Był to pokój urządzony dość przytulnie. Jego centralnym punktem były dwa fotele z bardzo wysokim oparciem, skórzaną wyściółką i miękkim siedziskiem. Aktualnie, oba z nich zwrócone były do Ady "plecami", przodem zaś w stronę olbrzymiego lustra, które zajmowało właściwie całą przeciwległą ścianę.
Na bocznych ścianach znajdowały się regały z licznymi propagandowymi książkami. Nowy słownik nowomowy, Jak walczyć z myślozbrodnią, Metody zwalczania oporów wewnętrznych i karania myślozbrodniarzy, Sądownictwo w Stanach Zjednoczonych Oceanii - niektóre tytuły były wszystkim znane, inne jednak brzmiały zupełnie obco, pomimo że rządowe księgarnie oferowały niezmienny, identyczny asortyment i łatwo było go zapamiętać. Nietypowy był również sufit - nie był gładki, lecz uformowany z małych pierścieni o nieznanym zastosowaniu.
Wszystko inne szybko jednak przestało mieć znaczenie, gdy Ada w lustrze zauważyła, że na fotelu, który stał dalej od niej, a bliżej lustra, siedział mężczyzna. Miał on już swoje lata. Na czole pojawiły się wyraźne zmarszczki, policzki lekko opadły. Włosy co prawda miał czarne, jednak wprawne oko (a już na pewno kobiece) zauważyłoby siwe odrosty. Brwi oraz suty wąs także były farbowane. Najstraszniejsze jednak były przenikliwe oczy.
Gdyby nawet mężczyzna był starszy o kolejne 50 lat, to i tak na podstawie tych oczu każdy mieszkaniec Oceanii rozpoznałby ich właściciela. To nie był zwyczajny, podstarzały mężczyzna. Na fotelu siedział Wielki Brat we własnej osobie.
- Przepraszam, że zajęło to tak długo czasu - zaczął spokojnym głosem, patrząc na oblicze Ady w lustrze. - Czy może... Ty powinnaś za to przeprosić? - zapytał z przekąsem i poczekał na jej reakcję.
Ada zapatrzyła się w twarz odbitą w lustrze. Wciąż stała przy drzwiach, niemal opierając się o nie plecami. Oczy mężczyzny hipnotyzowały ją i paraliżowały jednocześnie. Serce w jej piersi biło tak głośno, że Ada słyszała jego dźwięk jako coś zewnętrznego - niczym cykanie wskazówek gigantycznego zegara, odmierzającego czas z szaleńczo zwiększoną prędkością.
Nagle Wielki Brat - bo to był On, On, On - ten wyśniony, uwielbiany! - odezwał się, a Adę przeniknął dreszcz. Nie umiała określić, czy wynikało to z uczucia strachu czy zachwytu. Tysiące myśli naraz przewinęły się przez jej głowę, ale nie była w stanie nic zrobić, nic powiedzieć... Nie znajdowała słów. Czuła, że zaraz oszaleje i że to szaleństwo będzie najpiękniejszą rzeczą, jakiej doświadczy.
Wielki Brat spodziewał się takiej reakcji Ady. Fotel, na którym siedział, był obrotowy, zwrócił się więc w jej stronę i wskazał na drugie siedzisko: - Proszę, usiądź. Może na siedząco będziesz w stanie wydusić z siebie jakieś słowo. Ciesz się, że jestem w dobrym humorze. W innym wypadku brak przeprosin mógłbym uznać za zdradę - powiedział z poważną miną, choć jego głos nie był tak przerażający i grobowy, jak na propagandowych filmach, gdy mówił na przykład o wrogach narodu.
Gdy Ada usiadła, kontynuował: - Jak myślisz, Ado... dlaczego cię tu sprowadziłem?
Wrażenie Ady spotęgowało się, kiedy Wielki Brat zwrócił się do niej twarzą. Wydawał się jeszcze bardziej realny. Ada chłonęła każde poruszenie Jego brwi, Jego warg, każde najdrobniejsze drgnięcie na Jego twarzy... Dawniej, kiedy wyobrażała sobie Wielkiego Brata, nie sądziła, że Jego postać przejmowałaby ją lękiem. Teraz rzeczywiście bała się, ale był to osobliwy, jakby nabożny, strach. Patrząc na Wielkiego Brata, powtarzała sobie w myślach, że On wie o niej wszystko, zna każdy jej czyn i myśl - że nie musi się Go bać...
