Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Amaranta
Użytkownik
Postać: Ana Middleton
Postów: 2064
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 23:45 |
|
|
Uśmiechnęła się blado i na pytanie Anastasii mogła jedynie pokręcić głową. Nie do końca była pewna czy wie kto to Isleen, ale w końcu w zasięgu wzroku wcześniej nie było nikogo.
- Rysowałam.
Odpowiedziała mężczyźnie, jednak nie widać było, aby miała zamiar pokazać co takiego stworzyła. Obrazek o palach i nabitych ciałach oraz labirynt, były z rodzaju osobistych, więc Tara wolała zachować je dla siebie. Przynajmniej na razie.
- Czy mogę się tu...?
Spytała ale zaraz zrobiła co musiała. Marzyła o tym, by położyć się w jakimś bezpiecznym miejscu, a to przy ognisku i parce wydawało się idealne. W końcu może zaśnie? Położyła głowę na swej teczce i momentalnie zasnęła. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 02-04-2014 23:47 |
|
|
Dores zobaczyła, że chłopak trzyma kij Umby, który dostała od dziwnego faceta przy osuwisku. Ej, to mój kij! - powiedziała, jakby na chwilę zapominając o sprawie z ubraniem. Oddawaj.
We are all evil in some form or another, are we not?
Edytowane przez Otherwoman dnia 02-04-2014 23:48 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
chlaaron
Użytkownik
Postów: 2567
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 23:49 |
|
|
- Uspokójcie się, to tylko ubrania. - powstrzymała tę dwójkę zanim zrobi coś głupiego... - Dores, nie warto. - zwróciła się do dziewczyny - Znajdziemy Ci nowe.
If you don't take drugs probably you have other addictions. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 23:51 |
|
|
- A zasadził Ci ktoś kiedyś kija w odbyt? - spytał opryskliwie Dores cofając rękę z kijem i chowając ją za plecami. Nie miał zamiaru oddawać tego głupiego kija choćby dlatego, że Dores właśnie tego chciała. Co jak co, ale jakaś głupia dziewka w sweterku nie będzie mu mówiła co ma robić.
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
razmuss
Użytkownik
Postać: William Clayton
Postów: 74
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 23:53 |
|
|
Widząc zmęczenie młodej artystki również poczułem zmęczenie dołożyłem do ogniska, resztki spadochronu były blisko ogniska wiedziałem że się przydadzą zrobiłem z nich jedno wielkie posłanie a jedną z płacht przykryłem młodą artystkę. Pijąc ostatniego łyka wódki kładąc się na części posłania rzekłem do Anastasi - Śpij Dobrze |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 02-04-2014 23:58 |
|
|
Uważaj, żeby tobie ktoś go zaraz nie zasadził! - odpysknęła. Postanowiła jednak na razie posłuchać Phoebe. Nie będzie się bić, będąc w samym sweterku. A chłopak jeszcze pożałuje... Wzięła plecak i ruszyła przed siebie, mocno potrącając Petera ramieniem, gdy go wymijała.
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 00:00 |
|
|
Tara nagle się pojawiła i równie nagle zasnęła. Anastasia spojrzała na Willa, który też się już kładł i odpowiedziała westchnąwszy:
-Dobranoc, oby ten kolejny dzień był trochę lepszy.
Położyła się na plecach tak, aby nie nadwyrężać zranionej ręki i trochę też ją ukryć. To była nieprzyjemna myśl, ale wiedziała, że wszyscy ją będą teraz kojarzyć jako "dziewczynę z kikutem zamiast ręki". Dlatego zupełnie odbiegając od tego przykrego tematu myślami, zaczęła wspominać przeddzień swojego wylotu. Nie zdąrzyła dojść do odprawy, gdy już osunęła się w krainę snu...
/Dobranoc |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 00:05 |
|
|
Peter postanowił mieć Dores na oku, ponieważ kobieta coraz bardziej się panoszyła. Nie mógł pozwolić na to, by zyskała przewagę. Postanowił pomyśleć nad tym, jak mógłby ustawić Shelley w szachu.
