Dobrze było słyszeć słowa kumpla, bo ci co naokoło, to nie wiadomo nawet kim są i każdemu następnemu można ufać albo bardzo ostrożnie albo jeszcze bardziej wcale. Na
pytanie Nimierosza zmarszczył brwi, lecz odpowiedź na to miał od dawna.
- Obalę Szalonego Króla gruchocąc mu czaszką tą o to maczugą - zamachnął się nią przed twarzą mężczyzny, aby zaprezentować jaka to niebezpieczna broń, prawdopodobnie gdyby stanął 3 centymetry bliżej Nimierosza, nie miałby on już nosa. - Jest to proste i właśnie to mam zamiar zrobić. Następnie jako władca tego świata każę przyprowadzić do mnie mych dawnych ziomków, aby zobaczyli kogo niegdyś odrzucili. Od ich zachowania będzie zależało czy pozwolę im zostać, czy skończą w piachu - wyjaśnił dokładnie. Następnie zastanowił się chwilę, co trochę trwało, w końcu dodał: - Więc można udać, że mamy wspólny cel. Do Aerysa dotrzemy razem, jak nie chcesz nie musisz brudzić sobie łapek jego krwią, ja to zrobię. No i wszyscy inni co chcą podobnie pomogą mi.. znaczy nam w naszych celach.
Krittag podszedł jeszcze bliżej Nimierosza i mówiąc szeptem na ucho dodał:
- Ale nie ufaj im, bo to sami krętacze co zrobią wszystko byle tylko dopchać się do stołka... Pamiętaj kto jest twoim prawdziwym kompanem.
Rzekł dumnie i dalej mówił normalnie, chociaż gdyby miał jakikolwiek cień manier, to wciąż mówiłby na stronie.
- Gładka chyba idzie dalej z nami? Dała ci już dupy? Mi jeszcze nie, ostatnio byłem jakiś eee.. zamroczony.
Nymeros lubił bezpośredniość Krittaga, choć zdawał sobie sprawę, że inni nie będą nią zachwyceni i uznają go za dzikusa, dziwaka i niewychowanego, nieokrzesanego chama. - Nie, nie dała.
Sand rozmyślał nad tym co powiedział mu jego kompan. Było jasne, że wszystko co planuje ma związek ze swego rodzaju zemstą nad członkami plemienia. Sam Aerys był jedynie środkiem do osiągnięcia swoich celów. Nymeros miał inaczej, to śmierć Aerysa była jego celem. Nie miał też problemów z zabiciem Szalonego Króla i mógłby to uczynić, ale skoro Krittag chce sobie zostać królem, to droga wolna. - Cieszę się, że wspólnie będziemy wypełniać naszą misję.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Nagle Renly zauważył kogoś, kogo wcześniej nie widział. Jego napalony wzrok spoczął na Krittagu. Baratheon szybko się podniecił widokiem dzikusa. Jest w nim jakiegoś pierwotne piękno. Ta dzikość! - Kto to jest?
Renly wskazał palcem na Krittaga i Nymerosa, licząc na to, że Loras ich zna.
Rozglądałam się za tym staruchem przepadającym za egzotycznymi owocami, ale on nagle jakby gdzieś przepadł. Zauważyłam jednak, że Lannisterowie zaczynają sie zbierać do drogi. No oczywiście wszyscy prócz Jamiego, który bezczelnie mnie porzucił, czego oczywiście nigdy mu nie wybaczę. Dałam znak swojemu bodygardowi i szybkim krokiem ruszyłam w stronę portu. Wciąż rozglądając się za Bernardem, wpadłam na jakiegoś Dornijczyka (Umba). Mój ochroniarz od razu wyciągnął miecz i skierował go ku głowie Nymerosa. Za napaść na lady Cersei czeka cię śmierć! - wyrecytował gorliwym głosem.
We are all evil in some form or another, are we not?
Krittagowi jakimś cudem nie umknęło jak jakiś bufon wskazuje palcem na niego i Nimierosza.
