Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 00:49 |
|
|
//Dobra, to nie ma co dzisiaj w 2 osoby ciagnąć (:
-Psów. Nienawidzę frajerów.- odpowiedziałam szczerze i zakręciłam butelką. Na kogo wypadło dowiemy się jutro!
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 07-04-2014 00:58 |
|
|
Nie obraziła się, nawet jej to nie przeszkadzało. Jedynie Tara zaskoczyła ją takim wyzwaniem. Po otrzymaniu dwóch całusów, drugiego od czarnowłosej, która chyba po raz pierwszy wydawała się być miła (pewnie od nadmiaru alkoholu), wstała i zabrała kilka owoców. Rzucając na odchodne krótkie "dobranoc" skierowała się w pobliże dżungli. Była już dostatecznie zmęczona całym dniem. Po drodze minęła siedzącego samotnie Franka. Wyciągnęła zeszyt z torby i rzuciła ją obok mężczyzny.
- Oddaje - powiedziała na głos, już nie siląc się na gesty rękami. I tak wiedział o co jej chodzi. Uśmiechnęła się lekko do niego, po czym usiadła kilka metrów dalej. Postanowiła wykorzystać ostatnie chwilę zanim zupełnie się ściemni i napisać coś jeszcze. Otworzyła zeszyt, ale nie potrwało to długo. Nawet nie zorientowała się kiedy jej powieki same opadły. Zasnęła oparta o drzewo, z głową zawieszoną nad ramieniem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
mrOTHER
Mistrz Gry
Postów: 3424
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 07-04-2014 01:53 |
|
|
Gdy przygotowałem się już do snu, zacząłem obserwować grę.
Ludzie myślą, że głuchy człowiek ma ograniczone zdolności percepcyjne, ponieważ posiada jeden zmysł mniej. Fakt, obojętność na dźwięki w niektórych przypadkach bywa uciążliwa, ja bym jednak powiedział, że dzięki swej głuchocie posiadam cztery zmysły więcej, ponieważ każdy z tych, które mi pozostały, działają ze zdwojoną siłą. Czasami potok płytkich słów tłumi to, co ukryte, najcenniejsze i najistotniejsze. Nie słysząc ich, można jednak dostrzec o wiele więcej.
To też miało miejsce w czasie moich obserwacji. Gesty grających zebranych wokół ognia były bardzo wymowne. Strach. Obojętność. Ulga. Zaufanie. Szczególnie zaskoczył mnie ruch czarownicy, która pocałowała Anastasię w kikut. Na odległość wyczuwam istotę takich bezsensownych gestów podkreślania swej wyższości. Zazwyczaj do tego typu natręctw posuwają się właśnie ci, którzy w głębi duszy czują najmniej kontroli.
Czarownica jednak nie wyglądała na desperatkę poszukującą poczucia wyższości w hierarchii. Póki co, jej zachowania są bardzo irracjonalne. Ludzie szaleni są nieprzewidywalni. A nieprzewidywalności i irracjonalności po prostu nie trawię.
W międzyczasie przed moimi oczami wylądowała torba. W tym momencie przypomniałem sobie o broni, która zniknęła z rzeczy ochroniarza. Czyżby to Czarownica ją zabrała? Powoli stawała się ona moim wrogiem numer jeden, dlatego leżałem, rozmyślając, jak się z nią rozprawić.
The maze isn't meant for you...
Edytowane przez mrOTHER dnia 07-04-2014 01:59 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 10:52 |
|
|
Miał grać w butelkę, ale tego nie zrobił- nie, że nie chciał się integrować, ale był zmęczony. Po prostu potrzebował snu, jak każdy. Analizował swoja raperki, która twierdziła, że nie jesteśmy grupą, że każdy dba o swój interes, czy tak było? Niby tak, ale jednak nie poszliśmy sobie bez każdego z nas, a przecież mogliśmy to zrobić, to oni się od nas oddalili, nie my od nich. Był przyjazny i otwarty dla innych, ale to była tylko doskonała przykrywka, której już dawno się nauczył. W ten sposób nikt nie nabiera wobec niego jakichkolwiek podejrzeń, w końcu był tylko sprzedawcą w sklepie ze sportem ekstremalnym, co po części się zgadzało. W swojej profesji każdy z nich musiał mieć jakiś legalny biznes, który nie budziłby wątpliwości. Ale dziewczyna miała rację, gdy tylko odnajdzie łódź nie ma zamiaru czekać na kogokolwiek, po prostu odpłynie. Obudził się wcześnie rano, jeszcze przed wszystkimi, więc wypił parę łyków wody i zjadł papaję- obrzydliwą papaję. Usiadł na plaży mocząc stopy w wodzie, co dawało przyjemne uczucie. Ciągle myślał o obrazie i siostrze- jak ona sobie bez niego radzi?