/ Dobranoc
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 03-04-2014 00:09 |
|
|
wszyscy śpią..../
Dores z Phoebe (i Peterem?) dotarła do walizek. Zaczęła przeglądać jedną po drugiej, wybierając co przydatniejszą odzież. Tym razem zamierzała wziąć także zapas na wypadek, gdyby znów coś się zniszczyło. Oprócz ubrania znalazła także szampon, grzebień, jakiś krem i pastę do zębów, co także spakowała.
W jednej z walizek znalazła także paczkę fistaszków. Usiadła na walizce i zaczęła zajadać orzeszki. O co chodziło z tą skrzynią? - apytała między jednym a drugim fistaszkiem.
We are all evil in some form or another, are we not?
Edytowane przez Otherwoman dnia 03-04-2014 00:16 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
mrOTHER
Mistrz Gry
Postów: 3424
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 03-04-2014 00:39 |
|
|
/knopers, śledzisz mnie?
Po wizycie nad strumieniem, z pełnymi butelkami, Frank rozglądał się po krzakach, szukając jakiegokolwiek śladu naruszenia dziewiczej dżungli. Dotarł w końcu na miejsce, w którym obudził się pierwszego dnia. W tym momencie uświadomił sobie, jak długo wszyscy czekają na ratunek. Przecież pierwsza jego myśl, gdy tylko się obudził, brzmiała: czy aby na pewno nie przespałem ratunku?
Spojrzał na poduszkę jeszcze napełnioną powietrzem, tę samą, która uratowała mu życie. Wziął ostry badyl i przebił ją bez mrugnięcia okiem. Nie miał sentymentu do takich rzeczy. Następnie wyrwał kawałek materiału, z którego zrobił sobie prowizoryczną torbę.
Gdy szukał czegoś a'la liany, żeby swoją "torbę" związać, w oddali zauważył coś czarnego. Odnalazł to, czego się spodziewał - czarny garnitur osobistego ochroniarza. Bodajże miał na nazwisko Meechum, ale nie to było istotne.
Postanowił obrócić ciało mężczyzny na plecy, jednak okazało się, że wbite jest w ostry, szpiczasty badyl. Przeklął pod nosem, podwinął rękawy, a następnie z całej siły szarpnął Meechuma. Rozerwał mu w ten sposób kawałek boku, z którego zaczęła kapać bardzo ciemna krew. Bez wzruszenia jednak odwinął marynarkę, pod którą miał nadzieję znaleźć broń. Niestety, nic z tego.
Zezłościł się bardzo, jednak na szczęście nieopodal zauważył ciało kolejnego ochroniarza, obok którego leżała charakterystyczna torba. Zaczął więc go przeszukiwać.
The maze isn't meant for you... |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 09:14 |
|
|
To co miał zobaczyć to była plaża... piękna, lazurowa plaża. Nie uwierzył i podbiegł do niej, aby chociaż zamoczyć kostki, pogoda była wprost idealna. Jakby patrząc na niego, można by pomyśleć, że jest na wakacjach. Tak jednak nie było, chciał się odwrócić, żeby porozmawiać, ale nikogo nie było. Usiadł na piasku i wygrzewał się na słońcu rozglądając się. Plaża ciągnęła się wzdłuż i wyglądała na opuszczoną. Postanowił wrócić się po pozostałych, stąd najszybciej ich odnajdą. Biegł zdyszany mijając oznaczone drzewa. Gdy w końcu dobiegł do pozostałych zdyszany, spojrzał na nich.
- Skąd macie to żarcie? - spytał spoglądając na każdego. - Nieważne... parę kilometrów stąd jest plaża, stamtąd ratownicy na pewno szybciej nas odnajdą niż z środka dżungli.
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Umbastyczny
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11723
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 10:39 |
|
|
Spencer, który pobiegł za Isleen zgubił się w lesie i nie wiedział, gdzie szukać dziewczyny. Postanowił, więc wrócić do obozu, gdzie położył się spać.
