Budzicie się w pustym pomieszczeniu o szarych ścianach. Nie jest ono umeblowane, ani zagracone, nie można go nazwać sterylnym, lecz jednocześnie pajęczyny nie zwisają z każdego kąta. Ot, zwykłe, trochę zakurzone pomieszczenie z jednym oknem, kilkoma krzesłami, a na nich Wy, przywiązani dość luźno, tak, że jesteście w stanie sami się rozwiązać.
Nie kojarzycie tego pomieszczenia. Ba, nie kojarzycie za wiele z ostatnich... ciężko powiedzieć. Dwóch tygodni? Dwóch dni? A może kilku godzin? W waszej pamięci jest pustka, tak jakby urwał Wam się film po spożyciu zbyt dużej ilości nielegalnej substancji, tej, która działa jak kilka piw, ale jest robiona na spirytusie.
Gdy spojrzycie po sobie, to nawet jeśli się nie znaliście, natychmiast będziecie w stanie połączyć twarze z imionami, być może odkopiecie z pamięci jeszcze jakiś szczegół dotyczący towarzyszy niedoli. Ale jak się poznaliście, kiedy? Ciężko powiedzieć. Ciężko stwierdzić, co w ogóle pamiętacie...
Jest jedna rzecz, która Wam nie pasuje. Wszyscy macie wytatuowaną na prawym policzku dość sporą, czerwoną literę "A".
Uwaga: pomieszczenie jest identyczne jak to, w którym obudziła się grupa B.
Pomieszczenie znajduje się na II piętrze dość sporego domku jednorodzinnego. Jedyne drzwi w domku są zamknięte. Przez okno zobaczycie kilka przecznic małego miasteczka, które na pierwszy rzut oka wygląda na opuszczone. Na ulicach nie zauważycie nikogo. W tle widać otaczające miasteczko góry.
Przeciągły dźwięk kojarzący się z wystąpieniem sprzężenia zwrotnego zbudził Bolivara. Męzczyzna zamrugał oczami i rozejrzał się lekko otumaniony, by zlokalizować źródło hałasu. Dość długa chwilę zajęło mu zorientowanie się, że był on wytworem jedynie jego umysłu, a w pomieszczeniu panuje całkowita cisza, nie licząc sapania drzemiącego obok starucha bez nogi. Gdzies po czaszce kołatało mu się, że to Hubert Pankhurst.
Bollivar oparł się o ścianę, zastanawiając się, co z tego, co ostatnio zażywał mogło mu dać tak ostrego kopa. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że ma na sobie więzy. Tak samo, jak pozostali.
We are all evil in some form or another, are we not?
Hubert gwałtownie poderwal głowę, dotad opierajac brodę na piersi - No kurwa... - mruknal ochryple, rozgladajac sie po pomieszczeniu i twarzach. Wyglądał na zdezorientowanego, mrugajac powiekami zbyt szybko i mocno - Co jest? - Sapnal zdając sobie sprawe z więzów. Szarpnal rękami raz, szarpnal znowu i poslal sznury na podloge.
- Gdzie moje kule. Kurna!
Edytowane przez Amaranta dnia 14-07-2015 19:52
Bollivar czuł się, jakby był na największym kacu swojego życia. Próbował wyplatać się z więzów, ale zamiast tego tylko bardziej się w nie zaplątywał, co, wraz z towarzyszącym bólem głowy, wprawiało go w coraz większą złość. Hej ty... Pankhurst! - wskazał palcem na starca, majac wątpliwości, czy inaczej zrozumie, że do niego się mówi. Zabierz ode mnie to cholerstwo!
We are all evil in some form or another, are we not?
- What the fuck...
Seth się dobudził i zdał sobie sprawę z otoczenia, w którym się znajduje. Nawet ci dziwni ludzie, którzy byli dookoła, identycznie idiotycznie związani jak on, wydali mu się po sekundzie znajomi, chociaż w jakiś niejasny sposób... Zaraz wszystko się wyjaśni. Spojrzał na swoje więzy i zaczął się oswobadzać dość nerwowo, ale skutecznie. Gdy podołał, wstał, odszedł dwa kroki od krzesła i zakręciło mu się w głowie. Zerknął na ludzi, a najbliżej niego byli...
- Bolivar? Hubert?- rzucił w ich stronę, trochę zdziwiony, że kojarzy gości. Bezsprzecznie ich znał, ale skąd? I dlaczego mieli na policzku dziwaczne A?