- Co to za gościu? - zadał nieświadomie podobne pytanie, skierowane do swojego kolegi, być może zapoznał się już z tymi ludźmi kategorii "ubiorę ładne ciuszki = jestem kimś lepszym". Jednocześnie obok pojawił się znów kto inny- jakaś blondi i gościu, kto chciał zaatakować Nimierosza. Krittag nawet nie zastanawiał się kto to jest tylko skoczył ku niespodziewającemu się takiego bezpośredniego ataku ochroniarzowi, omal nie wytrącając z dłoni miecza uderzeniem swojej maczugi.
- Kto tu kogo napada???
Frey żeglował po spienionych wodach. Był z siebie bardzo zadowolony. He he he he - podśmiewał się do siebie za każdym razem, gdy pomyślał o tym, jak sadza swoje stare dupsko na żelaznym tronie. Ponieważ miał sporo wolnego czasu, postanowił obmyślić, jakimi torturami uraczy tych, którzy go związali i próbowali przejąć jego okręt.
Mój ochroniarz ukończył chyba korespondencjny kurs rycerstwa, bo na widok jakiegoś dzikusa omal nie wypuścił z rak swojego miecza. Po powrocie na statek natychmiast odeślę go do szorowania dolnego pokładu.
Chłopak tymczasem nie wiedział, na kogo ma kierować swój miecz, więc przenosił go to na Nymerosa to na Krittaga. Cofnijcie się! - starał się wciąż brzmieć groźnie.
We are all evil in some form or another, are we not?
Dzielny Krittag w międzyczasie zmierzył wzrokiem blondi co się ledwo pojawiła i już chce zabijać wszystko co na jej drodze się pojawi. Może to jaka nowoczesna luksusowa prostytutka co dała 1000 razy każdemu kto cokolwiek znaczył i stąd pochodzi jej majątek? W głowie dzikusa zaświtała myśl o tym, żeby dopaść ją kiedyś w ciemnym zaułku i przypomnieć jej do czego się najlepiej nadaje.
Teraz jednak trzymał maczugę przed sobą i oczekiwał aż ktoś jej powie co tu się znowu wyrabia.
- Bo co? Nie mogę sobie chodzić? Buahaha - rosły Krittag zrobił krok do przodu to drugi, to trzeci, a ten chłoptaś ze swoją igłą bał się nawet zbliżyć na odległość uderzenia maczugą, mimo, że Krittag umiał tylko walić przed siebie, a takiego słowa jak szermierka bądź fechtunek nie słyszał.
Nymeros był zaskoczony impulsywnym zachowaniem ochroniarza Cersei i gwałtowną reakcję Krittaga. Uznał jednak jego zachowanie za oznakę przyjaźni i przypieczętowanie współpracy, było to całkiem... miłe? Sand nie chciał jednak dopuścić do rękoczynów, więc wkroczył do akcji. - Lady Cersei, nikt nie chce nikogo zranić.
Tego w sumie nie wiedział, pewnie Krittag chętnie zabiłby kogoś. - Proszę nakazać odejść swojemu rycerzowi i zapomnijmy o sprawie. To drobne nieporozumienie.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- Następna lejdi? A to nie jakaś... - być może Krittag miał szczęście, bo zamiast wypowiedzieć słowo "dziwka" kaszlnął z niewyjaśnionych przyczyn. Tak więc zgodził się ostatecznie z Nimieroszem i przekazał to samo swoimi słowami co brzmiało mniej więcej tak:
Bernard po słowach na dziedzińcu udał się na spoczynek. Tam jednak zamiast odpoczywać raczył się dłuższą chwilę papajowym winem. Po kilku głębszych był już tak wstawiony, że nawet nie spostrzegł się, że wszedł na jakiś statek. Po chwili ów statek ruszył, a Bernard dostrzegł tylko w oddali jakiegoś starego ramola, który był straszy nawet od niego.
Tymczasem Krittag poczuł jak coś odbiło się od jego pleców, prawdopodobnie spory owad. Wykorzystując pewną pauzę w poczynaniach burżujsko-dziwkarskich agresorów, zamachnął się maczugą do tyłu by przepędzić owada, niestety maczuga zahaczyła o niezidentyfikowane czoło, które okazało się przynależeć do głowy Gładkiej. Odwrócił się i swoimi wielkimi łapskami złapał za ramiona Asztyrt, bo ta chwiała się boki chyba nieco nieprzytomna. Z jej skroni płynęła drobna strużka krwi, ale otarł ją prędko dla niepoznaki.