- Ja... Ja nie wiem- powiedziała.
Była zdenerwowana własnym zachowaniem. Dlaczego dała tak głupią odpowiedź?
- Ja...- zaczęła znów i zacięła się.
Z nagłym przypływem śmiałości spojrzała prosto w Jego hipnotyzujące oczy, a potem nieoczekiwanie rzuciła się do Jego fotela, znajdując się przy nim w pozycji zbliżonej do klęczącej. Wzięła Jego rękę, przycisnęła do swojego policzka. Nie szlochała, ale z jej oczu płynęły duże, gorące łzy. Zaczęła szeptać:
- Wiem, wiem, jestem myślozbrodniarzem. Zawiodłam Cię. Przepraszam Cię! Wybacz mi! Nie potrafiłam odrzucić moich rodziców, chociaż byli zdrajcami, nie potrafiłam nigdy nauczyć się dwójmyślenia, nie potrafiłam... Och, tylu rzeczy nie potrafię! Wybacz mi... Wiesz, że Cię kocham- wyznała i nagle zaczerwieniła się, bo przecież On trwał przy niej taki realny... Był już nie tylko ojcem narodu i jej opiekunem. Był mężczyzną z krwi i kości.
Hmmm... Ada na pewno tak to sobie wyobrażała, lecz w rzeczywistości stało się coś innego.
Gdy Ada rzuciła się na WB, nie zdołała złapać jego dłoni. Jej dłoń przeniknęła przez dłoń WB. Jednocześnie coś pod sufitem błysnęło, a pierścienie zaczęły rozszerzać się i kurczyć. Postać WB zamigotała, znikła, a potem znowu się pojawiła - wyglądająca zupełnie jak rzeczywista, dopóki się jej nie dotknie. Niestety dla Ady, był to tylko obraz generowany laserowo w przestrzeni przez trójwymiarowe wyświetlacze.
Wielki Brat uśmiechnął się z politowaniem. - Kwestie bezpieczeństwa. Usiądź z powrotem na fotelu - polecił jej. - Wiem o tym wszystkim, co mi powiedziałaś. Nie muszę tego słuchać po raz kolejny. Wiesz, ile już słyszałem tego typu spowiedzi? Każdy zbrodniarz postawiony przed karą ewaporacji przyzna się do winy. Ba, przyzna się nawet do tego, czego nie uczynił. Wystarczy jedynie sięgnąć po odpowiednie środki - kontynuował i zrobił w tym miejscu pauzę, po której zbliżył się do Ady jeszcze bardziej i spojrzał jej prosto w twarz. - Cóż mi jednak dadzą puste słowa? Liczą się czyny... i to czynów oczekuję od Ciebie.
Wielki Brat jednak nie był mężczyzną z krwi i kości. Nie był człowiekiem. Był... projekcją. To jeszcze bardziej zmieszało Adę, a także zasmuciło, była bowiem przekonana, że spotkał ją zaszczyt obcowania z Nim twarzą w twarz. Słysząc jego odpowiedź, poczuła się jeszcze gorzej... Spuściła głowę i cicho rzekła:
- Jakich czynów ode mnie oczekujesz, Wielki Bracie?
Nagle zastanowiło ją, czy Wielki Brat ma imię. I czy miał matkę? Musiał mieć matkę... Czy ma żonę? Czy ma syna? Czy ma córkę? Czy poza tą projekcją w ogóle istnie...? O mały włos popełniłaby kolejną myślozbrodnię. Spojrzała na Wielkiego Brata wzrokiem pełnym skruchy. On już na pewno wiedział...
- Widzę, że posmutniałaś. Nie martw się, jeśli dobrze wywiążesz się ze swojego zadania, to na pewno dostąpisz zaszczytu osobistego spotkania ze mną - skomentował jej zasmuconą minę. Kto wie, może nawet zrobiło mu się przykro, że jego wyznawczyni doznała tak głębokiego rozczarowania jego osobą...
