Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 10:27 |
|
|
Peter widząc, że żar ogniska jest już odpowiednio rozgrzany, postanowił działać. Podczas gdy Isleen i Dores przytrzymywały tułów i nogi Anastasi, Scott wsadził nieprzytomnej patyk do buzi, żeby nie przegryzła sobie języka z bólu. Gdzieś widział ten trik w jakimś filmie. Nigdy się nie spodziewał, że oglądanie filmów wojennych przyda mu się kiedyś w realnym życiu. - Ready? - spytał z powagą kobiet i nie czekając na odpowiedź wsadził kikut do żaru, z błogością przyglądając się krzyczącej z bólu Anastasi. Mniej więcej po 5 sekundach puścił kikut a kobieta po raz kolejny zemdlała. - Teraz możecie zrobić jej opatrunek. - rzucił do Dores i Isleen odchodząc coś zjeść.
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Amaranta
Użytkownik
Postać: Ana Middleton
Postów: 2064
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 11:25 |
|
|
Tara podparła policzek na kolanie, z ukosa przyglądając się Leili i słabo uśmiechając. Myśl o normalnej imprezie z dala od tego miejsca, zgiełku i przerażenia, była niczym największa nagroda za trudy.
Nie przerywała kobiecie jej potoku słów, wyobrażając sobie jak mogłaby taka impreza wyglądać. Nie wiedziała co to beatboxerzy, ale pokiwała głową. Jak wróci do domu, to się dowie.
- Pokaż co potrafisz.
Zachęciła swoją rozmówczynię, gdy rozległ się krzyk od strony rannej, zmuszający Tarę do zasłonięcia uszu i zaciśnięciu powieki. Nie chciała o tym myśleć, nie chciała, nie chciała. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 11:48 |
|
|
Nim zdążyłam zacząć, gdzieś z oddali rozległ się krzyk. Wzdygnęłam się mimowolnie i pokręciłam szybko głową. Trzeba było robić cokolwiek, by nie oszaleć, dlatego zaintonowałam w myślach melodię klik i zaczęłam:
-Jakaś laska w krzakach właśnie cicho kona
Nie ma się co dziwić, wszak jest dość szalona
W takiej sytuacji nikt już nie pomoże
gdy niedźwiedź się znajdzie w wielkim, jak ten, borze
właśnie tak, szuka nas rodzina, szukają znajomi
czego ludzie głusi nie są świadomi
są jakieś pojeby, ludzie z psychiatryka
każdy z nich z problemem jakimś się boryka
ta zabiła ojca, ta szuka szalika
a najmłodszy? właśnie z ręki robi podpłomyka
info po francusku do nas nie dociera
czy słowa blondyny to nie wielka ściema?
jakaś konsternacja tutaj dziś panuje
młody chłopak przeciw blondynie coś knuje
zagadkowa wyspa, pełna tajemnic
czy kiedyś będzie dane tajemnice te zgłębić?
Gdy tylko skończyłam, jęknęłam przeciągle.
-To był mój najsłabszy freesytyle.- mruknęłam wkurzona. -Serio, coś tak słabego ostatnio wyszło mi, jak byłam młodsza od Ciebie i ledwo zaczynałam.
//lol
koneserzy szlachetnej muzyki rapu niech się na mnie nie wkurzają za profanacje
będę po południu
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem.
Edytowane przez agusia dnia 02-04-2014 11:50 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
chlaaron
Użytkownik
Postów: 2567
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 13:02 |
|
|
Phoebe nie chciała patrzeć na to, co działo się z Aną. Nie, to nie było dla niej. Ludzkie cierpienie fizyczne zawsze bardziej ją dotykało niż psychiczne. Uważała, że dusza kiedyś przyzwyczai się do braku. Ręka nie odrośnie jak włosy po ścięciu, już się nie odrodzi. Przez chwilę obserwowała jak dziewczyny zajmują się ręką Anastasi, lecz wyraz twarzy nieprzytomnej dziewczyny dawał jej za dużo myśli i postanowiła się przejść.
Miała w planach znaleźć świeżą wodę a może nawet swój kuferek.
- Hej, idę poszukać wody. Chce ktoś pomóc? - zwróciła się do osób, które siedziały bezużytecznie.
If you don't take drugs probably you have other addictions. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 02-04-2014 13:13 |
|
|
agusia nie ma takiej tragedii /
Dores patrzyła jeszcze chwilę na dziewczynę, nie mogąc oderwać wzroku. To było niesamowite! - powiedziała. Nie zamierzała oczywiście robić żadnych opatrunków. Słyszałaś? - odezwała się do Isleen. Zrób jej opatrunek. Następnie odeszła od miejsca zdarzenia. Zamierzała wreszcie znaleźć jakąś wodę, bo czuła się potwornie brudna.
