//Dzięki za głosy na mnie i za grę! Gratulacje dla Otherw za drugie miejsce!
Ada czuła pulsowanie w policzkach. Jej krew wciąż wybijała rytm narzucony przez skandujący tłum, mimo że ten ucichł już i zniknął jak sen po przebudzeniu. Kiedy okrzyki: "Wielki Brat! Wielki Brat!" ucichły w jej myślach, w ich miejsce znów wstąpiło jedno z najstraszniejszych dla niej słów... "Zdrada". Podczas krótkiej chwili, zanim Wielki Brat zaczął ją rozwiązywać, powtarzała je bez przerwy. Czuła się podle. I nawet Jego obecność nie przynosiła ulgi. Tak jak przed chwilą była gotowa zabić Bolivara, teraz pragnęła zabić Jego. Wyobraziła sobie, jak kładzie ręce na jego szyi i zacieśnia palce w miłosno-morderczym uścisku. Ale potem Wielki Brat przemówił tak łagodnie...
Ada zawstydziła się. Jego też zdradziła. Jeśli ktokolwiek zasługiwał na śmierć, tym kimś była...
- To ja powinnam zginąć- powiedziała cicho, ściśniętym głosem- zamiast Bolivara. Zdradziłam wszystkich. Zdradziłam wszystko...
Kiedy odwiązał ją, stanęła naprzeciw Niego. Miała ochotę rzucić się na podest, skulić i płakać, wyrzucając z siebie cały żal, ale nie miała siły. Nie miała siły już na nic. Patrzyła na Niego teraz już bez gniewu. Jej wzrok przypominał tępe spojrzenie trupiej rady, która skazała Bolivara na śmierć.
- Dlaczego tak sądzisz, że wszystkich zdradziłaś? Z powodu Huxleya? - zapytał Wielki Brat i zbliżył się lekko do niej. - Gdybyś zdradziła mnie, na pewno byś nie stała w tym miejscu i nie otrzymałabyś tego - stwierdził dobitnie oraz złapał ją za rękę.
ZŁAPAŁ. Poczuła jego ciało. Było ciepłe. Było materialne. Było prawdziwe.
Myśli Ady błądziły gdzie indziej - o Huxleyu niemal zapomniała. Teraz przypomniał jej się korytarz pełen zdjęć, przedstawiających jej zbrodnie. Znając już część prawdy, tłumaczyła sobie, że były one niezbędne, by skierować gniew tłumu na nią i jej towarzyszy, to znaczy - z dala od Wielkiego Brata...
To było potrzebne... Wszystko jest potrzebne...- mówiła sobie, podczas gdy jej zmęczona wyobraźnia podsuwała jej obrazy, które wydawały się tak bardzo odległe: jej mieszkanie, przedszkole, tłumek roześmianych dzieci, skandujących z zapałem imię Przywódcy... Czy nie lepiej było jej wtedy? Nie marzyła nawet o spotkaniu z Nim, była dumna ze swojej pozycji, zadowolona z pracy, z życia...- Ale to się nie liczy... Tutaj byłam bardziej potrzebna.- Potem przypomnieli jej się rodzice, ich znikniecie, tęsknota. Widocznie to też było Mu potrzebne... To musiało się stać. Jednak Ada myślała o tym bez entuzjazmu. Starała się łączyć fakty z przekonaniami pielęgnowanymi przez tyle lat, - musiała odbudowywać swój światopogląd...
Z myślowej nieobecności wyrwał ją ciepły dotyk dłoni. Ada zamknęła oczy, żeby zredukować wszystkie bodźce zmysłowe do jednego. W ciszy i ciemności dotyk pozostawał tak samo wyraźny.
Ada ścisnęła rękę Wielkiego Brata i otworzyła oczy, które momentalnie napełniły się łzami. Nie szlochała, ale łzy spływały jej po policzkach. Spojrzała na splot ich dłoni i uderzyła ją różnica między nimi - Jego dłoń była silna i wypielęgnowana, jej - zniszczona i brudna. Wielki Brat nie patrzył teraz na dawną Adę. Patrzył na słabe, niepewne, poranione stworzonko, które miało na sobie tylko strzępki ubrania, a w sobie - tylko strzępki myśli i uczuć.
Kiedy patrzyła na Niego, w jej oczach odbijał się wstyd i bezradność.
- Nie zdradziłam Cię- powtórzyła za nim jak dziecko zapamiętujące lekcję.
Wzbierał w niej potworny smutek. Czuła, że zaraz zapadnie się w ciemność. Oszaleje. Ale potem znów patrzyła w Jego oczy, przekonana, że rozumie każde jej uczucie, każdy odcień jej spojrzenia...
- Ty możesz mnie wyleczyć- powiedziała.
I naprawdę tego chciała. Chciała znów być dobrą obywatelką Oceanii, urządzać w sercu wielkie manifestacje na cześć Wielkiego Brata, potępiać myślozbrodniarzy, nienawidzić Eurazji, nienawidzić Wschódazji, nienawidzić rodziców, nienawidzić Bolivara, nienawidzić Christy, Grace, Leonarda, Clementine, Huberta, Setha, Trevora, Julii, Winstona. Nienawidzić wszystkiego i wszystkich, co było wbrew Wielkiemu Bratu.
