Własnie skończyłam Rebekę autorstwa Daphne du Maurier.
Jest to thrilller psychologiczny, na podstawie którego w 1940 roku powstał jeden z filmów Hitchcocka (zdobywca Oskara).
Książka uznawana jest za najlepsza książkę tej autorki. Ja żadnej innej nie czytałam, ale "Rebeka" bardzo mi się podobała. Napisana jest w pierwszej osobie, a nacisk położony jest przede wszystkim na doznania i przemyślenia głównej bohaterki. Sama akcja jest zaś jakby na drugim planie. Trzeba o tym pamiętać, biorąc się za tą książkę, nie jest to pełen krwawej akcji thriller, ale bardziej psychologiczne studium postaci. I to jest wielką zaletą książki. Kiedy jest opisane miejsce, ma się wrażenie, że się je widzi i czuje panujący tam zapach, a kiedy opisane są emocje i przemyślenia, ma się wrażenie, że są nasze. Dzięki temu naszło mnie na pisanie w MP. Książka naprawdę motywuje
Fabuła rozwija się powoli, ale przez cały czas czuć kryjąca się gdzieś tam tajemnicę, co nadaje przyjemnego lekkiego dreszczyku. Ku końcowi nabiera tempa, by zaskoczyć nas swoim finałem.
Do ciekawych zabiegów literackich tej książki zaliczę jej tytuł. Z pozoru wydaje się banalny. Jednak tytułowa bohaterka w ogóle w tej książce nie występuje, gdyż od roku jest martwa. Mimo to ma większą siłę oddziaływania na otoczenie i zdarzenia, niż gówna bohaterka książki, której imienia dla odmiany nie poznamy przez całą powieść.
Bardzo polecam. Książka pewnie bardziej przypadnie kobiecie do gustu, dużo tam gadania o miłości, nienawiści i damskich rozterkach, ale polecam wszystkim. Zresztą Hitchcock nie brałby się za byle co
We are all evil in some form or another, are we not?
Władca Much był dla mnie początkowo bardzo niezrozumiały ale kiedy Otherw mi trochę rozjaśniła sytuację poczytałam o tym w internecie i nawet dopadły mnie refleksje na ten temat. Powrócę kiedyś z pewnością.
Tymczasem nadal Miasteczko Salem.
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
A ja przeczytałam ostatnio Hobbita
Nie będe się rozpisywać, bo każdy zna.
Hobbit to książka dla dzieci bardziej niż dorosłych. Sam byłem trochę rozczarowany jak czytałem kilka lat temu, ale wcześniej czytałem Władcę Pierścieni czy Silmarillion więc nic dziwnego, że Hobbit wydawał się powieścią dla młodszych czytelników
Ja zaś ostatnio zakupiłem Świat Lodu i Ognia i muszę przyznać, że ciekawa lektura choć wiele nurtujących spraw z właściwej powieści jest zręcznie przemilczane. Podoba mi się jednak, że jest to książka pisana z pewnej perspektywy(jakby była to kronika dla rodu Baratheon) przez co w niektórych momentach można się w duchu uśmiechnąć. Całej jeszcze nie przeczytałem ale polecam choćby na to, że ciekawie są opisane dzieje dynastii Targaryenów.
Skończyłem w końcu czytać "Pod kopułą" Stephena Kinga.
Oczywiście o Kingu słyszy się wiele dobrego, jaki to wspaniały pisarz i w ogóle, ale dla mnie to była jego pierwsza książka. Jakoś raz w księgarni była na promocji i mnie tknęło, że z chęcią poczytam w końcu coś od niego, no i przy okazji porównam sobie książkę z miernym serialikiem.
Pierwsze wrażenie: książka jest mega gruuuba, dodatkowo ma większy format niż standardowo i jest napisana maczkiem, z najmniejszymi możliwymi interliniami Duuuużo czytania.
Ogólnie cały poniższy wywód jest mocno pozytywny. Muszę przyznać, że już rozumiem skąd te achy i ochy na temat Kinga, skąd jego sława i chwała. Książka jest naprawdę mocna, polecam.
Po pierwsze, serial. Oglądałem dwa sezony (latem ma się pojawić trzeci). Pierwszy był przeciętny, drugi jest słaby. Jakie było moje zdziwienie od początku książki, że tak naprawdę serial ma z nią niewiele wspólnego, chyba tylko tytuł i parę nazw własnych .