//porządna fabuła około 22 (wtedy wrócę)
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Edytowane przez Umbastyczny dnia 03-04-2014 10:41 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 03-04-2014 12:55 |
|
|
Obudziła się z samego rana. To było najgorsze miejsce do spania, wszystką ją bolało. Nowy dzień, nowe wyzwania. Musiała się jak najszybciej czymś zająć, żeby przestać się zadręczać. Wtedy wpadła na fenomenalny pomysł - opisze wszystko, od katastrofy, każdy dzień po kolei. Najpierw w formie dziennika albo jakiejś dokumentacji, a później zastanowi się co dalej. Musiała tylko znaleźć papier i coś do pisania. Wstała i ruszyła w kierunku wzgórza, gdzie wciąż leżały porozwalane walizki. Usłyszała rozmowy. Okazało się, że nie jest sama, a w pobliżu kokpitu był dziwna kobieta od kiełbasek i ten chłopak, który uśmiechał się jakby chciał kogoś zgwałcić. Wyglądali jak matka z synem, psychopatyczna rodzinka. Isleen nie miała pojęcia kim są, ale wzbudzali w niej strach i obrzydzenie. Postanowiła ich zignorować i zaczęła przeglądać bagaż. Po kilku minutach znalazła trzy zeszyty i długopis. Głuchoniemego mężczyzny nawet nie zauważyła. Od razu zabrała wszystko i wróciła na swoje miejsce, czyli nad strumień. Usiadła, ułożyła je po lewej stronie, jeden na drugim. Po jej prawej wciąż leżał poskładany szalik. Wzięła jeden z zeszytów, otworzyła i wyrwała kilka zapisanych stron, a także tych nie nadających się do pisania. Wtedy spojrzała na swoje dłonie. Były brudne, w niektórych miejscach poplamione krwią, najpewniej Anastasi. Musiała to jak najszybciej wyczyścić. Przycupnęła przy strumyku i zaczęła myć. Nie miała nawet mydła, więc zeszło jej dobre kilka minut zanim ręce były czyste. Rozłożyła dłonie przed oczami i spojrzała uważnie. Teraz musiała je wytrzeć, ale pytanie gdzie? Opuściła wzrok na trawę. Nie, nie wiadomo co się z nią działo. Ktoś przecież mógł do niej... nasikać? Odwróciła wzrok na szalik. Nie. Szalik od mamy to nie jest rzecz, do której może wycierać swoje łapska. Po za tym był brudny. Postanowiła wybrać najbezpieczniejszą opcję, czyli swoje spodnie. Tak też zrobiła, a następnie ponownie usiadła między zeszytami, a szalikiem. Była trochę spokojniejsza. Mogła pisać. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 13:43 |
|
|
Coś dziwnego stało się w przeciagu ostatnich paru godzin. Jak w letargu, nie odzywajac się do nikogo, szłam przed siebie, włócząc nogami, pokonywałam kolejne kilometry zupełnie nie patrząc za siebie. Wreszcie dotarliśmy do plaży. Widok oceanu nie zachwycił mnie szczególnie: wiele podróżowałam i nie był to pierwszy raz, kiedy spoglądałam na jego horyzont. Gdzieś nad nami wisiało w górze słońce i westchnęłam z rezygnacją myśląc o tym, że w tym saym czasie na to samo słońce spogląda moja rodzina, przyjaciele i fani.
Usiadłam pod jedną z palm i ściągnęłam buty. Starannie podwinęłam nogawki, pozwalając, by wesoła bryza powietrza zakręciła się wokół kostek. I gdy wreszcie miałam wstać i podejść w kierunku oceanu, stało się coś dziwnego. Z nieba nad nami, dość niespodziewanie, spadł spadochron z wielkim pudłem, przyczepionym do jego końców.
-Co jest kurde?- mruknęłam pod nosem i, podobnie jak inni, ruszyłam w tamtym kierunku. Wkrótce okazało się, co jest w środku i na widok stosów jedzenia zamurowało mnie. Nie myśląc logicznie, nie myśląc o tym, że skoro spadło tu jedzenie, pewnie w pobliżu musi być jakaś cywilizacja: rzuciłam się na jedzenie.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
chlaaron
Użytkownik
Postów: 2567
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 14:30 |
|
|
Phoebe oglądała walizki, wzrokiem szukając swojej własnej. Ucieszyła się, gdy ją namierzyła. Podniosła ją za uchwyt i odciągnęła na bok.