- Powiedz mi, czy mówi ci coś nazwa: "Poczwarki"? - zapytał, a gdy skończył pytanie, wykonał takie spojrzenie, jak Twoja Ada w podpisie.
Biedną Adę zalewała fala sprzecznych emocji. Ostatnie spojrzenie Wielkiego Brata sprawiło, że miała ochotę uciec, lecz kiedy przypomniała sobie Jego wcześniejsze słowa, ogarnęło ją wzruszenie. Przez chwilę pomyślała nawet, że ich spotkanie jest snem - było tak piękne i przeraźliwe zarazem...
- Tak. Jeszcze w sali sądowej mówiłam, że oni też powinni być zagazowani.
Zabiłaś nas... Zabiłaś nas... Zabiłaś nas...- natrętnie powracały do niej słowa Winstona. Starała się tym nie przejmować. Musiała być szczera wobec Wielkiego Brata!
- Rozmawialiśmy z nimi, tam, w bunkrze... Mówili... mówili okropne rzeczy o Tobie, różne kłamstwa... Chcieli, żebyśmy do nich dołączyli. Myślałam, że może są agentami, bo przecież to niemożliwe, żeby walczyli z Tobą i kontrolowali miasto... A tak twierdzili... Ale może jednak to tylko zbrodniarze i po prostu zwlekasz z ukaraniem ich, bo masz w tym jakiś cel...
Zamilkła i spojrzała na Niego przepraszająco. Zdawała sobie sprawę, że nie powinna tyle mówić, a raczej ograniczyć się tylko do udzielania krótkich i konkretnych odpowiedzi...
Jej strach powoli mijał. Pozostawał czysty podziw. Wielki Brat był podstarzały, a jego oczy błyszczały władczo i trudno było patrzeć w nie bez lęku, jednak to wszystko sprawiało, że cała Jego osoba pełna była majestatu, bardzo urokliwego dla Ady. Z żalem wspominała, że dawniej posądzała Wielkiego Brata o miałkość i zadowolenie banalnością...
Ada wyglądała na bardzo przerażoną. Wielki Brat postanowił więc przejąć inicjatywę w tej rozmowie i rozjaśnić Adzie kilka wątpliwości.
- Masz rację. Poczwarki nie kontrolują miasta, a jedynie tak im się zdaje. Nie zmienia to jednak faktu, że są bardzo groźni, szczególnie z tego powodu, że są doskonałymi kłamcami. Nie wiem, czy uwierzyłaś w bajeczkę o wolnościowym ruchu oporu, ale niestety, są ludzie, którzy podążają za ich anarchicznymi tezami - rozpoczął. Ada mogła być zaskoczona słownictwem, które używał, ponieważ słowa takie jak "wolnościowy" albo "anarchiczny" były konsekwentnie wypierane z języka nowomowy i mogła je pamiętać co najwyżej z lat wczesnej młodości. Wielki Brat jednak kontynuował:
- Niestety, tak naprawdę Poczwarki są wysłannikami samego Putina, którego złowieszczych intencji chyba nie muszę ci rozjaśniać. Dlatego też potrzebuję waszej pomocy. Chciałbym, żebyście przeniknęli do siatki tychże agentów i wybadali ich prawdziwe intencje.
W tym momencie oparł się wygodniej na fotelu, założył nogę na nogę i westchnął.
- Jest niestety jedno "ale". Armia Putina będzie chciała przetestować Waszą lojalność. W tym celu, będziecie musieli zabić jednego z was.
Na twarzy Wielkiego Brata pojawił się promienny uśmiech. - Trafiłaś w samo sedno, Ado. Nie tylko możecie, ale również musicie. Widzisz, bardzo zależy mi na tej misji, dlatego nie chciałbym kłaść wam kłód pod nogi i wskazywać osobę, która może okazać się wam przydatna. Co prawda nie mogę odwieźć członków armii Putina od ich zbrodniczego rytuału, ale moje kontakty sięgają na tyle głęboko, że jestem w stanie wpłynąć na ich wybór.
