała ślady po zaschniętych łzach, które starała się zetrzeć. Wszystko ją bolało, była głodna, może już przeziębiona, bo kichnęła dwa razy.
W jej celi był też Draco Malfoy, którego oczywiście kojarzyła jako osobę, jednak chyba nigdy wcześniej się nie spotkali. Chyba, że gdy była mała, wtedy było to całkiem możliwe, jednak sporo z tamtych pogmatwanych czasów wymazało jej się z pamięci, pamiętała za to jak albumy ze zdjęciami, które mogłyby to potwierdzić, zostały skonfiskowane przez urzędników dawno temu jako niebezpieczną dokumentację, łącznie ze zdjęciami jej rodziców, których twarz blakła w jej wspomnieniach z roku na rok...
Nie odezwała się do Draco, bo to by było jakoś dziwne tak doświadczonego czarodzieja zagadywać, a przecież nawet nie zdążyła się przyzwyczaić do tego, że jest już pełnoletnia.
Zerknęła na przeciwko, spostrzegła tam trzech czarodziejów w tym słynnego Rona Weasleya. Bardzo zaskakujące... Do tego wszędzie jakieś nawoływania osób, których nie znała. Co tu się dzieje? Dlaczego ukarali ją po tylu latach? Co przeskrobali ci czarodziejscy bohaterowie i przypadkowe osoby takie jak szuszwol z dywanami? Nic tu nie miało sensu. Była tak zamyślona, że dopiero teraz zauważyła, iż Draco ją obserwuje od dłuższego czasu.
- Hej - wyrwało jej się.
Tymczasem Neo został wepchnięty do swojej celi.
- Gdzie z tymi łapami posrańcu - warknął w stronę strażnika. Był konkretnie zdenerwowany. Tak się składa, że miał wziąć udział w jakiejś przełomowej prelekcji o kociołkach, która tak naprawdę go nie obchodziła, ale i tak był to lepszy sposób na spędzenie czasu niż nieoczekiwana wycieczka do Azkabanu. Zabrali mu różdżkę! Nie mógł w to uwierzyć.
W pomieszczeniu zastał młodego czarodzieja, którego nie rozpoznawał. Nie zdążył nawet powiedzieć "Rumunia", gdy przyprowadzono również Ronalda Weasleya, jednego z tych dzieciaków, którzy "wygrali" z Voldemortem, chociaż pewnie nawet nie wiedzieli co się wokół nich dzieje. Nieznacznie się uśmiechnął, widząc go tutaj.
- Witam. Czy macie panowie pojęcie co tu się wyprawia?
Był przekonany, że mężczyzna, którego nie znał, był po prostu zwykłym czarodziejem, który trafił tu na moment przed nimi, chociaż z uwagi na jego ubiór i wyraz twarzy jak gdyby siedział 10 lat w Azkabanie, prawdopodobnie był jakimś ubogim, już zmęczonym życiem mimo młodego wieku, zamiataczem gospód. Najwyraźniej trafiła się mu się cela dla rudych i biedaków. Jemu! Temu, który tyle osiągnął mógł osiągnąć.
Eeeem... - przywitał się Ron, cofając się od gospodarza celi, celi, który z tym całym zarostem i łachmanami wyglądał dość złowrogo. Mimo wszystko nie poznał w nim dawnego śmierciożercy. Czas zbyt niekorzystnie wpłynął na wygląd Notta, a ponadto mózg Rona nie był w stanie zmagazynować takiej ilości informacji. Jestem Ron. - przedstawił się, wciąż się cofając, gdy nagle natrafił noga na wiadro z nieczystościami i przewrócił je. Ugh... sorry... - wybełkotał i odruchowo sięgnął ręką po różdżkę, by posprzątać. No tak... tego... zabrali nam różdżki. - powiedział przepraszająco, gdy jego ręka trafiła na pustkę. Ze zdenerwowania zaczął pocierać swoją ruda czuprynę i rozglądał się za czymś, czego mógłby użyć do sprzątania.
Tymczasem Naczelnik opuścił was i udał się na spoczynek. Niedługo później świece, umieszczone na ścianach zgasły i w murach więzienia zapanował nieprzenikniony mrok.
