- No wiesz. Widzę, że ostro chcesz zacząć zlot.
Lincoln przy agusi czuł się bardzo swobodnie, bo biła od niej aura zajebistości, luzu i pozytywnego pojebaństwa.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Bartek, zwany Dexterem po raz kolejny postanowił wziąć udział w zlocie. Oczywiście - czysto ironicznie, by wyśmiać inicjatywę żałosnej forumowej rodzinki, ewentualnie spotkać się z jedyną osobą którą nie gardził czyli rafałkiem, którego zwykł nazywać Wielkim Rafem i zaszczycać go raz w tygodniu smsem o treści: elo, kurwa. Po raz kolejny na miejsce spotkania wybrano Warszawę, którą Dexio gardził, dlatego przemierzał kolejne ulice z wyrazem skrajnego zażenowania na twarzy. Na umówione miejsce dotarł nieco później,(bo mremka wraz z ochroniarzem zamykała tego dnia gdyński teatr) stając nieopodal zbierającej się grupki i groźnie prychając w ich kierunku.
Ben L krążył od kilku godzin w okolicach Złotych Tarasów, z rozrzewnieniem przypominając sobie czasy bycia modem na z24.
Edytowane przez mremka dnia 13-02-2014 01:37
Lost 5 dotarł jako jeden z ostatnich, bo przepchać się autobusem do stolicy ze wsi to nie taka prosta sprawa. Cztery przesiadki i był już na miejscu. Zanim zjawił się w umówionym miejscu, postanowił zwiedzić trochę miasta i zobaczyć jak biegnie życie w metropolii. Warszawa była dla niego namiastką USA, czyli kraju, w którym w niedalekiej przyszłości zamierzał się osiedlić.
Lost 5 wyglądał średnio. Coś jak połączenie skina z dresem. Miał ok. 25 lat, dobrze zbudowany mężczyzna, średniego wzrostu, ogolony na zero. Na tą specjalną okazję postanowił ubrać się nieco bardziej stylowo. Wysokie trzewiki do łydek, zastąpił zwyczajnymi sportowymi butami. Na górę zarzucił swoją ulubioną, lekko wyświechtaną koszulkę z flagą USA, która symbolizowała jego przynależność do tego najbardziej cywilizowanego państwa na świecie. Po tym jak jego marzenia o służbie w armii spełzły na niczym, gdy podczas jednej z akcji w Syrii zamordował kilku niewinnych arabów, swoje przygody mógł ograniczyć co najwyżej do tego typu wypadów. Lost 5 liczył na spotkanie ze starym kumplem Benem L, a także z innymi z z24. Bał się natomiast tych dziwnych ludzi z tego drugiego forum, ale podobno nie miało ich być zbyt dużo.
Na miejscu natknął się na kilka znajomych twarzy, które kojarzył z tematu ze zdjęciami. - Cześć, chyba czekaliście na mnie - zatrzymał się.
Lincoln poznał Dextera i jego widok nie ucieszył Michała. Wiedział już, że rafalek znowu wpadnie w sferę jego wpływów i będzie Dexiował zamiast Lincolnował. Jego uwagę odwróciło jednak przybycie kolejnej osoby. - Cześć, jestem Lincoln. A Ty? Nie kojarzę Cię z "Naszych pyszczków".
Lincoln wiedział, że jeżeli ktoś nie ma swojej foci w "Naszych pyszczkach" to w zasadzie nie istnieje. Heh... a kiedyś sądzili, że fotoszopuje tam swoje focie...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
- Jestem mądrą częścią społeczeństwa i nie wrzucam swoich zdjęć do internetu. - odpowiedział spokojnie Ben L z miną typu
- Dzieci się bawią w zloty, śmieszne. Rodzice wiedzą?
Edytowane przez mremka dnia 13-02-2014 10:00
Lincoln ze smutkiem stwierdził, że coraz więcej dziwnych typów pojawia się na ich super zlociku. Nie podobała mu się już obecność Dextera, ale nawet on wydawał się być spoko przy ludziach pokroju Lost 5 i Ben L. Może Dexter i rafałek ich pobiją? Michał zaczął się zastanawiać czy nie udałoby się im rozbić na 2 zlociki. W końcu agusia, Flaku czy Arleta zasługiwali na coś epickiego, a nie Dextery...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Wstałem rano jak co dnia. Nie mogłem się doczekać by ujrzeć swą zajebistą twarz więc kilka chwil bo usłyszeniu budzika byłem w łazience i widziałem siebie. Idealną doskonałość. - Tak, jesteś piękny. Jesteś zwycięzcą. - powtarzałem w myślach i po chwili obmyłem ją, delikatnie ją pieszcząc opuszkami palców. Jedna myśl nie dawała mi spokoju - zlot. - W sumie to mogłem pojechać. - myślałem i wypierałem od siebie tę myśl. Sesja dawno zaliczona, ale przecież nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Usiadłem na ubikacji i postanowiłem zaryzykować. - Jadę. - niemal wykrzyknąłem i niemal równocześnie usłyszałem odgłos jaki wydaje kamień wrzucony do wody. Uznałem to za dobry znak i zacząłem się pospiesznie pakować by zdążyć na pociąg, który dotrze do Warszawy za kilka godzin.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Lost 5 nie za bardzo wiedział kto do kogo mówi, ale zdał sobie sprawę, że trafił akurat na jedną z osób z tego drugiego forum, niejakiego Lincolna, kimkolwiek był. - a ja ciebie z "Witaj rozbitku", jestem Lost 5 - nie zamierzał zdradzać swojego imienia, nie znał gościa. Kątem oka uchwycił sylwetkę szwendającego się w pobliżu Dextera. - o Dexio wylazłeś z budy? - zaśmiał się.
