Kilka razy otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale nie potrafiłem sklecić zdania niczym ten jąkała Ozzy. Puściłem jej ręce, odszedłem kilka kroków i przetarłem brodę palcami. Zapaliłem papierosa, żeby poczuć się trochę lepiej. Nigdy nie pomyślałbym, że w tym miejscu można było czuć się lepiej niż w domu, z własną rodziną i przyjaciółmi. Jakim egoistą musiałem być, żeby nie zauważyć, że oni nie myślą tak jak ja, że jakaś część rozbitków uznała pobyt tutaj za szansę? W tym momencie moje kłótnie z Coco przestały mieć jakiekolwiek znaczenie; mogłem pragnąć tego jako jedyny z nich wszystkich.
Odwróciłem się do Tashy, która musiała chwilę odczekać w milczeniu, zanim dojdę do siebie. - Jeśli uważasz, że to dla Ciebie najlepsze, zrób to. Zostań. - powiedziałem cicho, patrząc w jej weselsze niż zwykle oczy. - Mam nadzieję, że dzięki temu będziesz szczęśliwa. - dodałem, kiwając głową i jeszcze do końca nie wierząc w to, co mówię.
Wiedziałam, że Bill powiedział coś trochę przeciw sobie. Chciał abym była szczęśliwa, bez względu na to gdzie będę. Energicznie zawiesiłam się na nim przytulając wielkiego tajniaka bardzo mocno. Wiedziałam doskonale, że nie zrezygnuje z powrotu do domu i wcale się temu nie dziwiła. Gdybym też miała kochającą rodzinę która na mnie czeka nie byłoby dyskusji, ale byłam tam sama. Najzwyczajniej bałam zaczynać się wszystkiego od nowa. Wtuliłam głowę w jego spoconą klatę i uśmiechnęłam się do siebie. Musiałam porozmawiać o tym z Mią i Antonem, bardzo chciałam znać ich zdanie w tej kwestii. -Bill dziękuję Ci za wszystko. Naprawdę nawet nie wiesz ile dla mnie zrobiłeś. Wspaniale jest mieć starszego brata tajniaka. Zawdzięczam Ci tak dużo.. W pewien sposób przyczyniłeś się do mojej zmiany na lepsze.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
- Bez przesady. - wyszeptałem w jej włosy, ręką klepiąc ją bardzo delikatnie po plecach. Puściłem ją i trochę zrzedła mi mina, dalej jednak starałem się nie pokazywać, że nie rozumiem jej decyzji. - Ale wiesz, że to jeszcze nie koniec? Wiele złych rzeczy się jeszcze zdarzy zanim to wszystko się ułoży...
Kiwnęłam głową delikatnie marszcząc brwi -zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele okropieństw przeżyjemy, ale przeżyjemy Bill, to jest najważniejsze. -mruknęłam uśmiechając się i to całkowicie szczerze! Miałam wrażenie trochę jakbym była naiwną nastolatką wierzącą w dobry świat, ale pasowało mi to w tym momencie -trzymajmy się razem, jak zawsze, to osiągniemy co tylko chcemy.
Wtedy też ktoś zabrał mi Billa spod nosa -Ej, dlaczego go zabieracie? -zawołałam.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Zdążyłem tylko odwrócić się do Tashy i powiedzieć jej bezgłośne 'a nie mówiłem?' , a następnie poszedłem z panami. Nie miałem wyjścia, zginę tak czy inaczej.
Mężczyźni zignorowali pytania Tashy i poprowadzili ze soba Billa do pobliskiego budynku. Następnie udali się do pokoju numer 23. - Siadaj na fotelu!
Póki co sytuacja wyglądała nieźle.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Coco nie miała zamiaru dać wygraną w dyskusji, jednak niespodziewanie wtrąciła się w nią Natasha. Widząc, że najwyraźniej znowu miała rację, pozostawiła rozbitków ze swoimi problemami i odeszła w kierunku baraków. Potem usłyszała, że zostanie otwarty Pokój 23 i ma siedzieć cicho.
Usiadłem więc. Fotel kojarzył mi się z tymi elektrycznymi z Zielonej Mili, więc wcale bym się nie zdziwił, gdyby użyli go w tym samym celu. - Co mi zrobicie? To chyba mogę wiedzieć.
- Obejrzysz sobie filmik, kino za darmo, fajnie, co?
Mężczyzna zapiął wokół nóg i rąk Billa, co mogło jeszcze bardziej dać mu do myślenia o krzesłach elektrycznych. Ale następnie założył mu okulary i obaj mężczyźni wyszli z pokoju. Nagle włączono film. Obraz był bardzo drażniący, ale okulary nie pozwalały zamknąć oczu. Dźwięk był wyjątkowo głośny i nieznośny. Film zapętlono 5-krotnie.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Patrzyłem najpierw na rozmowę przyjaciół, a potem na to jak Billa ktoś zabiera. Mimo, że bardzo lubiłem Tashę to uważałem że robi głupstwo pragnąc tu zostać. Większość nieszczęść jakie przeżyłem wydarzyła się tutaj i podobnie jak Bill nie zamierzałem tutaj zostawać. Ta wsypa kiedyś dawała mi spokój, dziś tylko niepokój o to co będzie jutro. Siedziałem jednak dalej i nie protestowałem. Marzyłem by opuścić to miejsce i po cichu wyobrażałem sobie mnie na statku do domu. Mimo, że zapewne tylko ja i Bill byśmy na niego wsiedli to i tak czułem się dobrze myśląc o takim rozwoju wydarzeń.