W książce sama kopuła ma kompletnie inne właściwości i nawet kształt niż w serialu, występują częściowo inni bohaterowie, a gdy w serialu są już Ci z książki to:
- mają np. inne nazwisko
- wyglądają inaczej niż opisano w książce
- mają inny zawód
- mają inny charakter
- mają inne powiązanie rodzinne i relacje z pozostałymi bohaterami
- mają inną historię i inne rzeczy ich spotykają
Ogólnie wszystko jest inna, cała fabuła książki i serialu nie ma za bardzo punktów wspólnych . Serial jest (nędzną) bardzo luźną adaptacją, a na pewno nie ekranizacją. Swoją drogą dziwię się Kingowi, że zgodził się na taką profanację swojego dzieła i nawet przykłada nieraz do tego rękę i pisze scenariusze Przecież on jest bogaty, więc raczej dla hajsu tego nie robił, no ale to jest jakaś masakra.
Co do samej książki, no to pozytywna masakra
Książka jest mega długa (ale podobno to i tak mały ułamek pierwowzoru ), ale nawet przez moment się nie nudzi. Cała akcja jest rozciągnięta jedynie na kilka dni, ale ciągle się coś dzieje. Postaci jest mnóstwo i mamy ciągłe przeskoki akcji, przez co nie ma monotonii. Dodatkowo nie ma postaci jakichś irytujących, każdy jest na swój sposób ciekawy i wyjątkowy. Mamy też coś takiego, że akcja się pokrywa, czasami jedno wydarzenie mamy opisane z kilku perspektyw, rozdziały zazębiają się czasowo. Raz miałem takie mocne zdziwienie po kilkuset stronach, mnóstwo akcji za mną, a tam nagle w narracji, że to dopiero 3 dzień. Byłem zaskoczony, bo stron za mną mnóstwo, ale przede wszystkim wydarzeń.
Rozdziały są bardzo różnorodne, skupiają się na wielu osobach, ba! Nawet są rozdziały z perspektywy zwierząt. Śmiesznie się czyta opis, jak pies "opowiada", w których śmietnikach można znaleźć najlepsze przysmaki i jak je wygrzebuje mimo tego, że jest na smyczy i jego właścicielka pilnuje, żeby nie jadł niczego.
Właśnie, King świetnie łączy tutaj akcję, powagę, w końcu pod kopułą nie jest wesoło, z duża dawką humoru. Naprawdę pary razy mocno się śmiałem. Trzeba przyznać, że King potrafi pisać sztywno i bawić się w domek, ale w dewianctwie jest o wiele lepszy! Naprawdę robiło mi się głupio czytając to. Trzeba przyznać, że nawet nasze różne głupie i chore akcje w MP to przy Kingu straszna amatorszczyzna. On jest Profesorem Dewianctwa, a my to jakaś gimbaza. On jest Dewiancką Ligą Mistrzów, a my jakimś Dolcanem Ząbki.
King to naprawdę pierwszorzędny dewiant. Jakby ktoś zaczął pisać w MP tak jak on momentami, to byłyby ostre gównoburze. A gdyby wywalić te najmocniejsze momenty, to zostałby uznany za spoko ziomka, który pisze barwnie i dewiancko. Aż mi się skojarzyło z MP13 chyba jak były kłótnie o pisanie dewianckie, że to takie "nierealistyczne". No to Pan King odpłynął jeszcze bardziej, bo u niego większość bohaterów to jacyś psychole .
No cóż, mamy w Pod Kopułą np. nekrofilię Ogólnie jest dużo mordów, gwałt zbiorowy, pobicia, seks, narkotyki i wiele innych. Poza tym King ma rozwalające momentami porównania czy dziwne momenty. Przykłady:
- jeden z bohaterów zastanawia się jakby to było, gdyby zabił takie dwie inne osoby i ułożył ich zwłoki, żeby ciała wyglądały na uprawiające seks
- cytat na temat osoby, która zemdlała i dostała drgawek " Czołem uderzała rytmnicznie w terakotę jak Arab oddający cześć Allahowi"
- to tutaj pada wyraz "ciumcia" (ciekawe jak napisał King, że tłumacz tak to przełożył)
- jest też ciekawy moment, jak jeden z bohaterów ogólnie obarcza kobiety o całe zło jakie go spotyka i jest takie długie zdanie, w którym "to wszystko wina owłosionych kuciap" pada z pięć razy
Nie zaznaczałem sobie fragmentów, a szkoda. Ale naprawdę świetna kopalnia dobrych tekstów.
No i w sumie książką jaką czytałem bezpośrednio przed "Pod kopułą" był "Folwark zwierzęcy", więc miałem fajne porównanie społeczności zwierząt do budowania społeczności w nowej sytuacji miasta. Trzeba przyznać, że sporo podobieństw nawet, więc akurat ciekawie to wyszło.