Edytowane przez April dnia 07-04-2014 10:54 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 11:04 |
|
|
Peter wypijając więcej niż pół butelki wina za jednym haustem był już w stanie błogiego dogorywania. Siedział tylko z tępym wyrazem twarzy wpatrując się w żarzące się węgielki ogniska. Gdy Dores pocałowała go w usta nawet nie protestował. Poczuł tylko dotyk jej wilgotnych od wina ust. Cóż poradzić na to, że w stanie upojenia alkoholowego był kompletnym mrukiem...
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Umbastyczny
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11723
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 11:16 |
|
|
Spencer póki co nie skusił się na grę, gdyż dla niego zabrakło wina, a na trzeźwo uważał, że lepiej zachowywać czujność na wypadek jakiegoś ataku.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Amaranta
Użytkownik
Postać: Ana Middleton
Postów: 2064
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 11:31 |
|
|
Spłonęła rumieńcem, gdy Dores ją pocałowała i zadała pytanie. Może i się nieco ubzdryngoliła, ale nie aż tak, by na luzie podejść do całowania przez dorosłą kobietę. Nie odpowiedziała na pytanie, zastanawiając się co by rodzice powiedzieli i zaraz znowu tracąc humor, gdy przypomniała sobie o tęsknocie za nimi. Wyłączyła się na moment z zabawy.
Położyła na piasku i zasnęła. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
mrOTHER
Mistrz Gry
Postów: 3424
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 07-04-2014 14:03 |
|
|
Jeszcze późnym wieczorem udałem się lekko wgłąb dżungli w poszukiwaniu średniej grubości badyla. Gdy go znalazłem, wyjąłem pasek ze spodni i odłamałem klamrę. Wystającą, ostrą część przymocowałem do badyla jakąś lianą, w ten sposób tworząc wątpliwej jakości sztylet. Po raz pierwszy poczułem się jak na misji w wojsku. Schowawszy go w spodnie, usnąłem.
/Wszyscy posnęli, więc chyba się budzimy? Trudno, pogracie sobie w butelkę kiedy indziej
Swoją drogą - co się stało z tą walizką z nożami oraz moją bronią? Calista schowała ją w krzakach i ją zostawiła?
The maze isn't meant for you...
Edytowane przez mrOTHER dnia 07-04-2014 14:08 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 07-04-2014 14:27 |
|
|
walizka jest koło wraku, pod jakimś krzakiem, a broń gdzies pod liścmi na polanie z żarciem, schowana przez Calistę/
a co do gry, to rozumiem, że niby dalej gramy, tylko była przerwa techniczna?
---------------------------------------------------------------------------------------
Dores wpatrywała się w kręcąca się butelkę, czekając na kogo wypadnie... W pamięci odnotowała sobie wizerunek Leili + wizernek psa. Przez chwile omal nie parsknęła smiechem, bo na miejscu psa pojawił sie pekińczyk. Szybko jednak zastąpiła go dorodnym wilczurem.
We are all evil in some form or another, are we not?
Edytowane przez Otherwoman dnia 07-04-2014 14:29 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
mrOTHER
Mistrz Gry
Postów: 3424
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 07-04-2014 15:51 |
|
|
/Ale jak Wy chcecie grać, jak połowa śpi
The maze isn't meant for you... |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
knopers
Użytkownik
Postać: Darja Domracheva
Postów: 620
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 17:21 |
|
|
/Trochę odeśpią i się obudzą noce są tu wyjątkowo długie!
Calista trochę biernie przyglądała się całej grze. Dores pocałowała ją w wierzch dłoni co zrobiło na niej dziwne wrażenie ale szum alkoholu przysłonił jej cały świat. Staruszka czuła ,że zaraz i ona zostanie wybrana. Po takiej dawne winiacza wiedziała,że jest zdolna do wielu poświęceń. Wypiła więc łyk ,zerknęła na poślady Sepncera i znów oddała się zabawie przy ognisku.
Funkcja: przyrodnik
Edytowane przez knopers dnia 07-04-2014 17:32 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Umbastyczny
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11723
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 18:01 |
|
|
//zostawcie poślady Spencera w spokoju
Spencer postanowił poćwiczyć trochę, dobra kondycja zawsze może się przydać. Zaczął się więc rozciągać, ale robił to tak, że Calista miała idealny widok na jego boskie ciało.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
knopers
Użytkownik
Postać: Darja Domracheva
Postów: 620
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 18:10 |
|
|
Spencer był aż perfidny w tym co robi ,a ponieważ staruszka była już nieźle nabzdyczona zaśmiała się i powiedziała mu szczerze eh..Sepens (zdrobniła uroczo) ...hi hi hi...znaczy...hi hi hi...no ,osiem...a ,to nie to...hi hi hi - po czym z śmiertelnie poważną miną wychrypiała - widziałam wiele w swoim życiu,ale Ty masz coś...taki skarb!...doceń to... . Poklepała go jeszcze po dupci przytrzymując rękę nieprzyzwoicie długo i nie czekając na reakcję wróciła do ognicha.