- Miło widzieć swoje rzeczy - uśmiechnęła się do siebie ujrzawszy swoje równiutko ułożone rzeczy i wreszcie kosmetyczkę. Zamknęła ponownie zamek i złapała za uchwyt stawiając kufer na kółkach.
- Znalazłaś coś dla siebie? - spojrzała na Dores, która zajadała się fistaszkami.
- No właśnie, o co chodzi z tą skrzynią? - ponowiła pytanie i skierowała się do Petera.
If you don't take drugs probably you have other addictions. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 18:01 |
|
|
Anastasia obudziła się i spostrzegła wcinającą co popadnie Leilę. Dziewczyna musiała być na prawdę głodna, bo łapczywie wyciągała coraz to nowe rzeczy ze skrzyni. Wstała podpierając się tylko na jednej ręce i również podeszła do jedzenia. Nie była szczególnie głodna a spragniona. Na szczęście w wyposażeniu skrzyni było też parę butelek wody. Wzięła sucharki i jedną z butelek i usiadła na piasku. Zaczęła się przyglądać śpiącym : Tarze i Willowi. Wydawali się tacy spokojni.
- Jak sądzisz, czy dziś również czekają na nas tutaj jakieś niesamowite atrakcje? - zwróciła się do brunetki. - Bo ja chyba wolę, żeby nic specjalnego się nie działo... - dodała. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 03-04-2014 18:04 |
|
|
Ponieważ Peter był najwyraźniej zajęty analizowaniem swoje zajebistości, nie odpowiedział teraz dziewczynom. O tak, znalazłam! - podniosła do góry fistaszki. I mam coś jeszcze. - wyciągnęła z plecaka butelkę wina. Nowe ubrania miała oczywiście już na sobie. W pewnej chwili w pobliżu pojawiła się dziewczyna od szalika. Jej zalęknione spojrzenie nie przypadło do gustu Dores. Popatrzcie no na nią. - powiedziała. Kto normalny chodzi w szaliku po tropikalnej dżungli? - dodała, wodząc wzrokiem za oddalającą się dziewczyną.
/kurczę, wy już mieliście po kilka nocy, a Dores cały czas ma ten sam dzień Dobra, załóżmy, że nocowali przy tym wraku
We are all evil in some form or another, are we not?
Edytowane przez Otherwoman dnia 03-04-2014 18:04 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 18:27 |
|
|
//dlatego ja kocham to, że nigdy nie jest tak naprawdę wiadome, czy dzień w naszym życiu=dzień w MP <3
Gdy odkręcałam słoik z marynowanymi grzybami, kątem oka zauważyłam Anastasię, ktra przyglądała mi się z lekkim uśmiechem. Byłam już najedzona, więc i humor poprawił mi się automatycznie, dlatego odpowiedziałam:
-No raczej! Dzisiejszą atrakcją numer jeden jest nadejście ratunku!- wyszczerzyłam się.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 03-04-2014 18:40 |
|
|
agusia napisał/a:
//dlatego ja kocham to, że nigdy nie jest tak naprawdę wiadome, czy dzień w naszym życiu=dzień w MP <3
To by było bez sensu, bo zwykle najwięcej się pisze wieczorem i w nocy, a rano to praktycznie nikt nie gra. Trzeba to jakoś między sobą ustalać w trakcie gry stosownie do tego, ile się zdarzyło w akcji ;p
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 03-04-2014 20:22 |
|
|
-Może ktoś w końcu wpadnie na to gdzie się rozbiliśmy - po tych słowach zmarszczyła brwi zastanawiając się nad czymś i dodała : - Jakim sposobem ktoś dostarczył nam skrzynię z jedzeniem, ale nie może przysłać pomocy żeby nas stąd zabrać? Ktoś musi wiedzieć, że tu jesteśmy.
Gdy zaczęła się nad tym głębiej zastanawiać, coraz bardziej przekonywała się, że cała ta sytuacja jest niemożliwie dziwna. W szczególności ten "podarunek". Tylko od kogo? I czy ten ktoś miał dobre zamiary, skoro wiedział, że oni tu są a największa pomoc na jaką się zdobył to jedzenie, najwyżej na kilka dni? Zupełnie nie wiedziała co o tym sądzić... |
|