Największym (i chyba jedynym ) minusem książki było dla mnie zakończenie. Pomysł na nie był może nawet ok, ale samo wykonanie trochę przesadzone i udziwnione.
Jak dla mnie mocne 9/10. Polecam
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Pod kopułą nie czytałam, bo zraził mnie własnie trochę serial. Moja mama to czytała i twierdziła, że jest dobre, więc może kiedyś się przemogę
Pierwsze wrażenie: książka jest mega gruuuba, dodatkowo ma większy format niż standardowo i jest napisana maczkiem, z najmniejszymi możliwymi interliniami smiley Duuuużo czytania.
Polecam też "Bastion" Kinga - było tam sporo inspiracji dla Lost
Tez jest grubasna, moje wydanie miało chyba ponad 1300 stron
Postaci jest mnóstwo i mamy ciągłe przeskoki akcji, przez co nie ma monotonii. Dodatkowo nie ma postaci jakichś irytujących, każdy jest na swój sposób ciekawy i wyjątkowy. Mamy też coś takiego, że akcja się pokrywa, czasami jedno wydarzenie mamy opisane z kilku perspektyw, rozdziały zazębiają się czasowo
To samo z postaciami
Właśnie, King świetnie łączy tutaj akcję, powagę, w końcu pod kopułą nie jest wesoło, z duża dawką humoru. Naprawdę pary razy mocno się śmiałem. Trzeba przyznać, że King potrafi pisać sztywno i bawić się w domek, ale w dewianctwie jest o wiele lepszy! Naprawdę robiło mi się głupio czytając to. Trzeba przyznać, że nawet nasze różne głupie i chore akcje w MP to przy Kingu straszna amatorszczyzna. smiley On jest Profesorem Dewianctwa, a my to jakaś gimbaza. On jest Dewiancką Ligą Mistrzów, a my jakimś Dolcanem Ząbki.
No to trzeba jednak przeczytać
Aż mi się skojarzyło z MP13 chyba jak były kłótnie o pisanie dewianckie, że to takie "nierealistyczne". No to Pan King odpłynął jeszcze bardziej, bo u niego większość bohaterów to jacyś psychole
No serio, ja swoje dewianckie teksty pisałam głównie opierając się na tym, ze pełno tego w książkach jest i dziwiło mnie zdziwienie innych
W Bastionie też jest trochę dewianctwa ale raczej głównie ze względu na przemoc, a nie seks. np - podcierania tyłka drutem kolczastym - o.O
Największym (i chyba jedynym smiley) minusem książki było dla mnie zakończenie. Pomysł na nie był może nawet ok, ale samo wykonanie trochę przesadzone i udziwnione.
No dokładnie to samo powiedziała moja mama ;O
Ale muszę cie ostrzec, że King często miewa kiepskie pomysły na zakończenia dobrych książek
Z "grubasów" Kinga polecam tez Miasteczko Salem, ale chyba już tu o tym pisałam
---------------------------------------------
Ja ostatnio przeczytałam dwie książki i jestem w trakcie trrzeciej. Za wiele o nich nie powiem, bo w sumie nie ma co się rozwodzić, ale warto o nich chociażby wspomnieć.
"Żona podróżnika w czasie"
Ogółem nie mam tej książce nic do zarzucenie poza tym, że trochę mnie nudziła, głównie przez skupienie się jedynie na wątku romantycznym. Mimo tego mogłabym polecić tę książke fanom motywu podróży w czasie. Jest tam wiele elementów wspólnych z podróżami w czasie w Lost. Myślę, że twórcy mogli się nawet inspirować ta książkę. Uważam, że aspekt ten został przedstawiony ciekawie i dzięki temu udało mi się jakoś przebrnąć przez te całe miłosne sprawy.
7/10
"Buszujący w zbożu"
To taki krótki komentarz do rzeczywistości z perspektywy dorastającego chłopaka. Szybko się czyta i jest bardzo sugestywne.
7/10
O Poem napisze potem, bo mi klawiatura nawala, a chciałam więcej napisać.
We are all evil in some form or another, are we not?
W Pod Kopułą jest i przemoc, i seks. Krew i sperma leją się gęsto A najbardziej traumatyczny dla mnie opis jest w scenie, jak jedna osoba dostaje odłamkiem pocisku w oko i jest cały długi opis jak mu gałka się rozerwała i jak mu tam z oczodołu wycieka wszystko. Bleh, jak to wspominam to mnie wszystko boli....