Bollivar spojrzał na Setha, walcząc ze sznurem. Coś wjego wyglądzie mu nie pasowało. Masz coś... o tutaj. - pokazał palcem na swój policzek. Hm... - coś go tknęło. I ty też... - zwrócił się do Huberta.
We are all evil in some form or another, are we not?
Seth jak to bywa w sytuacjach z pokazywaniem czegoś na policzku, dotknął tego na którym niczego nie miał.
- Ty masz A, a ja co mam? - zapytał myśląc, że może mieć np. Z i obserwując jak facet się szamocze ze sznurkiem.
Też masz A.... Zaraz... ja mam? - dotknął z niedowierzaniem swojego policzka. Ewidentnie coś tam było. Z tego wszystkiego nie zauważył nawet, jak udało mu się rozwiązać te sznury. Może się jeszcze przydać. - powiedział, składając sznur w obręcz wokół swojej ręki. Gdyby ktoś zechciał... - tu pokazał za pomoca pantomimy proces wieszania się i zaciskania pętli na szyi, a następnie się roześmiał, bo żart wydał mu się przedni.
We are all evil in some form or another, are we not?
Richardson zerknął na Huberta... Niby wiedział, że to starzec, ale zapomniał, że jest aż tak zdziadziały.
- Trzeba się rozejrzeć... - zaproponował, spoglądając na dwie pozostałe osoby przywiązane do krzesełek- jakiegoś dziwnego rzezimieszka.. nie, to był jego znajomy Trevor. I młodą blondy... To przecież Ada, również jego znajoma. O co tu chodzi? Podszedł do okna, ale widok nie wzbudził w nim zbyt dużo emocji.
- Nie rozumiem... - powtórzył, wracając na środek pomieszczenia, nieco szurając butami z nerwów.
Julia była bardzo zgrabna, więc szybko wyplątała się ze sznurka. Jej uwagę, jak to typowej kobiety, natychmiast przykuł bardzo istotny szczegół - miała ubrane inne obcasy niż te, gdy...
zaraz, jak to możliwe, że ze zwykłej imprezy pracowniczej nagle znalazła się w takim miejscu?
Rozejrzała się po pustym pomieszczeniu, ale nic nie przykuło jej uwagi, poza białymi szpilkami, których w życiu by nie nałożyła do czarnej, wieczorowej sukienki, którą miała na sobie. Specjalnie wybrałam do niej te śliczne czarne koturny, takie jak lubi John...
W głowie miała mętlik, chaos, nie mogła uspokoić myśli. Gdy inni zaczęli ze sobą rozmawiać, ona również się odezwała: - Co my tu robimy? Pamiętasz coś... Hubert?
Przeraziła się, że pamięta imię tak obleśnego mężczyzny.
Edytowane przez Julia Smith dnia 14-07-2015 20:13
Bolivar odłożył sznur ostrożnie na podłogę i podszedł do nieprzytomnego Trevora. Hej, pobudka! - trzepnął go lekko kolejno w oba policzki. Jego facjata była ostatnim, co pamiętał, zanim sie tutaj znalazł. Davis był mu winien wyjaśnienia.
We are all evil in some form or another, are we not?
Julia Smith była tak zgrabna, że Seth nawet jej nie zauważył. Automatycznie omiótł wzrokiem jej nogi, zatrzymując się na sekundę na oryginalnych butach z wysokim obcasem. Następnie zaczął przeszukiwać własne kieszenie, ale nic w nich nie było...
- Co my tu robimy? - powtórzył pytanie Julii w stronę reszty oczekując wyjaśnień, wiedział tak mało, że był przekonany, że wszyscy inni wiedzą więcej, przynajmniej trochę więcej.
Edytowane przez Lion dnia 14-07-2015 20:21
Nie żyje? - zapytał się teatralnym szeptem Setha, wskazując na nieprzytomnego Trevora. Średnio miał ochotę się nad nim pochylać, by sprawdzić, czy oddycha.
We are all evil in some form or another, are we not?
- Nie żartuj... - odparł chłodno i podszedł do Trevora. Przystawił dwa palce do szyi, bo tak to się chyba robiło, chociaż nigdy tego nie robił. - Żyje ten pajac. Nie wiem jak tamta. - Skinął głową w stronę śpiącej Ady by po sekundzie się obok jej pojawić, macając jej szyję. - Też żyje. Zaraz powinni się obudzić, ale co to zmieni...