Powiedziawszy to, znowu zrobił się poważny i pochylił się w stronę panny Gajewicz, przeszywając ją wzrokiem. - Dlatego też chciałbym cię spytać... Kogo uważasz za osobę najbardziej zbędną, która nie pomagała Wam do tej pory w trudnościach losu, nie udzielała się w spornych kwestiach i generalnie podążała ślepo za resztą? Kto jest, według ciebie, najsłabszym ogniwem, które jesteście w stanie poświęcić dla większego dobra? Och, i zapomniałbym - niestety nie możesz wskazać Julii, Grace ani Winstona. Winston i Grace będą mi potrzebni, zaś Julia jest nieistotna - wyjaśnił. Oparł się ponownie, ułożył palce w piramidkę i zaczął nimi stukać z niecierpliwością, łaknąc szybkiej odpowiedzi.
Ada liczyła na inną odpowiedź. Pragnęła, by Wielki Brat wymienił czyjeś imię i nazwisko z komentarzem: Ta osoba zasługuje na śmierć. Wtedy wiedziałaby, że zapadł wyrok i ta straszna rzecz, której mają dokonać, będzie tylko formą - i tak nieuniknionej - kary dla zdrajcy. Teraz targały nią wątpliwości. Jej dobroduszna natura buntowała się przeciw wydaniu któregokolwiek z towarzyszy, lecz rozsądek, a raczej to, co nazywała rozsądkiem, czyli mozolnie konstruowany system myślowy, oparty na naukach Wielkiego Brata, podpowiadał, że należy podporządkować się Jego woli. Czyż nie był On geniuszem, który zbudował dla nich, dla niej - Ady - lepszy świat?
Próbowała czytać w jego oczach, odnaleźć w nich uczucia... Dostrzegła tylko jedno - niezłomną stanowczość.
A gdyby tak...? Gdyby tak ona...? Wyobraziła sobie, jak spokojnym głosem wypowiada słowa: Poświęcę się...
Zamiast tego rzuciła pospiesznie:
- Seth.
Uciekła wzrokiem w bok. Wiedziała, że to było podłe. Wiedziała, że tego chciał od niej Wielki Brat. I wiedziała również, że jednoczesna świadomość obu tych prawd jest myślozbrodnią.
Czemu cały świat musi opierać się na zdradzie?- pomyślała.
Nienawidziła siebie za to, co zrobiła i nienawidziła Setha tylko dlatego, że właśnie jego imię wypowiedziała. Czy ten mrukliwy mężczyzna zasługiwał na śmierć bardziej niż inni, którzy tak często manifestowali, jak niewiele znaczą dla nich zasady rządzące Oceanią? Nienawidziła Winstona i Grace, bo byli bardziej niż reszta potrzebni Wielkiemu Bratu. Nienawidziła Julii za to, że postanowił ją oszczędzić, chociaż Ada była świadkiem jej niewierności wobec Niego. W końcu - nienawidziła Wielkiego Brata.
- A więc postanowione. - powiedział Wielki Brat spokojnie, uśmiechając się delikatnie. Nie uszło jego uwadze strapione oblicze dziewczyny.
- Nie smuć się tak, Adriano. Seth popełnił w swoim życiu wiele myślozbrodni i nie zasługuje na spokojną egzystencję w moim umiłowanym społeczeństwie. Może niewola u Putina będzie dla niego szansą na odnalezienie swojej ścieżki ku oświeceniu.
Pokręcił głową i westchnął głęboko, aby wyrazić swoje zatroskanie nieposłuszeństwem Setha a potem kontynuował.
- Chętnie posiedziałbym jeszcze trochę i podyskutował z Tobą, ale czas mnie goni. Walcz w moje imię, bądź posłuszna mym naukom i swojemu prawomyślnemu sumieniu a w nagrodę... dostąpisz zaszczytu osobistego spotkania ze mną. - powiedział Wielki Brat.
Hologram zaczął delikatnie migotać, potem z każdą sekundą migotanie przyspieszało aż w końcu mężczyzna zniknął, rozpłynął się w powietrzu jakby był jedynie złudzeniem...