Pod Kopułą czytałem ponad miesiąc (choć wiadomo, że styczeń no to codziennie kolosy, projekty, seminaria, potem sesja) i skończyłem w niedzielę. A wczoraj wziąłem książkę (155 stron) i pomyślałem sobie, że zacznę, a tu pyk - chwilę później skończyłem.
A tą książką było "Zaginiona kartoteka - Ostatnie dni Lorien" Pittacusa Lore.
Ogólnie jest to seria książek, która w Polsce nie ma jako takiego głównego tytułu, ale jest anglojęzyczny tytuł to "Lorien Legacies". Czasami u nas mówi się na cały cykl "Jestem Numerem Cztery" z powodu filmu.
W skład sagi jak dotychczas wchodzą:
JESTEM NUMEREM CZTERY
MOC SZEŚCIORGA
DROGA DZIEWIĄTEGO
PRZEGRANA NUMERU PIĄTEGO
w lutym ma mieć premiera w Polsce tomu ZEMSTA SIÓDMEJ, a łącznie ma być 7 części.
Oprócz tego głównego cyklu są wydawane Zaginione Kartoteki, które opisują albo retrospekcje sprzed głównych wydarzeń, albo czasami coś co się dzieje równolegle z główną fabułą i to takie trochę miłe zapychacze, które umilają czas czekania na główne książki.
Obecnie w Polsce wydane kartoteki:
NUMER SZEŚĆ
NUMER DZIEWIĘĆ
UTRACONE DZIEDZICTWA
W POSZUKIWANIA SAMA
OSTATNIE DNI LORIEN
w wersji anglojęzycznej już jest chyba 10 tych dodatków, a ma być więcej.
Cały cykl jest przyjemny, ale ogólnie to taka miła i niewymagająca lektura na już wiele razy wałkowany temat. Ja jednak lubię motyw supermocy, kosmitów i takich tam, więc jak dla mnie jest super i z chęcią czytam kolejne części, choć sam widzę, że w sumie szału nie ma .
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Skończyłem czytać kolejną książkę: "Rycerz z Siedmiu Królestw" oczywiście autorstwa George'a R. R. Martina.
Zanim już przejdę do oceny samej książki to muszę przyznać, że polskie wydanie jest mocno obciachowe. Po pierwsze nazwisko autora jest większe od tytułu i bardziej rzuca się w oczy. Dodatkowo z przodu widnieje informacja, że tak to z Gry o Tron. Z tyłu też taki bannerek, że to od tego serialu Gra o Tron i w takim krótkim tekście co zawsze wprowadza w fabułę i umieszcza się go z tyłu jeszcze raz wzmianka, że to ten Martin od Gry o Tron. Sprawdziłem sobie jak wygląda oryginalne wydanie i jest normalne. A jak widać polski wydawca uznał, że jak się wepchnie wszędzie info, że to książka Martina i ma związek z Grą o Tron, to sprzedaż wzrośnie. Może i skuteczne, ale dla mnie słabe. A! I jeszcze właśnie ten tekst z tyłu zawiera spory spoiler do fabuły...
Ogólnie książka to zbiór 3 opowiadań o Dunku, wędrownym rycerzu. Całość dzieje się w Westeros, ale kilka pokoleń przed wydarzeniami z Gry o Tron. Całość jest przyjemna, ale nic więcej. Nie żałuję, że przeczytałem, ale szczególnie też się nie rozerwałem. Wydaje mi się, że "Rycerz" jest zwyczajnie przeciętny. Gdyby nie nazwisko Martin i nawiązanie do Gry o Tron, to nawet nie wiem czy takie opowiadania o randomowym rycerzu zostałyby opublikowane przez jakiekolwiek wydawnictwo, bo niczym szczególnym się to nie wyróżnia. Jeśli ktoś jest fanem Pieśni Lodu i Ognia to może przeczytać tak dla zabawy w wolnej chwili, ale jak ominie tę książkę to się nic nie dzieje.
Mój ulubiony cytat (na temat tego, że ktoś bierze za żonę kobietę, która już nie jest dziewicą):
"Jego lordowska mość nie będzie pierwszym, który posmaruje masłem ten suchar."