Czuł nieprzyjemne spięcie, którego nie mógł rozładować, za to chodził w kółko, starając sobie zanalizować własną dziurę w pamięci. Taka ostra impreza była? Przecież on nie chodzi na imprezy...
Edytowane przez Lion dnia 14-07-2015 20:32
Ada ocknęła się i ułożyła ręce, jakby chciała się przeciągnąć. Wydała przy tym dźwięk, przypominający mruczenie zadowolonego kota. Urwała go jednak gwałtownie, bo poczuła na swojej szyi ręce jakiegoś mężczyzny.
- Co robisz, Seth!?- wykrzyknęła, dziwiąc się, dlaczego nazwała go tym imieniem.
Kiedy ją puścił, zauważyła, że jej ręce były skrępowane. Zamrugała oczami. Ten sen wydawał się zbyt realny. Więzy uwierające w ręce, dotyk tamtego mężczyzny... Jeszcze kilka sekund zajęło jej uświadomienie sobie, że to nie sen, a ona nie znajduje się w swoim łóżku, lecz w nieprzyjaznym pomieszczeniu, przywiązana do krzesła, wśród obcych ludzi...
Obcych? Spojrzała po twarzach współwięźniów. Poczuła zupełną bezradność. Znała ich, ale nie mogła przypomnieć sobie, skąd. Może spotkała kiedyś te osoby na ulicy, minęła w sklepie?... Nie, nie, przecież przypominała sobie ich imiona, a kiedy przyjrzała się im trochę dłużej, dotarło do niej, że mogłaby powiedzieć jedno zdanie o charakterze każdego z nich.
- Co wy macie na policzkach?- zapytała zdziwiona i mimowolnie szarpnęła silniej ciałem, usiłując uwolnić się z więzów. Spadły z łatwością. Była wolna... Ale czy na pewno?
Bolivar uważał, że to może coś zmienić. Miał znikomą nadzieję, że Trevor mógłby coś niecoś wyjaśnić. Patrzył w lekkim poirytowaniu na jego nieruchomą twarz z dużym A na jednym policzku. Był tam, kiedy... kiedy... - zmarszczył czoło, bo przypomniało mu się coś jeszcze. Coś było nie tak z szufladą... Tylko co? Wstawaj, co cholery. - potrząsnął Davisem,. Jednak i ten zabieg nie przyniósł rezultatu. Mercado olał mężczyznę i zlustrował szybko pomieszczenie. Kiedy namierzył drzwi, dziarsko ruszył w ich kierunku.
/możemy wyjść z pokoju? /
We are all evil in some form or another, are we not?
Julia podeszła do okna i przyjrzała się krajobrazowi. Nie widziała żadnej żywej duszy, choć budynki wyglądały w miarę normalnie. Tynk nie odpadał, drzwi były pozamykane, okna stały na swoich miejscach. Wielki Brat nawet tutaj czuwa nad porządkiem, pomyślała, lecz nagle ciarki przeszły ją po plecach.
Przypomniała sobie swoje ostatnie wspomnienie i przeraziła się. Zbladła i zsunęła się wzdłuż ściany, siadając w ten sposób na ziemi w kącie. Poczuła, że oczy ma lekko zwilżona, więc zakryła twarz dłoniami i włosami. Starała się oddychać głęboko, ale czuła narastający ją strach.
/przecież nie będziecie w nim siedzieć w nieskończoność. Próbujcie
Edytowane przez Julia Smith dnia 14-07-2015 20:41
Bolivar szarpnął za drzwi, mając pewność, że są one zamknięte. Tym razem jednak się pomylił, przez co poleciał razem z drzwiami, które ustąpiły nadzwyczaj łatwo. Pozbierał się i stanął przodem do reszty osób. Otwarte! - zaprezentował gestem drzwi, jakby reklamował właśnie jakiś znanej marki produkt.
We are all evil in some form or another, are we not?
Widząc, że nikt nie zwraca na jej pytanie większej uwagi, poprosiła Setha, by odsunął się od jej krzesła, bo chce wstać. Bolivar zbliżał się do drzwi.
- Czy dadzą się otworzyć?- zapytała ogarnięta nagłą trwogą. Co to za miejsce? Co się dzieje?- te pytania przelatywały przez jej głowę.- Co się dzieje?- powtórzyła na głos, łagodnie, zbliżając się do Julii.- Czy coś ci się stało... Julio?
Odwróciła głowę, usłyszawszy gwałtowny hałas. Wydały go spadające na podłogę, wraz z wyważającym je Bolivarem, drzwi.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.