We are all evil in some form or another, are we not?
Edytowane przez Otherwoman dnia 02-04-2014 13:31 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 13:46 |
|
|
/Boże, przypomniała mi się śpiewająca Agusia u swojej przyjaciółki w Krakowie.../
Podążał dżunglę dalej, był zdziwiona, że reszta woli siedzieć w jednym miejscu i czekać na pomoc. Przecież to jasne, że nawet jak pomoc przybędzie muszą być gdzieś na widoku. Zrobił sobie kolejną przerwę. Przeszedł już sporo, a ciągle nie widział końca. W sumie sam nie wiedział, po co tam idzie, przecież nie odnajdzie swojego obrazu w tej pieprzonej dżungli. Może być wszędzie... Nagle zobaczył ponownie kobietę i przetarł oczy.
- Jesteś moją halucynacją. To niemożliwe. - powiedział zamykając oczy i cały czas tak powtarzając, nagle poczuł jak ona łapie go za ramię.
- Chodź, Coś Ci pokażę.
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
chlaaron
Użytkownik
Postów: 2567
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 14:05 |
|
|
Phoebe wyruszyła sama na poszukiwanie wody. I tak nie miała do czego jej zabrać, więc poszła tylko się napić. Uważnie obserwowała okolicę, którą przemierzała, żeby trafić tam jeszcze kiedyś.
Pierwszym punktem orientacyjnym było drzewo, którego pień wyglądał jak ciało kobiety i właściwie to jedyny punkt orientacyjny, bo parę kroków dalej usłyszała szum strumyka. Uklęknęła na kamieniu przy strumyku i napiła się łapczywie nabierając wody w miseczkę ze złożonych dłoni. Obmyłam twarz, zdjęłam buty i weszłam do zimnej wody rozkoszując się przyjemnym uczuciem.
If you don't take drugs probably you have other addictions. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
mrOTHER
Mistrz Gry
Postów: 3424
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 02-04-2014 14:43 |
|
|
Po podaniu pierwszej dawki leków, do dziewczyny podszedł młody chłopak z rozżarzonym kijem. Frank wiedział, że nie powinno się tego robić w ten sposób, bo może spowodować zakażenie. O wiele lepszy byłby proch (hmm, proch...), ale niestety nikt z tu obecnych raczej nie posiadał broni. Ponadto rana była bardzo paskudna i nie wiadomo czym był zarażony niedźwiedź, więc nie protestował. Najważniejsze było to, że ów "zabieg" dał wszystkim kilka godzin spokoju, zaś bezużyteczny ból, którego nienawidził, zniknął.
Muszę znaleźć kogoś, kto będzie się nią opiekował - pomyślał i rozejrzał po innych. Czarownica wcinająca kiełbasę na pewno się tego nie podejmie, zgraja nastolatków też się specjalnie nie nadaje. W końcu jednak dziewczyna, z którą rozmawiał na migi, podeszła do rannej i zaczęła ją opatrywać resztkami podartej przez Franka koszuli, dlatego podszedł do niej i zapytał:
- Czy znaleźliście już jakieś źródło wody?
Jednak tak naprawdę w myślach miał coś zupełnie innego, coś, o czym sobie przypomniał, gdy rozważał wypalenie rany prochem.
Broń. Na pewno moi ochroniarze ją mieli. Muszę tylko znaleźć ciało jednego z nich. Wyprawa po wodę byłaby idealną przykrywką.
The maze isn't meant for you...
Edytowane przez mrOTHER dnia 02-04-2014 14:49 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Amaranta
Użytkownik
Postać: Ana Middleton
Postów: 2064
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:02 |
|
|
No dobra, to nie było coś co Tara chciałaby teraz usłyszeć, bo wolała usłyszeć słowa, które odciągnęłyby jej myśli od tragedii obok. Ale punkt dla Leili, bo jak na gust i nieznajomość nastolatki, freestyle nie był taki najgorszy. Dlatego dziewczyna zmarszczyła czoło, słuchając narzekania. Wzruszyła ramionami i spojrzała w stronę rannej.
- Chyba już skończyli.
Stwierdziła i podniosła się z ziemi, otrzepując tyłek. Złapała za teczkę i przycisnęła ją do siebie, wahając się ze zrobieniem kroku w stronę ludzi obok rannej. Popatrzyła na resztę i westchnęła.