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Czytam "Pod kopułą", zachęcił mnie powyższy opis Umby. Stron za mną równe 400/926, więc nie jest źle ze względu na fakt, że zaczęłam parę dni temu. Wcześniej próbowałam dwóch książek Kinga ("Carrie" i jakąś randomową), ale obu nie udało mi się skończyć, bo zwyczajnie mnie nużyły. Tu o dziwo jest inaczej, może jest to kwestią tego, że oglądałam serial i łatwiej jest mi umiejscowić sobie te sytuacje i bohaterów. Nie wiem, jak ludzie, którzy sięgają po książkę bez serialu są w stanie ogarnąć, co gdzie i jak, bo książka pisana jest z perspektywy chyba z 20 osób Ale ogólnie bardzo na plus, mam nadzieję, że skończę do weekendu, to może napiszę coś więcej
agusia napisał/a:
Czytam "Pod kopułą", zachęcił mnie powyższy opis Umby. Stron za mną równe 400/926, więc nie jest źle ze względu na fakt, że zaczęłam parę dni temu. Wcześniej próbowałam dwóch książek Kinga ("Carrie" i jakąś randomową), ale obu nie udało mi się skończyć, bo zwyczajnie mnie nużyły. Tu o dziwo jest inaczej, może jest to kwestią tego, że oglądałam serial i łatwiej jest mi umiejscowić sobie te sytuacje i bohaterów. Nie wiem, jak ludzie, którzy sięgają po książkę bez serialu są w stanie ogarnąć, co gdzie i jak, bo książka pisana jest z perspektywy chyba z 20 osób Ale ogólnie bardzo na plus, mam nadzieję, że skończę do weekendu, to może napiszę coś więcej
ja właśnie miałem taki sam problem z Grą o Tron zacząłem czytać przed obejrzeniem serialu, niestety książka mnie nie wciągnęła głównie z tego powodu, że mieszały mi się wątki i postacie zostawiłem Grę w połowie. Po obejrzeniu serialu zacząłem znowu czytać i książka była samą przyjemnością
agusia napisał/a:
Czytam "Pod kopułą", zachęcił mnie powyższy opis Umby. Stron za mną równe 400/926, więc nie jest źle ze względu na fakt, że zaczęłam parę dni temu. Wcześniej próbowałam dwóch książek Kinga ("Carrie" i jakąś randomową), ale obu nie udało mi się skończyć, bo zwyczajnie mnie nużyły. Tu o dziwo jest inaczej, może jest to kwestią tego, że oglądałam serial i łatwiej jest mi umiejscowić sobie te sytuacje i bohaterów. Nie wiem, jak ludzie, którzy sięgają po książkę bez serialu są w stanie ogarnąć, co gdzie i jak, bo książka pisana jest z perspektywy chyba z 20 osób Ale ogólnie bardzo na plus, mam nadzieję, że skończę do weekendu, to może napiszę coś więcej
ja właśnie miałem taki sam problem z Grą o Tron zacząłem czytać przed obejrzeniem serialu, niestety książka mnie nie wciągnęła głównie z tego powodu, że mieszały mi się wątki i postacie zostawiłem Grę w połowie. Po obejrzeniu serialu zacząłem znowu czytać i książka była samą przyjemnością
lol mi się nie mieszało nic w książce
We are all evil in some form or another, are we not?
agusia napisał/a:
Czytam "Pod kopułą", zachęcił mnie powyższy opis Umby. Stron za mną równe 400/926, więc nie jest źle ze względu na fakt, że zaczęłam parę dni temu. Wcześniej próbowałam dwóch książek Kinga ("Carrie" i jakąś randomową), ale obu nie udało mi się skończyć, bo zwyczajnie mnie nużyły. Tu o dziwo jest inaczej, może jest to kwestią tego, że oglądałam serial i łatwiej jest mi umiejscowić sobie te sytuacje i bohaterów. Nie wiem, jak ludzie, którzy sięgają po książkę bez serialu są w stanie ogarnąć, co gdzie i jak, bo książka pisana jest z perspektywy chyba z 20 osób Ale ogólnie bardzo na plus, mam nadzieję, że skończę do weekendu, to może napiszę coś więcej
ja właśnie miałem taki sam problem z Grą o Tron zacząłem czytać przed obejrzeniem serialu, niestety książka mnie nie wciągnęła głównie z tego powodu, że mieszały mi się wątki i postacie zostawiłem Grę w połowie. Po obejrzeniu serialu zacząłem znowu czytać i książka była samą przyjemnością
ja miałem ale raczej odwrotny problem bo nie mogłem się przyzwyczaić do wielu postaci z serialu i ich wieku
podobnie mam przy Władcy Pierścieni, jedynie chyba przy Harrym Potterze wyszło to naturalnie i przynajmniej te początkowe filmy dobrze oddają książkę i moje wyobrażenia
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.