Lost 5 i Dexter. Po prostu lepiej już być nie może - pomyślałem. Ale cóż, skoro już są to trzeba to jakoś obejść.
- Lost 5. Miło cię spotkać, naprawdę. Gdybym wiedział że dołączy do nas taka osobistość, ściągnąłbym tu pewnego upierdliwego brudasa z uczelni. Dexio, czemu nie ma z tobą Evy? Tyle zarywasz do niej na fejsie że chyba już potrafisz ją myślami ściągać.
Dexter bardzo nie lubił, jak ktoś zdrabniał jego nick. Wolał Dex, El Dexo, Wielki De czy Dexterinho, ale na pewno nie Dexio.
- Mów do ręki. - burknął, kierując w stronę Lost 5 otwartą dłoń. Nie lubił go, bo kojarzył mu się z postami dłuższymi niż jednozdaniowe, a zawsze czuł się zaniepokojony w starciu z tak trudnymi wyzwaniami. Ucieszył go jednak widok Flaka, którego uważał za swojego bardzo dobrego ziomka.
- OMG Flaku, hehe. Gawędziarzy gromada forum rządzi i włada! - zwrócił się do niego, przyjacielsko uderzając go z piąchy w ramię.
- Jaasne - coraz trudniej było mi się spoufalać z tymi downami. Najwyraźniej Dexio nie zrozumiał aluzji. Nic nowego... - Gawędziarzu, więc gdzie masz Evę?
Podróż pociągiem zbliżała się ku końcowi. Zacząłem się zastanawiać czy Warszawa Zachodnia jest stacją, na której powinienem wysiąść ale postanowiłem podążać za tłumem i wysiąść tam gdzie większość. Jako, że pociąg był pełen ludzi szykujących się do końca podroży, a na tej stacji prawie nikt nie wysiadał, szybko wycałkowałem, że być może będzie to kolejna stacja, a mianowicie Warszawa Centralna. Nałożyłem kurtkę, plecak położyłem na kolanach i z uśmiechem na twarzy spoglądałem w okno, za którym podziwiałem warszawski mrok.
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Tymczasem adi nie jadł już papai. Jego pociąg właśnie dotarł do stacji Warszawa Centralna, witając Adriana charakterystycznym zapachem moczu zmieszanego z gołębimi odchodami. adi schował do torby swoją poduszkę z sutkiem i wytaszczył na peron wielką walizkę pełną papai i podreptał na umówione miejsce. Kiedy wciągał walizkę po schodach, słyszał znajome stukanie papai o papaję. Oby się za bardzo nie poobijały. - pomyślał.
We are all evil in some form or another, are we not?
rafalek już z daleka rozpoznał w tłumie znajomy kaptur. Siemanko, ziom! - krzyknął radośnie do Dexa i wystawił dłoń w postaci żółwika, by odpowiednio przywitać swojego kumpla.
Dexter spojrzał powoli przez ramię, dostrzegając drobną sylwetkę chłopca w zielonej koszulce z Kubusiem. Nie spodziewał się tego zupełnie, ale sercem wstrząsnęło wzruszenie tak bardzo bezradne względem zapoconego chłopca, reagującego zbyt emocjonalnie względem każdej życiowej sytuacji. Kto jak nie on miałby być powiernikiem jego tajnego planu?
Ruszył powoli w kierunku rafałka.
Podszedł do chłopca i przywitał go krótkim, choć intensywnym uściskiem.
- Elo młody. Widzę że rośniesz jak na suplach, hehe.
Lincoln nie mógł się za bardzo odnaleźć w towarzystwie. Nie chodziło nawet o to, że jest za mało sztywne. Ale o czym miałby rozmawiać z rafalkiem i Dexterem? I czemu akurat muszą tu być takie osobniki jak Ben L i Lost 5? Gdzie jacyś porządni userzy? Gdzie Umba? Gdzie Arleta?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
adi tymczasem dotarł na miejsce. Kiedy zobaczył zbiorowisko, nie był specjalnie zachwycony. Co tu robi Lincoln? Przecież jego nikt nie lubi. Do tego ten debil Dexter. Bena L jakoś jeszcze mógł znieść, w końcu był jednym z nielicznych, z którymi czasem sie zgadzał w dyskusjach. Dobrze, że pojawił się chociaż Lost5, przynajmniej nie ma samych lewaków. Siema, merdasy - powiedział na przywitanie.
We are all evil in some form or another, are we not?
Lost 5 też zbytnio nie mógł się odnaleźć w towarzystwie. Trochę za dużo było tu konowałów pokroju Dextera, rafałka i Flaka. Na szczęście zjawił się w końcu adi, któremu zawdzięczał parę lat spędzonych przed komputerem. - Siema adi - odparł spokojnym tonem. Miał nadzieję na skonfrontowanie z nim opinii polityczno-militarno-religijnych jak za starych dobrych czasów.
v6.01.15 © 2003-2005 | Original style by yassineb :: Ported for PHP-Fusion by: 
- powiedział na przywitanie.