- Może trzeba poszukać pomocy? Przecież muszą gdzieś żyć ludzie.
Tara obiecała sobie, że już nigdy rodziców nie wykorzysta, jeśli tylko wróci do domu. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:05 |
|
|
Anastasia wciąż śniła. Nagle poczuła ogromny ból w ręce i w jednej chwili jej się wszystko przypomniało. To jaka była głupia. Przypomniał się jej niedźwiedź i ból, ból w ręcę ale nadal nie mogła sobie uświadomić co jej się z tą ręką właściwie stało. Pogryzł ją? Podrapał? Ten moment skutecznie wyparła.
Nagle otworzyła oczy, a z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. Ból był niesamowity.
Dłużej nie wytrzymała, znów odpłynęła w świat swojej błogiej fantazji. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:11 |
|
|
- Zaraz po katastrofie znaleźliśmy mały strumyk przy wzgórzu - wyjaśniła w jeżyku migowym.
Chwila zastanowienia. Moment zakłopotania.
- To było tam - wskazała w jedną stronę.
- Albo tam - teraz wskazała w innym kierunku.
Orientacja w terenie nigdy nie była jej mocną stroną. Gdyby nie ci ludzie prawdopodobnie już by się zgubiła, o ile wcześniej nie zjadłby ją niedźwiedź polarny. Pomimo, że dookoła otaczała ich dżungla, to teren nie był na tyle rozległy, aby najbardziej ogarnięty (choć głuchoniemy) z nich facet, miałby sobie nie poradzić. Isleen była tego zdania.
- Chyba ktoś musi z nią zostać - dodała, poczuwając się tym samym do odpowiedzialności, że tą osobą ma być właśnie ona. Za bardzo przywiązała się do blondynki, aby teraz ją zostawić.
Edytowane przez Flaku dnia 02-04-2014 15:15 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:22 |
|
|
Tym razem śniło się jej, że jest w sądzie i oddaje się swojej ulubionej czynności. Jako elegancka pani adwokat stoi na środku sali rozpraw i przesłuchuje właśnie bardzo znaczącego dla jej śledztwa świadka. Jest pewna, że wygra sprawę.
Ale zaraz, to znowu jej ręki, boli strasznie. Pociera swoje ramię i ku swojemu zdumieniu jej ręką pokrywa się krwią. Przerażona próbuje to jakoś zatuszować...
-Co się dzieje? Co jest nie tak z moją ręką, czemu ona krwawi? - pyta przez sen. Miota się po ziemi, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego gdzie jest, a już na pewno, że nie ma jej na sali rozpraw... |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:30 |
|
|
Chwyciła dziewczynę mocno za ramiona i zaczęła trzymać przy ziemi. Nie wiedziała co ma jej odpowiedzieć. Uznała, że to chyba jeszcze nie jest najlepszy moment, aby o wszystkim się dowiedziała. Poczuła straszny żal. Nawet nie była w stanie wyobrazić sobie sytuacji, kiedy Anastasia uświadamia sobie, co się wydarzyło.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Musisz odpoczywać - wykrztusiła w końcu. Nie miała pojęcia, czy dziewczyna ją słyszy. Pragnęła tylko, żeby się uspokoiła i przestała miotać.
Edytowane przez Flaku dnia 02-04-2014 15:30 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
mrOTHER
Mistrz Gry
Postów: 3424
Mistrz Gry
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:36 |
|
|
Widząc niezdecydowanie dziewczyny, Frank delikatnie się uśmiechnął, choć nie był to znak uprzejmości, lecz bardziej czegoś w rodzaju zwycięstwa.
Ranna zaczęła się budzić, a blondynka zaczęła z nią rozmawiać. Dlatego Frank wymigał tylko:
- Zostań z nią, pilnuj, w razie czego daj więcej leków. Ja idę szukać wody.
Wziął trzy leżące wśród porozrzucanych szczątków samolotu puste butelki i ruszył w kierunku dżungli.
The maze isn't meant for you... |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:41 |
|
|
Jej "rzeczywistość" stawała się coraz mniej pewna i zaczęła powoli zanikać a przed jej oczami pojawiała się czerń. Wtedy je wreszcie otworzyła, bo nie mogła znieść tego przytłaczającego koloru i bólu, który mu towarzyszył. Miała nadzieję, że może się zmniejszy gdy usunie ten mrok.
