Ostatnie kilka godzin przeminęło jakby po za nią. Sama w swoim własnym świecie. Już prawie zapomniała jak to jest. Od czasu katastrofy wiele się wydarzyło i zaczęła się zastanawiać czy naprawdę jest tu tak źle. To miejsce było dla niej odskocznią od szarej codzienności i zmagań z chorobą. Napisała dwie strony, niby ok, ale jednak brakowało czegoś. Nie tego oczekiwała. Zamknęła zeszyt i schowała pod kamieniem, razem z całą resztą "przyrządów" pisarskich. W jej głowie znowu zaczęły rodzić się różne myśli. Gdzie jest Anastasia? Teraz zaczęła się obwiniać, że niepotrzebnie zostawiła blondynkę. A co jeśli coś się jej stało? Ale przecież nie była sama - starała się usprawiedliwić. Była też głodna. Nie wspominając o tym jak bardzo czuła się brudna. Nie pamiętała kiedy ostatni raz się myła. Owinęła szalik wokół szyi i ponownie ruszyła w kierunku okolic kokpitu. Po drodze coś ją jednak zatrzymało, a konkretniej - ktoś. Mężczyzna, na uboczu, oddalony o kilkanaście metrów. Podeszła bliżej i rozpoznała w nim głuchoniemego Kevina Spacey. Była trochę zdziwiona jego obecnością. Facet siedział odwrócony i szukał coś w torbie. Podeszła jeszcze bliżej i pomachała mu ręką przed oczami, żeby ją zauważył. Kiedy mężczyzna spojrzał na Isleen, zwróciła się do niego w języku migowym. - Hej, wiesz gdzie jest Anastasia i pozostali? No wiesz, ta dziewczyna bez ręki. Szukam ich. Zaniosłeś jej wodę? - zapytała.
Edytowane przez Flaku dnia 03-04-2014 20:28
-Skoro nastąpił tu zrzut jedzenia, to znaczy, że gdzieś tu musi być jakaś baza wojskowa, albo coś w tym stylu. Znaczy.- zaśmiałam się. -Tak myślę. Nie znam się na tym za bardzo, ale to, no wiesz, dość chyba prawdopodobne jednak. A skoro tak jest, a my jesteśmy już na widoku, na plaży w sensie, to znaczy, że dziś wieczorem najpóźniej będziemy wracać do domów.- wyszczerzyłam się. Nie miałam jednocześnie świadomości faktu, że pomiędzy jedynkami uktwił mi duży fragment liścia pietruszki.
- Może masz rację. Ale nie wszyscy tu jesteśmy, więc jeśli na prawdę jest taka możliwość, żeby nas tu zauważyli i zabrali stąd, powinniśmy chyba zebrać jakoś pozostałych - odpowiedziała. Dawno już nie widziała Isleen i miała wielką nadzieję, że dziewczynie nic nie jest. Co więcej, nie była w tej chwili pewna nie tylko o jej zdrowie fizyczne. Blondynka wydawała się dość przygnębiona gdy od nich odeszła.
Wtedy spojrzała na Leilę i nie potrafiła ukryć uśmiechu.
-Wiesz, eee, masz coś tutaj - pokazała na sam środek górnych zębów, gdzie u jej koleżanki zaczepiło się jakieś zielsko.
-Co, tutaj?- wyszczerzyłam się i pokazałam palcem środek szczęki. Bez obciachu zaczęłam skrobać.
-Już?- spytałam po chwili, nachylając się bliżej blondynki.
Zdezorientowana patrzyła jak Leila grzebie w zębach. Gdy przybliżyła się, by pokazać swoje już teraz czyściutkie i równiutkie zęby, Anastasia z powagą odpowiedziała : Zdecydowanie. Po czym wróciła do przegryzania sucharków.
-Tu zasadniczo nie ma co robić. Szkoda, że nie wzięłam z samolotu jakichś książek, o ile jakieś przetrzymały katastrofę... Co zazwyczaj robisz, żeby umilić sobie czas oczekiwania? - spytała dziewczyny. Nie chciała narzekać na brak wrażeń, ale powoli zaczynało się jej nudzić na tej pustej plaży na skraju lasu...
-Rapuję.- odpowiedziałam szczerze i popiłam wszystko, co zjadłam przed momentem, sporym łykiem soku pomarańczowego. -Tym się zajmuję w życiu ogólnie, zarabiam na życie muzyką.- uśmiechnęłam się. -A Ty, czym się zajmujesz?
Ponieważ ani Phoebe ani Peter nie byli zainteresowani rozmową, Dores postanowiła sprawdzić miejsce, skąd uprzednio dobiegł odgłos upadku czegoś, co w jej mniemaniu mogło być tą skrzynią, o której wspomniał Peter. Nie wiem, jak wy, ale ja się zbieram. - powiedziała, upychając paczkę orzeszków do plecaka. Tu nie ma już nic wartego uwagi prócz trupów.
We are all evil in some form or another, are we not?
-Jestem prawniczką. To znaczy nie wiem jak będzie z tym - lekko uniosła swoją lewą rękę, z której wiele nie zostało - i jeśli pomoc w końcu przyjdzie, to nie wiem czy wrócę jeszcze kiedyś na salę rozpraw. Może jak się trochę pozbieram... A może zarapujesz coś, tak na umilenie czasu? Musisz być w tym dobra, w końcu to twój środek utrzymania a na biedną nie wyglądasz - puściła oczko do Leili i czekała na występ. Na prawdę była ciekawa możliwości młodej artystki.