Gdy już zdecydujesz się na opuszczenie pomieszczenia, wrócisz do tej samej okrągłej sali, z której przybyłaś, w taki sam sposób. Tam czekaj na resztę graczy i kolejne wskazówki.
Edytowane przez Faraday dnia 01-08-2015 22:18
Drzwi obrotowe przeniosły Cię do Pokoju 101... który tym razem w ogóle nie przypominał pokoju.
Przed Twoimi oczami ukazały się schody, które ponownie prowadziły po łuku w dół, na jeszcze niżej położone podziemne piętro, tak jakby Wielki Brat chciał, byście krok po kroku zbliżali się do piekieł. Nie było tu żadnych świateł, lecz po Twojej prawej stronie znajdowała się jedna, zapalona pochodnia. Ponad pochodnią wisiało zdjęcie. Małe, pulchniutkie, różowiutkie dziecko owinięte w becik...
Dalsza część korytarza również bynajmniej nie wyglądała tak "zamkowo", jak to, co minęłaś dotychczas. Każdy centymetr powierzchni obu ścian, każda kamienna kostka była oplakatowana fragmentami z Twojego życia. Znalazło się tam sporo zdjęć z dzieciństwa: z rodzicami, z okresu szkolnego; dalej wisiało zdjęcie z rozmowy kwalifikacyjnej oraz pierwszego dnia w przedszkolu. Na zakręcie dwa ujęcia oprawiono w ramki i przeszklono: pierwsze było zdjęciem profilowym dziecka, które krzyczało na Ciebie "Gajewicz zdrajca", na kolejnym zaś Ty sama, stojąca z kasztanem w ręku.
To nie był koniec tej galerii, lecz koniec Twoich wspomnień. Cała reszta wydawała się pochodzić z jakiegoś alternatywnego życia. Wiele z nich przedstawiało naprawdę brutalne sceny. Na największym z nich widniałaś razem z mężczyzną o wschodnich rysach, zaś na drugim planie stała taksówka, a obok niej Seth. Na kolejnym - obok Ciebie stali Bolivar i Clementine, a między Wami klęczał spętany kajdanami mężczyzna bez ucha z zakneblowanymi ustami oraz krwawiącym nosem. Gdy schody przestały w końcu schodzić w dół, na ścianie wisiało ostatnie zdjęcie. Znana Tobie twarz muzyka leżąca na jakiejś posadzce z dziurą w głowie po kuli. Tuż obok tego zdjęcia wisiał stojak na pochodnię, dzięki czemu, jeśli ją tam umieścisz, cały blask płomieni oświetli właśnie ten obraz.
Korytarz kończył się kolejnymi drzwiami z Twoim imieniem oraz identycznym czytnikiem jak ten, który zostawiłaś piętro wyżej. Tym razem jednak napis na drzwiach głosił: "Pokój 102".
Ada przemierzała tajemniczy korytarz z pochodnią w ręce. Fakt, że obserwowano ją przez całe życie, a przynajmniej - jak było być może w przypadku dzieciństwa - zbierano informacje o niej i prowadzono fotograficzną dokumentację, nie budził jej zdziwienia. Wielki Brat patrzy - ten napis widniał przecież na niezliczonych plakatach oklejających mury oceańskich miast. Jednak kiedy zaczynała dochodzić do zdjęć, na których znajdowały się ostatnie zapamiętane przez nią przed znalezieniem się w Brotherparku momenty, miała ochotę zawrócić i uciec. Poznanie prawdy o sobie mogło być czymś gorszym nawet od poznania prawdy o Wielkim Bracie...
Nie zatrzymywała się. Rzucała krótkie spojrzenia, szła dalej... Widoczność stawała się coraz gorsza. Płomień pochodni drżał jak pod wpływem wiatru, jednak przyczyną były drżące ręce Ady.
Na końcu korytarza ujrzała drzwi. Zostawiła pochodnię w stojaku obok zdjęcia przedstawiającego Huxleya. Znów zapragnęła uciec, ale tym razem nie mogło być mowy o drodze powrotnej; pośpiesznie przyłożyła rękę do czytnika.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.