Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 12:50 |
|
|
Mój sen nie trwał długo i przerywany był niespokojnymi oddechami, krzykami i niezrozumiałym bełkotem śpiących towarzyszy. By przeleżeć całą noc męczyłam się strasznie, kręciłam z boku na bok, nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji; gdy nadszedł świt odetchnęłam z ulgą i podniosłam się. Sięgnęłam ręką do swojej małej walizki, którą nosiłam zawsze przy sobie i zaczęłam grzebać w niej w poszukiwaniu czegoś, co choć na chwilę pozwoli zapomnieć mi o wyspie. Zanim jednak dokopałam się do zdjęć przyjaciół, kalendarza koncertów albo biletu na festiwal, zobaczyłam ręcznik, zwinięte w kulkę skarpetki, świeżą bieliznę i mydło: wszystko upchane w małej kosmetyczce. Nie zastanawiając się długo podniosłam się i poszłam w kierunku dżungli, poszukując źródła albo jeziora, w którym mogłabym się wykąpać.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 13:08 |
|
|
Anastasia obudziła się gdy tylko świtalo. Przetarla oczy ręką i rozejrzała się w celu rozeznania w sytuacji i stwierdziła że się przejdzie. Zostawiła wiec towarzyszy i ruszyła na rozeznanie po tutejszym lesie. Nie musiała długo iść, żeby znaleźć podobny strumyk jak na tamtej wyspie. Wciąż zaspana rozebrala się i zanurzyla w przyjemnie chłodnej wodzie... |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 10-04-2014 13:22 |
|
|
Gdy się obudziła, obok niej nie było już Leili. Znów poczuła się samotna. Nie miała innego wyjścia i musiała wrócić po szalik. Dżungla rozpościerała się na ogromnej długości, więc Isleen nie była pewna, czy idzie w dobrym kierunku. Tak jak i za pierwszym razem, musiała przedzierać się przez chaszcze. Po kilkunastu minutach błądzenia, zmęczona natrafiła na charakterystyczny konar drzewa, o który potknęła się w drodze do wioski. Zaczęła szukać wzrokiem szalika, ale nigdzie go nie było. Była przekonana, że właśnie tutaj go zostawiła. Na pewno w tym miejscu. Kto mógłby zabrać zakrwawiony i podarty kawałek materiału? Nie wiedziała co ma zrobić. Bezradna usiadła na ziemi i wpatrywała się w drzewa. Poczuła jak łzy napływają jej do oczu, ale nie czuła teraz smutku. Była przede wszystkim zła. Zła na siebie. Przetarła powieki, wstała i ruszyła w drogę powrotną. Kompletnie zrezygnowana. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 14:04 |
|
|
Szukanie jakiegoś źródełka, jeziora, albo rzeczki było zdecydowanie cięższe, niż mi się wcześniej wydawało. Największymi zbiornikami wodnymi, jakie mijałam, były kałuże, w których ledwo mieściła się moja stopa. Po kilku godzinach błądzenia udało mi się wreszcie trafić na mały wodospad. Położyłam na ziemi walizkę: delikatnie i ostrożnie, jakby było w niej coś kruchego i wyciągnęłam z niej ręcznik, czystą bieliznę, podkoszulek i spodnie dresowe. Wszystko starannie złożone położyłam na kamieniu i dopiero wtedy rozebrałam się do bielizny i z impetem wskoczyłam do wody.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Amaranta
Użytkownik
Postać: Ana Middleton
Postów: 2064
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 15:09 |
|
|
Tara mimo, że nie chciała spać, zasnęła prędko twardym snem, który był jej tak bardzo potrzebny. Jednak gdy nastał kolejny dzień, a promienie słońca zaczęły drażnić jej zamknięte powieki, nastolatka zerwała się szybko do siedzącej pozycji. Zdenerwowana rozglądała się dookoła, szybko zauważając Calistę obok której się wcześniej położyła.
Nie widząc jednak większości swych towarzyszy, szybko stanęła na równych nogach i rozejrzała się dookoła. Znowu panikowała, chociaż obiecała sobie tego nie robić. Strach był jednak silniejszy od jej woli. Tara bojąc się o pozostałych, przykucnęła znowu obok staruszki i potrząsnęła ją za ramię.
- Nie ma ich! Zniknęli. Obudź się. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
knopers
Użytkownik
Postać: Darja Domracheva
Postów: 620
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 15:40 |
|
|
Nie ma ich! Zniknęli. Obudź się- te słowa wyrwały Calistę bardzo szybko z głębokiego snu. Stanęła przestraszona na równe nogi i połapała się,że nic nie widzi.
OŚLEPŁAM! -to pierwsza myśl ,która wdarła się do umysłu staruszki. Po chwili jednak zdjęła przyklejone do powiek liście i zauważyła stojącą obok Tarę ,która to była adresatem wcześniejszych słów.