- Nic ci nie jest? - spytał troskliwie rozklekotaną dziewczynę.
Kobietę z zamyślenia wyrwała maczuga Krittaga. Po chwili zamroczenia zdziwiło jednak ją to z jaką gracją mężczyzna ją złapał. Do tego biło od niego to ciepło. Zmieszana kobieta nie wiedząc co powiedzieć wybełkotała więc tylko: Nie, nic - mimo, że czuła się wtedy fatalnie.
Krittag jakby zupełnie zapominając, że ostatnio gdy doszło do interakcji między nimi, Asztyrt wybiegła zapłakana z rozmemłanymi szczątkami banana na swojej ładnej buzi, teraz wyciągnął zza pazuchy banana, którego akurat miał, nawet nie był płaski od pogniecenia.
- Masz - podarował jej owoc opiekuńczo, a jego akcent brzmiał nawet inaczej, jak gdyby nie spędził dwudziestu paru lat w lasach z dzikimi dziadami. Tak naprawdę miał nadzieję na to, że teraz jeszcze łatwiej mu ulegnie i da ciała w niedalekiej przyszłości. - Gdzie byłaś, dziołcha? Musisz się trzymać ze mną i Nimieroszem, bo panoszą się tu wszędzie takie typki jak ci tutaj co czyhają tylko żeby ludzi zgnoić - wskazał na blondi i jej ciamiajdowatego sługusa. Asztyrt może też była burżujska, ale była z niej fajna dupa i znali się już od Myr, więc miał nadzieję, że będzie z nimi trzymać.
Miły Krittag(i jego maczuga) tak przytłoczył Astrid, że ta zemdlała. Rana na jej czole wyglądała dość paskudnie przez co kobieta nie miała kompletnie na nic siły.
Loras oburzył się, gdy usłyszał, że jego luby zainteresował się obcym mężczyzną.
- Toż to jakiś dzikus z nie wiadomo skąd. Pewnie się nie myje i zdążył załapać wszelkie możliwe choróbska od tamtejszych puszczalskich kobiet. Co gorsza ma gęstą, zaniedbaną brodę... - Loras w podtekście starał się udowodnić Renly'emu, że Krittag jest stuprocentowym hetero.
/tak jak obiecałam - wracam do gry. przepraszam za tak długą nieobecność.
Zabić Szalonego Króla.
Tylko to zdanie utkwiło w mojej pamięci, w przeciwieństwie do bełkotu innych znanych ludzi na zgromadzeniu. To przez nich musiałam ukrywać się w beczce po niezbyt dobrym winie, co przyprawiało mnie o mdłości. Nie mogłam ryzykować odnalezienie mnie przez Jona, albo jeszcze gorzej, ojca. A już w szczególności dostrzeżenie mnie przez jakiegoś Lannistera mogłoby pozbawić mnie ręki, nogi, albo języka.
Dotarłam do Pentos na typowym handlowym statku. Może zajęło mi to trochę więcej czasu, ale przynajmniej byłam bezpieczna. Zatrzymałam się w gospodzie - oczywiście nikt mnie tam nie widział od czasu zjedzenia posiłku.
Rozczarował mnie fakt, że wszystkim kieruje Petyr Baelish. Ojciec powtarzał, że nie warto ufać nikomu z tytułem bez tradycji. Trudno mu się dziwić - tata nigdy nie wyszedłby przed najważniejszych w Królewstwie i nie zaczął opowiadać poprzez jakiegoś chłopca o zabijaniu króla. Przecież to niedorzeczne! Ze zdenerwowania zaczęło robić mi się gorąco i wyszłam na plac. Poprawiwszy przetłuszczone włosy i chłopskie odzienie stanęłam gdzieś za grupką ludzi, których nie kojarzyłam z opowieści. Co jakiś czas podskakiwałam, żeby zobaczyć gdzie stoją Starkowie.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.