Gdy nagle zgasły świece, Kitty skuliła się i oparła plecy o ścianę. Wygodna ściana to nie była, raczej szorstka i lodowata, ale czuła się w ten sposób jakoś bezpieczniej, może dlatego, że ciemność nie otaczała ją dookoła. Malfoy jej nie odpowiedział, niestety, wolałaby, żeby ktoś jej dotrzymał towarzystwa. W tym momencie ciszy i mroku zaczęła wspominać swoją matkę, którą wzięto do Azkabanu za nie wiadomo co dawno temu i od tamtego czasu była bez kontaktu z biologicznymi rodzicami. Co jeśli siedzi kilka cel dalej? Przemknęło jej przez myśl, by zawołać ją po imieniu, ale zdecydowała, że to głupkowaty pomysł. Siedziała więc, nasłuchując i czekając aż cokolwiek się wydarzy.
Nowym współwięźniom najwyraźniej brakowało siódmej klepki skoro zastanawiali się z jakiego powodu znaleźli się w takim miejscu. Prócz Śmierciożerców mógł tutaj trafić dosłownie każdy kto choć pomyślał coś przeciwko Ministerstwu Magii. Gdy Weasley się ocknął i przewrócił wiadro z odchodami, nawet nie zareagował tylko jeszcze bardziej schylił głowę by go nie rozpoznano. Najwyraźniej te 9 lat rzeczywiście go zmieniło skoro nikt nie zdołał go rozpoznać.
- Lepiej usiądźcie i nie marnujcie sił. Azkaban to miejsca, którego tak szybko się nie opuszcza. - rzucił do mężczyzn spokojnym głosem.
Ron zadrżał. Kiedy zapadły ciemności, więzienie zrobiło się jeszcze bardziej ponure, o ile to było w ogóle możliwe. Weasley nawet nie chciał się zastanawiać, jak strasznie musiało tutaj być, kiedy wokół snuli się dementorzy. Słowa Teodora zabrzmiały złowrogo. C... co masz na myśli? - zapytał Ron, gdyż błyskotliwość była ostatnią cechą o jaką można by go podejrzewać. Ja jestem niewinny. To musi być jakaś pomyłka. Jakieś nieporozumienie. - mówił coraz bardziej płaczliwym głosem. Osunął się plecami po zimnej ścianie i usiadła na równie zimnej podłodze.
- No nie... - jęknął. W momencie gdy Ronald Weasley zaczął się kompromitować, zgasło wszelkie światło. Chciał odruchowo sięgnąć po różdżkę, żeby zaświecić, rozwalić kraty, cokolwiek, ale przecież jej nie miał. Kopnął w kraty, przez które dobiegały jakieś ułamki strużek światła, ale tylko rozbolała go stopa. Wymacał ich szerokość, niestety jako zwierzę się nie przeciśnie... Co za niefart. Był już pewny, że wychodzi w życiu na prostą, ale nie, skąd. Wtedy niespodziewanie odezwał się trzeci człowiek głosem tak spokojnym, że aż go wkurzył.
- Jasne... - podsumował i z braku argumentów osunął się po kratach i przysiadł. - Co robiłeś zanim cię złapali? Nie kojarzę cię - odezwał się do niego, wyobrażając sobie jego historię o dziedzicznej biedzie i zamiataniu gospód. Pewnie zostawił zakurzony blat lub nie zasunął krzeseł. Nie zdziwiłby się.
Harry siedział tak bez słowa kilka kolejnych godzin gdy wtedy usłyszał znajomy głos. Nie był to głos jakiegoś bohatera, który ich uratuje, ale głos jego najlepszego przyjaciela Rona. Harry czasami zastanawiał się jakim cudem Ron był jego przyjacielem. Nie był on z całą pewnością wielkim myślicielem ani też sportowcem. Nie był również osobą, którą ktoś oskarżyłby o bycie ogarniętym, ale mimo to Weasley był jego przyjacielem. Potter wstał więc i macając kraty(nie Lockharta jakby co!) szepnął tylko przez nie: - Ron? To ty? Co się tutaj dzieje? - zapytał Harry zdając sobie jednak po chwili sprawę kogo pyta.