Rzeczywiście dookoła niej nie było nikogo widać,oprócz Kane ,który dalej leżał z liśćmi ,ale wydawał się smacznie spać, gdyż ssał swojego palca.
Babcia jednak w porę zauważyła wystającą zza krzaka burzę włosów.
Popatrz tam.- pokazała Tarze- To włosy Dores. Skoro ona jest tu jest to znaczy ,że nic złego się nie wydarzyło. Wiesz przecież ,że gdzie wydarzenia, tam ona. Z drugiej strony zastanawiające to ,no nie?
Calisa poszła szukać jakiegoś przedmiotu w którym mogłaby się przejrzeć ,gdyż czuła ,że skóra po tych liściach rzeczywiście jej się odmłodziła- w rzeczywistości spuchła do ogromnych rozmiarów.
Funkcja: przyrodnik |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Amaranta
Użytkownik
Postać: Ana Middleton
Postów: 2064
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 16:04 |
|
|
Tara krzyknęła na widok opuchniętej staruszki, która zapewne wzięła to za część jej paniki ze względu na zniknięcie ludzi. A nastolatka już zaczynała sądzić, że Calista zapadła na nieznaną, śmiertelną chorobę. Jednak postawa i zachowanie Walters wydawało temu przeczyć.
Tara podwójnie odetchnęła z ulgą, zauważając Dores i przestając się martwić Calistą. Może po prostu miała uczulenie na papaje? Cugana odprowadziła ją spojrzeniem i pozostawiając teczkę pod chatą, postanowiła znaleźć dla staruszki coś innego do zjedzenia. Mniej się już bojąc, weszła w trawę otaczającą wioskę i zaczęła się rozglądać za jedzeniem. To znalazło ją same. Tara najpierw usłyszała chrząknięcie, a zaraz zza krzaka wybiegła dzika świnia i pognała wprost na Dores, drąc się wniebogłosy ze strachu przed nastolatką.
- Łapcie ją!
Tara pognała za świnią, alarmując wszystkich, którzy zwierzaka jeszcze nie usłyszeli. Mięsko będzie! |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Flaku
Użytkownik
Postać: Żyd
Postów: 7259
|
Dodane dnia 10-04-2014 18:52 |
|
|
Była przybita. Nic ją teraz nie obchodziło. Żadne dziki świnie, ani inne tego typu atrakcje. Położyła się pod drzewem i zmrużyła oczy. Odpłynęła.
Po chwili znalazła się w sklepie z szalikami. Wyglądał dosyć dziwnie. Było to małe pomieszczenie, gdzie po obu stronach rozpościerały się długie rury łączące ze sobą dwie przeciwległe ściany. Na nich wisiały szaliki. Mnóstwo szalików. Na przeciwko, po drugiej stronie pokoju przy stoliku siedziała staruszka. Blondynka podeszła bliżej.
- Poproszę wężowy szalik - zwróciła się do kobiety.
- Jaki? - staruszka przemówiła męskim głosem.
- wężowy
- Nie mamy wężowych szalików - odparła zdziwiona - mamy np. krowie - wskazała dłoniom na lewo, gdzie wisiał stos szalików w charakterystyczne czarno-białe plamy. - albo tygrysie - dodała pokazując tym razem w prawo, gdzie znajdowały się szaliki w tygrysie wzory. Isleen odeszła bez słowa i zaczęła przeszukiwać sklep. Po za krowimi i tygrysimi były też szaliki w zebry albo żyrafy. Nie było natomiast wężowych. Blondynka nie zważając na nic zaczęła nerwowo rozrzucać wszystko po ziemi w poszukiwaniu swojego szalika.
Obudziła się... Oblizała suche wargi, czując, że potrzebuje wody, ale nie miała przy sobie ani kropli. Oparła głowę i spojrzała w niebo.
/flaki bendom ok. 22
Edytowane przez Flaku dnia 10-04-2014 22:15 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 19:28 |
|
|
Anastasia po chłodnej kąpieli w strumyku nałożyła na siebie ubrania i postanowiła wrócić do obozu. Miała nadzieję, że Isleen się już obudziła, bo chciała oddać jej szalik. Poza tym była bardzo głodna, a w chatach przecież mogło zostać jakieś jedzenie. Ewentualnie jej niesamowita grupa towarzyszy mogła już coś upolować i miała nadzieję, że się podzielą. Tak więc zadowolona szła w kierunku obozu, kiedy usłyszała chrumknięcie świni. No bez żartów! Była pewna, że nie ma ochoty na spotkanie ze ślicznym różowym, śmierdzącym stworzonkiem toteż obróciła się na pięcie i...wpadła na Dores która była w krzakach. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 19:50 |
|
|
Wasyl był gdzie pozostali, nie to, że nie pasowały mu warunki, nie o to mu chodziło, a raczej o fakt, że nikogo tutaj nie było... znowu byli pozostawieni sami sobie. Usiadł na wiadrze niczym Jack i obserwował...
http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20100504095700/lostpedia/images/c/c3/6x05_WatchTheOcean.jpg
Edytowane przez April dnia 10-04-2014 19:52 |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 20:45 |
|
|
Peter prubował się óspokoici. W konicu doszedł do siebie, zdając sobie sprawę, rze ten medalion nie jest wart tej spżeczki. Mimo fszystko hłopak postanowił sobie, rze prendzej czy puziniej zdobędzie ten medalion chodźby nie wiem co. Ósłyszał zawołanie Dores wienc rószył w jej stronę. Z ósimiehem na tfaży ósiadł obok kobiety. - Czo hciałaś?
