- Piętnaście, razem ze mną grupa liczy szesnaście osób.
Kane jednak od razu dopowiedział to co chodziło mu po głowie. - Nie wiem czy tam będą ludzie. To najbliższy obóz, ale nie wiem czy tam się udali moi towarzysze.
Ach, tak, biedactwo. - Dores zrobiła sztucznie smutną minę. Nie miała pojęcia, jak powiedzieć głuchemu, że Phoebe dała jej ten sweter, zaczęła więc potakująco kiwać głową i pokazywać poderżnięte gardło, mając nadzieję, że sprawa rozwiąże się sama. Frank jednak nadal patrzył na nią oskarżająco. Dores wzięła więc papierek po batoniku i napisała na nim ołówkiem: Sweter to prezent od Phoebe.
We are all evil in some form or another, are we not?
-Dance macabre o bardzo dziwnej treści
Fabuła idealna do słabej powieści:
Nieznajomi ludzie, wyspa tajemnicza
Gdzie każdy człowiek różne ma oblicza
Czekanie na ratunek, który nie nadejdzie
Wieść o ich śmierci wkrótce się rozejdzie
Świat myślał będzie, że dawno zginęli
W istocie: na wyspie brutalnie utknęli
I tak życie ich się toczy
Wśród mordu, brudu, roztoczy
Pojebanych Dharmowców i ich przeciwników
Nikt dobrze nie zna wojny tej wyników
Drogi czytelniku! Kupiłbyś tę powieść?
Czy jeszcze jakieś prawdy muszę Ci dziś dowieść?
Powiedzieć coś o ludziach? Typach upośledzonych?
Wszystkich prosto z psychiatryka wypędzonych?- odetchnęłam lekko, przysiadając na olbrzymim głazie. Pode mną znajdowało się urwisko, wysokie na kilkanaście metrów. Na dole fale odbijały się od ostrych kamieni.
-Nie do wiary!
niedawno mieliśmy normalne życie
W głowie? Narkotyki, koncerty, picie
Któż myślał o śmierci? Filozofii? Dorastaniu?
O jakimkolwiek poważnym życia pojmowaniu?
Wyspa nowe życie nam dała, uderzyła batem
Okazała się niczym innym, jak po prostu katem
Koniec zawsze jest zbyt szybki i przykry
Na zakopanych wczoraj grobach dziś kwiaty rozkwitły
I przychodzi ten moment! To właśnie Twoja kolej!
Wypnij pierś do przodu! Przed śmiercią wódki polej!
Świętuj, nie rozpaczaj! Ciesz się, nie płacz w rękaw!
Chociaż w głębi duszy- to pewne- serce mocno pęka...
Wyciągnęłam w plecaka, który trzymałam obok, butelkę wódki i wypiłam potężny łyk. Podniosłam głowę w górę, wypięłam ją do słońca. Westchnęłam przeciągle, upiłam jeszcze trochę, krzywiąc się przy tym nieziemsko i resztę wódki wlałam do oceanu.
-Świat kiedyś się dowie, co się tu zdarzyło
Będzie już wiadomo, ilu z nas przeżyło
Czy komuś się udało, czy wszystkich wyrżnęli;
Wszyscy, którzy przez powieść tę przebrnęli
Dowiedzą się o mnie: artystce niszowej
Której życie skończyło, jak po bombie jądrowej
Szybko, bezboleśnie, wręcz niemal bez echa
Na grobie napiszą: musiała mieć pecha Młoda artystka, trafiła do złego samolotu
Usiadła przy kadłubie; nie przeżyła lotu Odeszła w spokoju, złego nieświadoma
-niech spoczywa w pokoju. - Rodzina w żalu pogrążona.
Wzięłam głęboki oddech i podniosłam się. W ręku ciągle trzymałam butelkę, którą zamachnęłam się i rzuciłam nią do oceanu. Roztrzaskała się w drobny mak, gdy uderzyła o kamienie, wystające przy brzegu.
-Czy, jak każdy, mam swoje słowo ostatnie?
Jeśli tak, postaram się pożegnać dość zgrabnie
I nie obchodzi mnie, co obcy ludzie na to:
Przepraszam i kocham strasznie, tato...
Pomyśl o tym inaczej: wreszcie będę z mamą
Kobietą przeze mnie dawno zapomnianą... - przełknęłam ślinę.
-No, i to już wszystko.- wzięłam głęboki oddech, ten jeden, ostatni raz. Gdy spadałam, zdążyłam jeszcze dokończyć:
-...Życie właśnie prysło.
Upadłam z hukiem, nie czując bólu. Umarłam ze świadomością, że robię coś jako wolny i pełen świadomości człowiek: to ja zabiłam siebie, nie zrobił tego nikt obcy. Umarłam, bo wiedziałam, że czekają mnie już tylko złe momenty. Umarłam- co najważniejsze- szczęśliwa i pełna satysfakcji, ponieważ ostatnią rzeczą, jaką zrobiłam, było to, co kochałam najbardziej. Umarłam z rapem na ustach.
Spojrzałem na czarownicę badawczo. Jakoś nie mogłem w to uwierzyć, że ktoś oprócz jej szalonego młodocianego pupilka byłby gotów obdarować ją prezentem. Wyciągnąłem więc notes, który cały czas trzymałem w kieszeni plecaka (ten sam z logiem Kongresu w rogach kartek) i napisałem: - Prezent? A jaka była za niego cena?