Ron pogrążał się właśnie w bezdennej rozpaczy, gdy do jego uszu doleciał głos... Harrego! Czy to możliwe?! Harry? To ty? - zawołał, gdyż wolał się upewnić. Siedzę w celi! - wyjaśnił przyjacielowi. Ty też siedzisz w celi?! - Weasley tradycyjnie zaprezentował swój intelekt od nie najlepszej strony.
Reakcja Weasleya była jak zwykle do przewidzenia. Z całą pewnością ten przygłup nie zdawał sobie sprawy gdzie jest. Aż dziwne, że grupa takich matołów zdołała pokonać samego Czarnego Pana. Teodor postanowił ignorować rudzielca i skupić swoją uwagę na drugim mężczyźnie, który wydawał się być nieco bardziej rozgarnięty.
- A czy to ważne? W Azkabanie całe Twoje poprzednie życie nie ma żadnego znaczenia. Tutaj każdy jest po prostu szczurem w klatce. - odpowiedział Neo. Rzeczywiście życie w Azkabanie przypominało życie szczura w kanałach. Albo się było sprytnym i potrafiło utrzymywać dobre stosunki z Wielkim N. - jak nazywał przez te wszystkie lata Naczelnika Azkabanu, albo po prostu umierało się z głodu i pragnienia. Tylko dzięki swojemu sprytowi zdołał przetrwać te 9 lat. Nazwisko Nott'ów ciągle coś znaczyło w świecie czarodziejów, a przynajmniej złoto z jego rodowego skarbca...
Nie, na grzybach jestem - Harry już prawie odpowiedział Ronaldowi, ale ugryzł się w język bo w końcu jest jego przyjacielem. Zamiast tego powiedział tylko: - Jestem w celi obok i siedzę tu już jakiś czas. Gazety nic o nas nie piszą? - Harry przez chwilę stał jeszcze bez słowa by dodać na końcu: - Poza tym jest ze mną Hermiona. Twoja żona, pamiętasz ją chyba?
Gazety? - Ron nie czytał gazet, gdyż wymagało to zbyt wiele myślenia. A tym zwykle zajmowała się jego żona, Hermiona, dzięki czemu doskonale się uzupełniali. Her-mio-na??? - Ron powtórzył to imię, jakby usłyszał je po raz pierwszy w życiu. Zbladł nieco, lecz w ciemnościach i tak nie było niczego widać. To znaczy, że Harry nic nie wiedział! Hermiona już od dawna miała kochanka, z czym nawet się nie kryła. Twierdziła, że Ron i tak jest zbyt tępy, by to zauważyć. Ale Ron się zorientował. Wpadł na to, gdy pewnego dnia wrócił wcześniej z pracy i zastał Hermionę z Victorem Krumem w ich własnych mieszkaniu. Od razu nabrał podejrzeń, które wkrótce przerodziły się w pewność. No to... fajnie. - odpowiedział inteligentnie z braku lepszego pomysłu. Palcem zaczął grzebać w spoiwie między kamieniami w ścianie, żeby rozładować napięcie. Ciszej tam! Nie jesteście tu sami! Niektórzy chcą spać! - Gdzieś z końca korytarza doleciał krzyk jakiegoś więźnia. No tego... chyba dobranoc... Harry... - wydukał Ron i zaczął sobie mościć posłanie pod przeciwległą ścianą od tej, gdzie wywróciło się wiadro.
- Serio? Idziesz teraz spać Ron? - spytał Harry, który nie dowierzał, że jego najlepszy przyjaciel stał się jeszcze bardziej mnie lotnego umysłu niż dawniej. Całe życie za nim chodził, a teraz idzie spać. Niewiarygodne - pomyślał sobie Potter po czym postanowił obmyślić jakiś plan. Po chwili jednak zorientował się, że średnio mu to idzie bo od planów to zawsze była Hermiona, a potem Ginny, a on sam działał raczej spontanicznie i pod wpływem impulsu. Teraz też muszę działać - dopowiedział sobie w myślach i zaczął jakimś wiadrem co stało w celi walić z całej siły w kraty. Miał nadzieję, że gdzieś go zabiorą, a poza tymi celami z całą pewnością już sobie poradzi i po raz kolejny uratuje wszystkim tyłki.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.