Wcale się tak jednak nie stało. Gdy tylko otworzyła oczy, ujrzała Isleen i nagle przypomniała sobie, że słyszała jej głos przez sen. Nadal jednak nie wiedziała, co stało się, że ta ją uspokajała. Pamiętała niedźwiedzia, a potem... już nic.
Nie mogła się jednak podnieść, miała wrażenie jakby cała krew odpłynęła z jej ciała. Była taka słaba. Zdobyła się jednak na skupienie myśli na czymś innym oprócz bólu i spytała:
-Gdzie jest niedźwiedź Isleen? - widząc zatroskaną minę dziewczyny dodała jeszcze: Wszystko w porządku? |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
knopers
Użytkownik
Postać: Darja Domracheva
Postów: 620
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:51 |
|
|
Calista z pewnego rodzaju spokojem przyglądała się temu wszystkiemu co się w tej dżungli wyrabiało. Nie było jej przy ataku niedźwiedzia, spokojnie odpoczywała po trudach dnia rozmyślając nad niewdzięcznością i zwyczajną niechęcią jaką wzbudziła w niej postać dziewczyny, którą poznała. Tej kobiety ,dla której wejście na drzewo było idiotyzmem...Starsza kobieta zastanawiała się jak wielkim idiotyzmem jest sama postawa owej kobiety. Nie rozumiała takich ludzi...i nie chciała ich zrozumieć
Rana na biednej blondynce jadziła się okrutnie, bała się o jej stan zdrowia,ale wiedziała,że teraz, w tym całym bałaganie jej nie pomoże...nie chciała bardziej jej skrzywdzić. Calista była kobietą ,którą biznes nauczył bezwzględności, nie widziała sensu w męczeniu blondynki, tak zresztą odważnej.
Staruszkę zaciekawił jednak głuchoniemy mężczyzna,bo ona jako kobieta obyta w wyższych sferach Sydney miała okazję poznać go na jednym ze spotkań. Był to kongresmen Frank Rosenberg,któremu bardzo zależało na tym by pozostać anonimowym.... Kiedy Calista zauważyła więc jak oddala się on po wodę postanowiła za nim podążyć, bo przecież kto wie co strzeli takiemu do łba?!
Funkcja: przyrodnik
Edytowane przez knopers dnia 02-04-2014 15:52 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 02-04-2014 15:52 |
|
|
Starała się uśmiechać. Najbardziej wiarygodnie jak tylko potrafiła. Ana nie mogła się niepokoić. Powinna być spokojna, zasnąć, odpocząć. Isleen czuła, że tak musi teraz być.
- Niedźwiedź uciekł. Tylko trochę cię zranił, ale już nic ci nie grozi. Musisz zasnąć i odpocząć - skłamała dla jej dobra. Uśmiechnęła się po raz kolejny i drugą ręką przyciągnęła do siebie leżące na ziemi leki. Spojrzała przez chwilę na oddalającego się mężczyznę. O nic go nie podejrzewała. Sądziła, że naprawdę idzie szukać wody. Była zbyt naiwna, żeby myśleć inaczej. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-04-2014 16:01 |
|
|
-Chyba tak zrobię, jestem strasznie słaba - powiedziała do Isleen posyłając jej bardzo leciutki uśmiech i zamknęła oczy. Ból był niesamowity i musiała się mocno starać, żeby nie krzyczeć, ale Isleen przecież mówiła, że nic wielkiego się jej nie stało. Pomyślała więc, że jeśli się prześpi to będzie lepiej. Wcale nie musiała długo czekać, zanim po raz trzeci odpłynęła w wir swojego własnego świata... |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 02-04-2014 16:08 |
|
|
Tymczasem Dores znalazła wodę nieopodal miejsca operacji. Było to małe jeziorko z wodospadem. Z jeziorka wypływał strumyk, te który znalazła Phoebe. Ponieważ nikogo akurat nie było w pobliżu, Dores rozebrała się do naga i wskoczyła do wody, żeby zmyć z siebie bród minionych dni.
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 02-04-2014 16:11 |
|
|
Kiedy upewniła się, że blondynka śpi, położyła się obok niej i objęła dziewczynę. Poczuła ulgę, odetchnęła. To było dla niej jak kolejny zrealizowany cel w drodze do wypełnienia misji. Liczyło się to co teraz, ta chwila. To co stanie się później nie było istotne. Ana musiała dowiedzieć się, że straciła rękę i to było nieuniknione. Isleen zdawała sobie z tego sprawę, ale chciała dać jej trochę czasu. Błogiego snu, w którym chociaż na krótką chwilę znikają wszystkie troski. Chciała też dać czas sobie samej.
|
|