-Czyli jest więcej obozów? Ile? - pytała wciąż o nowe rzeczy, bo w miarę odpowiedzi jej apetyt na informacje rósł. Na szczęście bezkaloryczie.
Nie zdawała sobie w ogóle sprawy z tego, co działo się z Leilą. Właściwie co się stało. Gdyby wiedziała, że jej już nigdy nie zobaczy....
To było widać, że Kane niczego nie jest pewien. Ale kto może być tu czegokolwiek pewnym skoro z obozu znikają ludzie, a w dżungli znikąd pojawiają się kolejne trupy? Spoglądała przez chwilę na mężczyznę, mając w głowie niepokojącą myśl. Myśł, która podpowiadała jej, że Kane jest za wszystko odpowiedzialny i właśnie prowadzi grupę prosto do paszczy lwa. Ale czym były myśli blondynki w obliczu rzeczywistości? Musieli po prostu iść, zdani na tubylca, na siebie i przede wszystkim na łut szczęścia. - Ile macie obozów? - zapytała znienacka.
/agusia a mogłaś być MVP...
Edytowane przez Flaku dnia 14-04-2014 22:13
Dores zmarszczyła brwi, nie bardzo rozumiała, o co chodzi temu typowi. Teraz będzie się bawił w detektywa. Postanowiła wyjaśnić wszystko, jak prostemu chłopu. Wyrwała notes z jego ręki i spojrzała potępiająco. Szybkimi ruchami nabazgroliła coś na kartce, po czym podała ją Frankowi. Phoebe dała mi sweter, bo ten psychol Peter spalił moje ubranie. Patrzyła na kongresmana, czekając aż skończy czytać. Kapewu? - zapytała dla pewności.
We are all evil in some form or another, are we not?
-I w każdym tak po 16 osób? - zaczęła się zastanawiać. Jeśli tak, to musiało być ich tu sporo. O ile byli, oczywiście, a nie tak jak w tamtym obozie. A jeśli ich nie polubią? I bez względu na intencje Kane'a wpakują się w kłopoty idąc z nim? Ta myśl wpadła jej do głowy pierwszy raz, ale nie była niemożliwa.
-Czy twoi ludzie są przygotowani na nasze przybycie? Nie grozi nam niebezpieczeństwo z ich strony? Przecież mogą pomyśleć, że przyprowadziłeś ludzi z Dharmy...
Czarownica działała mi na nerwy swoją zarozumiałością. Była tak pewna siebie, że wszystkie podejrzenia odbijały się od niej jak od ściany. Niestety jednak tym razem miała zapewne rację.
Była jednak jedna rzecz, która mogła zadziałać na moją korzyść - była bardzo wybuchowa. Postanowiłem więc ją sprowokować. Wcześniej zaobserwowałem, że była w posiadaniu karteczki z nazwiskami, którą znaleźliśmy przy Spencerze. Wyciągnąłem więc ją szybko z jej kieszeni, a następnie sprawnym ruchem i z szyderczym uśmiechem wykreśliłem jej nazwisko.
- Lol, 16 w ogóle, a nie w każdym...
Kane za to był zaskoczony drugim pytaniem. - Moi ludzie mi ufają, a po drugie znają tych wykolejeńców z Dharmy i wiedzą, że do nich nie należycie.
-To po co wam aż tyle obozów? Przenosicie się co jakiś czas? - pytała dalej. Z odpowiedzi Wallace'a na drugie pytanie nie była do końca usatysfakcjonowana, ale cóż mogła zrobić w tej chwili, jeśli mu nie zaufać? To było właściwie najrozsądniejsze z wszystkich rzeczy jakiej jej wpadły do głowy. -Daleko jeszcze? - droga już zaczynała ją męczyć, a miała przesilne wrażenie, że szlia już bardzo długo.
Hej! - krzyknęła Dores, próbując odebrać swój skarb. Łapy przy sobie! - wyrwała mu karteczkę z ręki. Nie dość, że głuchy, to jeszcze bezczelny. - gadała do siebie, prostując kartkę, która trochę się zmięła. Palcem próbowała zetrzeć przekreślenie, ale wszystko tylko się rozmazywało. A niech cię! - zmięła kartkę w kulkę i rzuciła nią przed siebie, trafiając w plecy Kane'a.
We are all evil in some form or another, are we not?
- Daleko jeszcze. A obozy mamy po to, by móc lepiej się ukrywać przed Dharmą. Jest bezpieczniej, gdy zmieniamy miejscówki.
Następnie zwrócił się do Tary, swojej ulubienicy! - Od mojego kolegi, który opuszczał wyspę.
Kane nie poczuł uderzenia kulki, bo jego stalowe mięśnie nie mogły wyczuć czegoś tak delikatnego jak papier.
Edytowane przez Umbastyczny dnia 14-04-2014 22:49
-Ok, to ja nie mam więcej pytań na tę chwilę. Miłej drogi - powiedziała i zwolniła tak, by pozostać w tyle. Teraz, gdy się już wielu rzeczy dowiedziała, miała ochotę albo to przemyśleć, albo przedyskutować. W tej chwili chyba ta pierwsza opcja była odpowiedniejszą.
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.