/knopers, skoro nie odpisujesz, to nici ze śledzenia
Frank przeszukiwał torbę drugiego z ochroniarzy, aż nagle poczuł coś zimnego.
Ciarki przebiegły go po plecach. To było to uczucie. Uczucie posiadanej władzy. Miał wrażenie, jakby nie czuł go wieki, mimo że przecież na Wyspie był dopiero N dni.
Nie raz trzymał broń w rękach, nie raz nielegalnie, a jednak adrenalina mu skoczyła. Było w tym coś dziecięcego, czuł się jak gimnazjalista, który właśnie po kryjomu za blokiem próbuje swoją pierwszą fajkę. Żeby tylko rodzice mnie nie zobaczyli...
Nagle przed swoimi oczami ujrzał machającą dłoń. Przeraził się trochę i odsunął o krok. Ależ miał szczęście. Ależ miał szczęście, że nie wyciągnął i nie zaczął napawać się swoim morderczym "berłem".
- Anastasia... - wciąż był w lekkim szoku, więc musiał szybko zebrać myśli. - Nie, nie wiem. Poszedłem szukać wody i znalazłem swojego... znajomego.
Wskazał na ochroniarza. Nie chciał mówić, jaką funkcję sprawował mężczyzna, aby nie wyjawić swojej tożsamości. - Szukałem w jego torbie jakichś personalnych rzeczy. Być może jego rodzina będzie chciała po nim jakąś pamiątkę - odparł, a w duszy był kontent ze swojej przykrywki. Jednocześnie zrobił parę kroków w bok, aby zasłonić swoim ciałem widok poharatanego Meechuma, z którego jeszcze kapała krew.
/za N podstaw liczbę dni, którą Twoja postać spędziła na Wyspie. Frank spędził dwa.
/kto jest w obozie na plaży? I w ogóle ten obóz to jest już w miarę ogarnięty? (chatki do spania, ognisko itp.)
-Nie można wymagać od artysty, żeby tworzył na poczekaniu!- zaśmiałam się, obserwując blondynkę. prawdę mówiąc nie wyglądała mi na prawcznikę, no ale cóż ja się mogłam znać. Nie lubiłam oceniać ludzi po pozorach, dlatego pokiwałam głową z zainteresowaniem. -Pewnie musiałaś się dobrze uczyć, co?
-Starałam się najlepiej jak mogłam, w końcu bycie panią mecenas to było moje wielkie marzenie - uśmiechnęła się. Wiedziała, że nie wygląda na typowego kujna, który siedzi i tylko się uczy, nie pokazała też tego po swoim ostatnim zachowaniu, ale prawda była taka, że sporo się w życiu uczyła. - Właściwie dopiero niedawno zaczęłam pracę praktyczną, studia i aplikacje były długie. Byłaś w jakiejś akademii czy jesteś samoukiem? - chciała sprowadzić rozmowę na trochę inny tor. Ana nie lubiła o sobie opowiadać, zawsze uważała, że jeśli to robi, są to tylko przechwałki. Poza tym, nie wiedziała, czy wróci do ukochanego zawodu co było dla niej bolesne.
Zaśmiałam się.
-Znajdź mi osobę, która skończyła akademię rapu. Wyśmieję ją i rzucę takim hejtem, jak jeszcze nigdy na nikogo. To się czuje, czaisz? To się ma w sobie. To jest dar od Boga, laska, nie da się tego wyuczyć!
//sorry za krókie posty, ale jakoś nie ogarniam dziś
-Dobra dobra, rozumiem - rzuciła tylko wesoło do Leili. - W takim razie, jak wybiłaś się ponad szereg? To znaczy, jak się robi karierę w showbusinessie? - spytała autentycznie zainteresowana.
-Przede wszystkim trzeba wyglądać.- dumnie wypięłam pierś i zaśmiałam się mając nadzieję, że dziewczyna zrozumie żart. -No i oprócz tego coś potrafić pokazac. Zakręcić się w dobrym towarzystwie. W sumie... Jakoś tak po prostu, ciężko mi stwierdzić, jak to wyszło. Z dupy trochę, z dnia na dzień tak.
-W każdym zawodzie trzeba wyglądać, a przynajmniej kobieta musi - odparła. Tak też było. Pewnie jakąś część swojego sukcesu, choć miała nadzieję, że nie wielką zawdzięczała swojej urodzie i tym, jak o siebie dbała. - No tak, w sumie prawdziwy talent nie potrzebuje wiele, żeby się wybić. A u ciebie to jest też pasja, także tym łatwiejsza droga.
Spojrzała po wciąż śpiących.
-Oni to chyba musieli być pożądnie zmęczeni, bo śpią jak zabici. Gdzie się podziewałaś w nocy?
-Gdzieś tu, byłam.- machnęłam nad głową obiema rękami w dość nieokreślonym kierunku. -No, byłam.- powiedziałam. W istocie spałam zawinięta w kulkę gdzieś w dżungli, ale- co za różnica? Uśmiechnęłam się do dziewczyny nieporadnie, czekając na fabułę.
Przed wyprawą poszukiwawczą skrzyni z żarciem Dores postanowiła zrobić jeszcze jedną rzecz - łuk. Przejrzała okoliczne krzaki i ostatecznie wybrała odpowiednio wytrzymały i elastyczny kij. Cięciwę wykonała z lnianego sznura, który znalazła pierwszego dnia we wraku. Na końcu zabrała się za struganie strzał za pomocą swojego noża. Po kilku godzinach pracy broń była gotowa. Dores popatrzyła na nią z dumą.
We are all evil in some form or another, are we not?