- Prawie masz rację, lecz nadal się z nią rozmijasz - stwierdził Wielki Brat. - Nie możesz powiedzieć, że mnie nie zdradziłaś, tak samo jak nie możesz powiedzieć, że mnie zdradziłaś. To ja o tym decyduję. Zabiliście Huxleya, czy nie? To również nie ma znaczenia, liczy się jedynie to, co ja powiem. Jeśli powiem, że to zrobiliście, to znaczy, że tak faktycznie było. Jeśli powiem przeciwnie, to znaczy, że Huxley żyje. Dwójmyślenie, Ado. To podstawa - powiedział, starając się, by nie zabrzmieć zbyt surowo.
Potem odsunął się kawałek od niej, tak, aby widziała go w całości. - A czy ja istnieję? - zapytał i czekał na odpowiedź z wielkim zainteresowaniem.
//Ale mi już zwiało koncepcję epilogu - trochę ją wykorzystałam w tamtych postach. W ogóle myślałam, że ten będzie Twój ostatni, a tu jeszcze //
Drgnęła, bo wyczuła, że to pytanie jest ostatnim, najdziwniejszym ze wszystkich testem. Odpowiedź wydawała jej się prosta - istniał. Czy mogła o tym wątpić? Czuła jeszcze jego dotyk i gdy myślała o nim, wzdłuż jej ciała przechodziło delikatne mrowienie. O tak, istniał, tak prawdziwie, tak niesamowicie prawdziwie! Był bardziej realny niż ona.
I wtedy zrozumiała, co miał na myśli, mówiąc, że liczy się jedynie to, co On powie. Zrozumiała też Jego wcześniejsze słowa, wypowiedziane jeszcze za życia Bolivara, kiedy oznajmił, że tylko On sam istnieje. Tak - On był jedyną prawdą, On był jedyną rzeczywistością.
- Nie wiem- odpowiedziała, starając się zwerbalizować swoje myśli.- Nie mogę nic wiedzieć. Ty jesteś... Jeśli powiesz, że istniejesz... Ty jesteś... jesteś świadomością.
Wielki Brat uśmiechnął się. - You're goddamn right - powiedział niczym Heisenberg w Breaking Bad (no, może trochę łagodniej) i pocałował ją lekko, prosto w usta.
Świat zaczął wirować, lecz ta chwila trwała krótko, bowiem sekundę później Ada poczuła ukłucie. Igła zimnej strzykawki wbiła się w jej skórę w okolicach biodra i świat znowu zawirował - tym razem jednak odebrało jej nie tylko mowę, lecz również przytomność.
Życie toczyło się swoim tempem, a Wielki Brat nieustannie oświecał Wasz umysł...
...aż w końcu postanowił zgasić światło.
Budzicie się w pustym pomieszczeniu o szarych ścianach. Nie jest ono umeblowane, ani zagracone, nie można go nazwać sterylnym, lecz jednocześnie pajęczyny nie zwisają z każdego kąta. Ot, zwykłe, trochę zakurzone pomieszczenie z jednym oknem, kilkoma krzesłami, a na nich Wy, przywiązani dość luźno, tak, że jesteście w stanie sami się rozwiązać.
Nie kojarzycie tego pomieszczenia. Ba, nie kojarzycie za wiele z ostatnich... ciężko powiedzieć. Dwóch tygodni? Dwóch dni? A może kilku godzin? W waszej pamięci jest pustka, tak jakby urwał Wam się film po spożyciu zbyt dużej ilości nielegalnej substancji, tej, która działa jak kilka piw, ale jest robiona na spirytusie.
Gdy spojrzycie po sobie, to nawet jeśli się nie znaliście, natychmiast będziecie w stanie połączyć twarze z imionami, być może odkopiecie z pamięci jeszcze jakiś szczegół dotyczący towarzyszy niedoli. Ale jak się poznaliście, kiedy? Ciężko powiedzieć. Ciężko stwierdzić, co w ogóle pamiętacie...
Jest jedna rzecz, która Wam nie pasuje. No, może dwie. Po pierwsze, na żadnej ze ścian nie widnieją teleekrany, które całkiem niedawno zostały umieszczone w każdym możliwym pomieszczeniu Oceanii (swoją drogą, dlaczego zostały wprowadzone? chyba nikt już tego nie pamięta). Po drugie, wszyscy macie wytatuowaną na prawym policzku dość sporą, czerwoną literę "A"... z wyjątkiem brunetki o wschodnich rysach. Ada, ponieważ takie imię sobie z nią kojarzycie, na policzku wytatuowane miała dwie litery, których rozwinięcie doskonale znacie: "WB".
Dziewczyna nie była przywiązana, gdyż najwyraźniej obudziła się wcześniej niż Wy. Siedziała na swoim krześle i trzymała w ręku małą karteczkę. Nie dostrzegliście jej treści, gdyż szybko ją podarła i wyrzuciła. Gdybyście jednak szybko wyłapali rozwiane na wietrze strzępki i połączyli je w jedną całość, przeczytalibyście:
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.