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 10-04-2014 20:52 |
|
|
dobrze się czujesz? /
Dores objęła ramieniem Petera, kopiując zachowania Calisty wobec Tary. Więc... tym razem nic nie chciałam. Chciałam sobie tylko z tobą posiedzieć i pogadać... - Dores jednak nie dokończyła, gdyż zobaczyła pędzącą w ich stronę rozpędzoną świnię i tuż za nią biegnącą Tarę wymachującą rękami. Widok prezentował sie na tyle dziwnie, że nawet nie pomyślała o tym, żeby zacząć uciekać.
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 20:56 |
|
|
/ Trudno jest pisać z błędami
Peter również rozpędzoną świnię, więc szybko zerwał się z ziemi i odskoczył w bok. Dores jednak siedziała sobie z najlepsze. - Ręka Ci przeszkadza?! Jesteś tak głupia jak ta blondynka! - rzucił do Dores i zaczął uciekać nie czekając na kobietę.
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 10-04-2014 21:01 |
|
|
Świnia jednak widząc uciekającego Petera, zmieniła kierunek i zaczęła biec za nim Dores zaś uszła cało z całego zamieszania. Teraz siedziała i patrzyła na tą ciekawą pogoń skłądającą się z Petera, świni i Tary.
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 21:08 |
|
|
Peter zaczął uciekać, gdy świnia wraz z Tarą zaczęła gnać w jego kierunku. Adrenalina zaczęła robić swoje, więc bez zbytniego zmęczenia wdrapał się na pobliskie drzewo i zaczął również przyglądać się jak Tara ucieka przez zwierzęciem. - Podaj mi rękę! - krzyknął do dziewczyny wyciągając pomocną dłoń do Tary.
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 10-04-2014 21:11 |
|
|
Dores znudzona patrzeniem na gonitwę za świnią, wstała, przeciągając się i sięgnęła po łuk. Nie minęła sekunda, jak świnia z głośnym kwikiem padła przebita strzałą tuż pod nogami Tary.
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 21:14 |
|
|
Tara jednak nie zdążyła podać mu ręki, bowiem świnia z piskiem padła martwa na ziemię. Scott zeskoczył z drzewa i kopnął zwierzę by się upewnić, że więcej się już nie podniesie. - Dobrze się bawiłaś? - zagadnął Dores podchodząc do niej. - Gdybyś dała mi ten nóż sam bym sobie z tym poradził.
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Otherwoman
Administrator
Postać: Trey
Postów: 17722
Administrator
|
Dodane dnia 10-04-2014 21:20 |
|
|
Aha. O ile znalazłbyś czas między uciekaniem i wspinaniem się na drzewo. - docięła mu. Jeśli chcesz nóż, to na drugiej wyspie jest ich cała walizka. Droga wolna. - powoli robiła się na niego zła. Będzie chyba musiała dać mu do zrozumienia, co można robić, a czego się nie robi w stosunku do panny Shelley. Chłopak bowiem stanowczo za wiele sobie pozwalał.
We are all evil in some form or another, are we not?
|
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 21:28 |
|
|
- Nie wiesz z kim zadzierasz, kobieto. - odpowiedział i odszedł od Shelley w przeciwnym kierunku. Peter musiał zmienić całkowicie swoje plany. Dores nie była już skłonna do współpracy, więc był zmuszony do dołączenia do tych dzikich ludzi. Kane wydawał się być odpowiednim sojusznikiem, który doskonale wie jak przetrwać w tej dziczy. Najpierw jednak Scott musiał zdobyć jakąś broń, by Dores nie czuła się zbyt pewnie...
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Rozbitkowie z kokpitu |
Nina
Użytkownik
Postać: Louanne Ambrosio
Postów: 1130
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 10-04-2014 21:28 |
|
|
Anastasia spokojnie przeczekała całą akcję ze świnią i po chwili wyszła zza krzaków. Spojrzała na leżące na ziemi martwe zwierzę i zwróciła się do Tary:
-Może zanim cokolwiek zrobimy z tą świnią wejdziemy do jednej z chat i zobaczymy, czy nie ma w niej czegoś przydatnego? - spytała mając nadzieję, na odnalezienie tam bardziej cywilizowanego jedzenia lub chociaż jakichś przyrządów do jego obróbki. Przecież nic się nie stanie jeśli wejdą do jednego z domków... |
|