Funkcja: przyrodnik |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Umbastyczny
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11723
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 18:23 |
|
|
Spencer podskoczył jak poparzony, gdy Calista złapała go za pupę. Nie spodziewał się po niej czegoś takiego, mimo iż wiedział, że nie jest ona typową emerytką. Nie chciał jej jednak obrażać, ani się z nią kłócić, więc ugryzł się w język. Zresztą było to całkiem miłe.
- Eeee... dziękuję?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 18:38 |
|
|
Peter widząc jak Calista obmacuje Spencera lekko tylko się uśmiechnął i chwiejnym krokiem podszedł do mężczyzny. - Leci na Ciebie, stary - powiedział do McQuillen'a i puścił mu oczko. Ciekawe, że nawet takie stare baby są tak wyluzowane jak Calista. Peter, mimo ostatnich sprzeczek z babcią, zaczął się do niej coraz bardziej przekonywać.
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Umbastyczny
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11723
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 18:46 |
|
|
- No widzę niestety.
Spencer puścił oczko zwrotne do Petera. Matematyk liczył na jak najszybszy przypływ, bo powoli przestawał ogarniać tych ludzi.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 07-04-2014 19:02 |
|
|
Dores patrzyła podejrzliwie na puszczających do siebie oczka Petera i Spencera. Czyżby wpadli sobie w oko? Alkohol nadal krążył w jej żyłach, nie zastanawiając się więc zanadto, wstała i lekko się chwiejąc podeszła do nich. Co tu się dzieje, panowie? - zapytała, łapiąc obu za pośladki i uśmiechnęła się.
------------------
sorry, ale ostatnio czytałam o pijanej Su na frachtowcu i tak mnei jakoś naszło
We are all evil in some form or another, are we not?
Edytowane przez Otherwoman dnia 07-04-2014 19:03 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Umbastyczny
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11723
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 19:05 |
|
|
Spencer ponownie podskoczył jak oparzony, gdy Dores złapała go za tyłek. Co do cholery? Mam dzień łapania za pośladki? Matematyk zaczął się zastanawiać czy to jeszcze jawa czy to tylko jego wyjątkowo pokręcony sen spełniający głęboko uśpione fantazje...
- Wszystko ok... A u Ciebie?
Dodatkowo zaskoczyło go, że Dores nazwała go "panem", a nie jakimś obelżywym przezwiskiem jak zawsze.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 07-04-2014 19:08 |
|
|
Peter wzdrygnął się czując na swym pośladku czyjąś dłoń. Już sobie wyobraził za sobą siwowłosą staruszkę, bezczelnie obmacującą go po tyłku swoimi białymi, wychudłymi palcami. Jednak gdy usłyszał głos, odetchnął z ulgą. Zdecydowanie wolał rękę Dores od ręki tej staruchy. - My tylko... Spencer chciał się założyć, że jeszcze dzisiaj zaliczy naszą etatową babcię! - powiedział za jednym tchem, na tyle, na ile pozwalał mu stan upojenia. Nie zważał na słowa Spencera.
Fear of a name increases fear of a thing itself.
Edytowane przez Arctic dnia 07-04-2014 19:09 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 07-04-2014 19:11 |
|
|
Wpatrzona w zeszyt siedziała pod jednym z drzew, bez namysłu zapełniając kolejne strony. Jeszcze ani razu od katastrofy nie czuła takiej chęci pisania. Jej wena twórcza uprzedzała każde nastepne słowo, a dłoń nie mogła pozwolić sobie nawet na chwilę wytchnienia stawiając długopisem kolejne znaki na papierze. Po chwili coś się przerwało. Skończył się tusz. Zaczęła nerwowo szurać pisakiem po kartce, ale jedyne co uzyskała to białe ślady, które po kilku sekundach przerodziły się w dziury w papierze. Wyrzuciła długopis i podniosła głowę. Była w środku dżungli. Zupełnie sama. Wstała gwałtownie i nerwowo rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było. Jak to możliwe?
- He, h... h... - próbowała zawołać, ale poczuła ogromny uścisk w gardle. Nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Wyrzuciła zeszyt i zaczęła biec. Po chwili poczuła opór w nogach, tak jakby coś nie pozwalało jej się ruszać. Z trudnością zrobiła jeszcze kilka małych kroków, po czym przewróciła się i upadła twarzą na ziemię. Podniosła głowę i ujrzała... plażę. Wstała i wybiegła z dżungli. Nie było nikogo. Nie było tratwy. Odpłynęli bez niej!
- Nie! - wykrzyczała z całej siły, tym samym budząc się ze snu. Musieli usłyszeć ją teraz wszyscy, którzy wciąż siedzieli przy ognisku. Poczuła krople potu na czole. Schowała twarz w dłoniach i zamknęła oczy. Adrenalina powoli opadała.
Edytowane przez Flaku dnia 07-04-2014 19:12 |
|