/OGLĄDAJ TO TRACZ TERAZ ŻEBY BYĆ BARDZIEJ W TEMACIE
-HEEEJ! -krzyknęłam za odchodzącymi mężczyznami. Bałam się o los Billa, co takiego mogli mu zrobić? Czego od niego chcieli? Przygryzłam nerwowo wargę i złapałam za kraty.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Spencer również nie rozumiał Tashy, ale nie chciał się odzywać i doprowadzać do niepotrzebnych kłótni. McQuillen był głodny i spragniony. Nie widział jednak nikogo, kogo mógłby poprosić o pomoc, więc zaczął oglądać mechanizm dla niedźwiedzi polarnych.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
/jezu, tylko nie ten film, mam po nim schizy takie
Pomyliłem filmy - to była Mechaniczna Pomarańcza. Nie można było tego wyłączyć, obraz połączony z dźwiękiem wdzierał mi się do świadomości za każdym razem. Pierwszy raz dało się wytrzymać; po prostu oglądałem film z zaciekawieniem. Rejestrowałem każdy obraz i tekst. To samo było za drugim razem - wyłapywałem wszystko to, co mogłoby mi umknąć i przeszkodzić w dojściu do tego, co jest zamiarem tego filmu, w jaki sposób chcą mi wyprać mózg. Dopiero trzeci raz uświadomił mi, że nie zrozumiem tego ja sam, tylko to wszystko zostanie w mojej świadomości. Chciałem być silny, i czwarty raz też obejrzałem bez zbędnego problemu, chociaż wysiadałem na końcówce. Najgorszy był piąty raz. Miałem ochotę rozpieprzyć wszystko - projektor, krzesło, pasy którymi byłem przypięty, okulary; z drugiej strony jednak bycie tutaj dawało mi niesamowitą pewność, że całe moje życie prowadziło właśnie tutaj, do tego filmu.
Ostatni raz się skończył, a ja zwiesiłem głowę i patrzyłem tępo w ciemną przestrzeń przed sobą. Nawet nie chodziło o to, że nie byłem tym samym człowiekiem, czy inne pierdoły. Po prostu ten film, dodać brak wody, jedzenia, niewielka ilość snu sprawiły że miałem taki mętlik w głowie, że w pewnych momentach nie wiedziałem jak się nazywam, co tutaj robię, kim jestem. Wydusiłem tylko: - Pomocy! - i znowu zacząłem próbować powrócić do normalności.
Mężczyźni przyszli do Billa, odpięli go i odprowadzili spacerkiem do klatki, gdzie znowu zamknęli wszystkich rozbitków. - Bawcie się dobrze.
Zostaliście sami, gdyż panowie gdzieś sobie poszli.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Szedłem, nie mając pojęcia, gdzie jestem. Zostawili mnie w klatce dla jakichś zwierząt, jakbym sam teraz nie był zdolny do odczuwania. 815, kadłub, Kane Wallace... Stanąłem przy samej kracie wejściowej patrząc na ludzi, którzy wydawali mi się znajomi, ale nie potrafiłem ich do końca rozpoznać. Jen, Tasha, Kevin, Anton, Diego... Biegłem wzrokiem od twarzy do twarzy, sam będąc przerażonym niczym dziecko, które pierwszy raz widzi gości na przyjęciu. Dharma, grzech, cierpienie... Nie mówiłem nic; liczyłem że ktoś mnie tu rozpozna i powie, co się stało, pomoże mi poukładać moje rozpieprzone myśli.
Gdy tylko zobaczyłem że Bill wrócił, a raczej go przyniesiono szybko podbiegłem do niego patrząc badawczo i mówiąc: Bill, co ci jest? Co ci zrobili? - mężczyzna wyglądał dość niewyraźnie.
-BILL! -krzyknęłam widząc jak przyprowadzają mężczyznę do klatki -Coście mu kurwa zrobili!? -warknęłam na mężczyzn którzy zamykali klatkę. Kovalsky ledwo stał, złapałam go od tyłu i ułożyłam na ziemi podsuwając swoje kolana pod jego głowę -Boże, Bill... -jęknęłam dotykając dłońmi jego rozpalonego czoła -już wszystko w porządku, jesteś z nami...
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
Nie patrzyłem na mężczyznę przede mną i kobietą gdzieś obok, choć byłem im wdzięczny za zajęcie się mną; przed oczami nadal migał mi ten obraz. - Kim Ty... - zacząłem pytanie, ale jednocześnie chciałem mu odpowiedzieć: - Film... Klatki... Tak szybko... - mamrotałem, nie móc sklecić normalnej wypowiedzi.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.